Wydarzenie kolejki. Nieoczekiwana skuteczność

W poprzednich rozgrywkach 33 meczach w barwach sosnowiczan i 0 goli. W tym 3 mecze i 2 gole. Jak na 24-latka z minimalnym ekstraklasowym doświadczeniem to całkiem niezły start. Wrzesiński wiosną 2013 roku zaliczył trzy występy na najwyższym poziomie w barwach warszawskiej Polonii. Potem jego nazwisko mogło trochę zniknąć z radarów, bo prawy pomocnik był w Motorze Lublin, Widzewie Łódź, Podbeskidziu Bielsko-Biała, Pogoni Siedlce aż 1 lipca 2017 roku trafił do Zagłębia.

Pozostał niedosyt

Gdy trafił do Sosnowca nie ukrywał, że stawia przed sobą także indywidualne strzeleckie cele. – Coś sobie zaplanowałem, jednak przyznam się dopiero po sezonie – powiedział tuż po podpisaniu kontraktu z Zagłębiem. Teraz, po pierwszoligowym sezonie bez gola, brzmi to całkiem zabawnie. – Pamiętam tamtą deklarację. Niestety tego celu, który sobie postawiłem nie spełniłem, więc pozostał niedosyt. No cóż, tak bywa. Jeśli chodzi o moje ostatnie dokonania strzeleckie, to mogę mogę powiedzieć, że to koledzy dobrze podają, więc nie wypada mi nie wykorzystać tych sytuacji. Dużo czasu spędziłem w pierwszej lidze, więc cieszę się, że jest możliwość sprawdzenia się w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce – mówi nam Konrad Wrzesiński.

Pierwszy raz

Skrzydłowy dał nadzieje na pierwsze punkty już w poprzedniej kolejce, gdy strzelił na 1:1 w Lubinie. Ostatecznie beniaminek wrócił do domu bez punktów, ale „odbił” to sobie w ostatni piątek. Wrzesiński wyróżniał się w ekipie gospodarzy, a jego upór i dobra gra została nagrodzona w samej końcówce, gdy Wrzesiński w 84 minucie strzelił na 2:0 i dał kibicom pewność pierwszego triumfu w elicie. Ostatecznie Zagłębie rozgromiło Pogoń 3:0 – W ekstraklasie nie ma łatwych spotkań. Ostatni wynik może być trochę mylący. Pomogła nam szybko zdobyta bramka, bo potem mogliśmy grać z kontry. Czekaliśmy na swoje okazje i udało nam się przypieczętować pierwsze zwycięstwo w tym sezonie kolejnymi golami – mówi piłkarz.

Niemiec pomaga

Tym zwycięstwem sosnowiczanie pokazali, że nie mają zamiaru być „czerwoną latarnią ligi”. – Od początku sezonu wierzymy w siebie i w to, że nie jesteśmy tak słabi, jak wszyscy uważają. Wiele osób już przed pierwszym meczem nas skreśliło. Wiedzieliśmy, że wyniki przyjdą, choć przecież przegraliśmy w dwóch pierwszych kolejkach. Uczymy się z meczu na mecz, bo mamy niedoświadczoną drużynę. Takie wygrane, jak ta z Pogonią pomagają, bo trochę zejdzie z nas to napięcie a my potrzebujemy też trochę luzu, żeby nasza gra wyglądała lepiej – przyznaje Konrad Wrzesiński, który w sosnowieckim zespole ma… swój amulet.

Trudno inaczej nazwać Michaela Heinlotha, który za każdym razem biegał za plecami Wrzesińskiego, gdy ten wpisywał się na listę strzelców. – Michael to bardzo dobry zawodnik, z którym dobrze dogaduję się na boisku. Podczas meczów zostawia mi dużo swobody w ofensywie i skupia się na obronie. Mam przy tym pewność, że jeśli przegram pojedynek to jestem od razu asekurowany – chwali nowego kolegę.