Wydarzenie kolejki. Poskromiony hegemon

Przed każdym sezonem w gronie kandydatów do mistrzowskiej korony Legia Warszawa wymieniana jest na pierwszym miejscu. Jest nominowana niejako z urzędu, ze względu na budżet i potencjał drzemiący w piłkarzach. W tym sezonie ów potencjał nie został jednak „uwolniony”, więc skończyło się tylko na wicemistrzowskim tytule. Tym samym dominacja stołecznej jedenastki została przerwana.

Na cztery kolejki przed zakończeniem zmagań, obrońca mistrzowskiego tytułu trzymał w rękach wszystkie atuty. Miał trzy punkty przewagi nad Lechią Gdańsk i cztery nad Piastem Gliwice, a w perspektywie aż trzy mecze na własnym boisku. Sztuką było roztrwonić taką zaliczkę i przewagę psychologiczną nad konkurentami, ale legionistom udało się dokonać tej sztuki.

Iskierka nadziei dla nich tliła się jeszcze przed niedzielną kolejką. Musieli pokonać na Łazienkowskiej Zagłębie Lubin i liczyć na potknięcie „Piastunek”. Okazało się, że motto „umiesz liczyć, licz na siebie” jest obce piłkarzom ze stolicy. Dopiero w doliczonym czasie gry uratowali remis i nie mieli prawa przeskoczyć najgroźniejszego rywala.

Było wiele słabych spotkań, które powinniśmy wygrać, a je przegrywaliśmy – powiedział pomocnik Legii, Sebastian Szymański dla strony internetowej legioniści.com. – Początek, który w ostatnich latach zawsze jest słaby w naszym wykonaniu, też mógł przyczynić się do tego, że Legia nie jest mistrzem. Trzeba pokazać na boisku wszystko co najlepsze i walczyć do ostatnich minut. O mistrza Polski trzeba walczyć, a nie liczyć na kogoś innego – dodał pomocnik.

Legia Warszawa. W co wierzy mistrz?

Bardzo rozgoryczony finałem rozgrywek był czeski obrońca Adam Hlouszek, który opuszcza ekipę z Łazienkowskiej. – Mamy bardzo dobrych piłkarzy, którzy potrafią robić z piłką cuda, ale przecież nie tylko o to w tym wszystkim chodzi. Walka jest bardzo ważna i tego nam brakowało na początku sezonu, a także teraz. Bez tego nie da się wygrać mistrzostwa. Każdy musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zostawiał wszystko na boisku, bo jeśli piłkarz na placu gry pozostawi serce, to potem można mówić o sukcesie. Każdy zawodnik powinien zastanowić się, czy chce grać z „eLką” na sercu. Może mieć umiejętności, ale jeśli nie zrozumie o co chodzi, to będzie mu ciężko. Chłopaki muszą zrozumieć, że nie mogą odpuścić na boisku choć na moment.

W ostatnich siedmiu latach drużyna z Łazienkowskiej zdobyła pięć tytułów mistrzowskich. W sezonie 2014/2015 jej hegemonię przerwał Lech Poznań, teraz nieoczekiwanie zrzucił ją z tronu Piast Gliwice. W dwóch poprzednich sezonach Legia „ślizgała się”, a konkurenci robili wszystko, by rozciągnąć przed nią czerwony dywan. Ekipa trenera Waldemara Fornalika nie zamierzała ograniczyć się do roli lokaja i biernego obserwatora, więc sprzątnęła warszawianom pierwsze miejsce sprzed nosa. Może to będzie dla legionistów przestrogą i nauczką zarazem, że za zasługi to można dostać miejsce na Powązkach. Na boisku liczy się tylko tu i teraz.

 

Na zdjęciu: Krajobraz po bitwie –Legia na łopatkach. Tym razem nikt nie pospieszył im z pomocą.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ