Wydarzenie kolejki. Spadek, to nie grzech

Degradacja Podbeskidzia z ekstraklasy nie jest zaskoczeniem. Teraz jednak wszystkim rządzącym pod Klimczokiem życzymy dużo zdrowego rozsądku.


15 lipca 2020 roku wygrywając z Odrą Opole 4:3 na własnym stadionie, bielszczanie zapewnili sobie awans do ekstraklasy. 23 sierpnia ub. roku „górale” rozegrali swój pierwszy mecz w zakończonym w niedzielę sezonie. Przegrali 2:4 w Zabrzu z Górnikiem. Porażką zamknęli również rozgrywki, bo w Warszawie przy Łazienkowskiej Legia wygrała 1:0.

W ten sposób zespół spod Klimczoka spędził na najwyższym poziomie rozgrywkowym niecałe 9 miesięcy, a konkretnie 266 dni. Istnieje jeszcze możliwości, że w następnym sezonie bielszczanie zagrają wśród najlepszych, choć tak naprawdę niewielu w to wierzy.

Przypomnijmy jednak, że Stal Mielec nie otrzymała licencji na występy w ekstraklasie w pierwszej instancji i teraz oczekuje na decyzję Komisji Odwoławczej ds. Licencji Klubowych. W Mielcu wszyscy jednak są przekonani, że odwołanie przyniesie skutek, a pewność, którą władze Stali emanują, odbiera Podbeskidziu wszelką nadzieję.

Tym bardziej, że po spotkaniu w stolicy trener Podbeskidzia Robert Kasperczyk wyglądał na pogodzonego z losem.

– Gratuluję Legii zdobycia mistrzostwa Polski. Gdybym chciał się skupić na samym spotkaniu, to powiedziałbym, że zagraliśmy dobry mecz. Nawiązaliśmy równorzędną walkę z przeciwnikiem z najwyższej półki. Mieliśmy kilka sytuacji, które mogliśmy zamienić na bramki. Brakowało nam jednak troszkę szczęścia i umiejętności. Gospodarze również stworzyli kilka sytuacji, a Michal Pesković zachował się bardzo dobrze – w taki sposób do meczu odniósł się szkoleniowiec bielskiej jedenastki.


Czytaj jeszcze: „Górale” żegnają ekstraklasę

– Porażka 0:1 zamyka na dzień dzisiejszy rozdział Podbeskidzia w ekstraklasie i oby na jak najkrócej. Na pewno cisną się na usta słowa goryczy i smutku, niemalże rozpaczy. Wejście do szatni po meczu zamykającym sezon było bardzo ciężkie. To nie była przyjemna rzecz. Ale chcę tym chłopakom za całą rundę, która była bardzo ciężka podziękować. Postarzałem się o wiele lat. Kosztowało nas to wiele nerwów. Gdybym na siłę szukał plusów, to takich meczów, jak z Legią, zagraliśmy w tej rundzie wiele. Mam nadzieję, że będzie to dobry prognostyk na przyszłość. Wykonaliśmy krok wstecz w postaci degradacji, ale życzę swoim zawodnikom tego, by w dalszym okresie trwania ich karier wykonali dwa kroki w przód. Mądrzejsi o to, co się wydarzyło – podkreślił szkoleniowiec „górali”, a my mamy dla Roberta Kasperczyka kilka słów pocieszenia.

Finalnie Podbeskidzie zgromadziło w sezonie o cztery punkty mniej od Stali. Dokładnie taką samą stratę mieli bielszczanie do tego samego rywala po zakończeniu rundy jesiennej. A zatem Kasperczyk zagrał na wiosnę z mieleckim rywalem na zero.

Prezes Podbeskidzia Bogdan Kłys, z którym rozmawialiśmy na kilka kolejek przed zakończeniem sezonu, jasno wyraził swoje zdanie. Podkreślił, że jeżeli „górale” z ligi spadną, to będzie to efekt słabej jesieni w wykonaniu zespołu. Rzeczywiście, bo w 14 spotkaniach drużyna zdobyła raptem dziewięć punktów. Nie chodzi jednak o to, by piętnować Krzysztofa Bredego, który przecież do ekstraklasy Podbeskidzie wprowadził i wykonał w Bielsku-Białej kawał dobrej roboty.

Szczegółową analizę tego, co się wydarzyło na przestrzeni ostatnich 9 miesięcy z Podbeskidziem jeszcze na łamach „Sportu” przeprowadzimy. Na razie jednak warto życzyć wszystkim tym, którzy w bielskim klubie podejmują najważniejsze decyzje, dużo mądrości i rozsądku. Trudne decyzje, wiadomo, będą musiały zostać podjęte. Ale spadek, to nie grzech.


Na zdjęciu: Podbeskidzie spadło z ekstraklasy, ale nie wolno załamywać rąk. Trzeba zrobić teraz wszystko, by lądowanie w I lidze było miękkie.
Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus.pl