Wydarzenie kolejki. Trójka pod Wawelem

 

Stało się to na co kibice Wisły Kraków bardzo liczyli, ale… nie byli pewni. Teraz już wiedzą, że zespół pod wodzą Artura Skowronka dobrze przepracował zimowy okres przygotowawczy, a nowi zawodnicy, którzy weszli do składu są autentycznymi wzmocnieniami.

Przypomnijmy, że w meczu inaugurującym rundę wiosenną na stadionie przy ulicy Reymonta, w koszulkach z „Białą gwiazdą” wystąpiło trzech nowych zawodników. Najbardziej w wyjściowej jedenastce zaskoczyła wszystkich obecność Alona Turgemana.

28-letni napastnik 4 lutego został zawodnikiem Wisły, do której trafił jako piłkarz wypożyczony przez Austrię Wiedeń na pół roku, z opcją pierwokupu i przedłużenia kontraktu o 2 lata. Z zespołem odbył więc trzy treningi, ale to właśnie on w 28 minucie sobotniego spotkania sfinalizował kontrę, zachowując się jakby grał z nowymi kolegami od wielu lat.

Przyszedł ostatni – strzelił pierwszy

Dodajmy, że Wisła jest czwartym klubem, dla którego 2-krotny reprezentant Izraela strzelił gola w debiucie.

– Atmosfera w drużynie jest wspaniała – powiedział Alon Turgeman. – Trudno po trzech treningach wkomponować się w zespół, ale pokazaliśmy kibicom, że szybko złapaliśmy wspólny język. Normalnie potrzeba więcej czasu, by poznać drużynę, ale każdy z nas zdawał sobie sprawę, że ta sytuacja jest wyjątkowa i był bardzo skoncentrowany na meczu. A gdy wszyscy myślą o tym samym, to wtedy znacznie łatwiej zagrać dobry mecz.

Poczułem jego wyjątkowość, gdy zobaczyłem co się dzieje na trybunach. To było coś szalonego i bardzo mi się podobało. Mamy nadzieję, że cały czas będziemy dostarczali naszym kibicom radości. Dzięki tej bramce zyskałem pewność siebie, ale najbardziej cieszy mnie zwycięstwo. Wiśle są one bardzo potrzebne.

Herbert nie musi pauzować

Wiele ciepłych słów po debiucie usłyszał także Gierogij Żukow, o którym Łukasz Burliga powiedział: Od pierwszych treningów było widać, że to zawodnik, który bardzo dużo biega i ma bardzo dużo odbiorów. Kogoś takiego potrzebowaliśmy w środku pola.

Natomiast sprowadzony do scementowania obrony Hebert swoją rolę wypełnił, ale tylko przez 45 minut, bo z powodu urazu nie wyszedł już na drugą połowę.

– Poczułem ból w łydce – wyjaśnił Brazylijczyk. – Dograłem do końca pierwszej połowy, ale najlepszą opcją była zmiana w przerwie. Mam nadzieję, że to nic poważnego, bo chcę ciężko pracować i pomóc drużynie.

Kibiców Wisły uspokoił trener Artur Skowronek, który stwierdził, że Hebert nie ma naderwania ani naciągnięcia mięśnia, więc będzie normalnie przygotowywał się do następnego spotkania. Szkoleniowiec cieszył się jednak także z tego, że… zmiennik Brazylijczyka Rafał Janicki również nie popełnił większych błędów.

Pieczęć 17-latka

A jeżeli już mowa o zmiennikach to dodajmy, że najwięcej medialnego szumu zrobiło się wokół Aleksandra Buksy. Krakowski junior wszedł na boisko w 71 minucie, zastępując autora pierwszego trafienia i postawił pieczęć na zwycięstwie, zachowując się w polu karnym Jagiellonii jak stary wyga.

– Cieszę się, że udało mi się zdobyć drugą bramkę w ekstraklasie – stwierdził wychowanek Bronowianki Kraków. – Zrobiłem to co mogłem zrobić, a więc strzelić gola i pokazać się z jak najlepszej strony. Dzisiaj mogę to oglądać na video, a przecież rok temu trudno byłoby mi sobie wyobrazić taką sytuację i to po asyście Kuby Błaszczykowskiego. Wtedy podawałem piłki… Jeszcze niedawno coś takiego mogłoby mi się przyśnić, a dziś mogę się cieszyć, że stało się faktem.

I to faktem zauważonym przez słynne zagraniczne kluby, które coraz głośniej pytają o 17-letniego krakowianina.