Wydarzenie kolejki. Upadek lidera

Ponad pół roku spędził na pierwszym miejscu w tabeli Lech Poznań. Ostatnio forma „Kolejorza” została jednak zachwiana, a to odbiło się na wynikach.


Wiadomo, że między grudniowymi a lutowymi spotkaniami było kilka tygodni przerwy. Kluby pojechały na zimowe obozy, dokonały wzmocnień i tak dalej. Z tego powodu ciągłość formy została zachwiana i w kalendarzu wypada grubą kreską oddzielić to, jak grały zespoły przed oraz po Nowym Roku. W ramach ciekawostki warto jednak wziąć na tapetę 5 ostatnich spotkań – bo „Kolejorz” na 15 możliwych do zdobycia w nich punktów zgarnął tylko 7.

Powinno być 2:1

W analogicznym okresie Pogoń zdobyła 11 „oczek” i co najważniejsze – wygrała wszystkie mecze w 2022 roku. Lech zwyciężył tylko raz i nie trzeba było długo czekać na to, aby poznaniacy w końcu pozwolili komuś innemu posiedzieć na fotelu lidera.

– Wynik jest dla nas okrutny. Nie mamy za bardzo czasu, żeby popadać w złe i tragiczne nastroje, bo przed nami krótki czas przygotowania do następnego spotkania – mówił po przegranej w Gdańsku trener Lecha Maciej Skorża.

Nie można powiedzieć, że lechici przeszli obok tamtego spotkania, bo doskonale wiedzieli, że w przypadku porażki na zakończenie kolejki pierwszą ekipą w Polsce będzie Pogoń. Od początku „Kolejorz” nacisnął Lechię i w przeciągu całego meczu stworzył więcej dogodnych sytuacji. Trzymając się współczynnika goli oczekiwanych można powiedzieć, że statystycznie poprawnym rezultatem tego spotkania byłaby wygrana Lecha 2:1. Było 1:0, ale dla Lechii, co wyraźnie podkreśliło problem, z jakim mierzyli się gracze z Poznania.

Najsłabszy Kownacki

– Myślę, że w pierwszej połowie kontrolowaliśmy ten mecz. Graliśmy tak, jak to sobie założyliśmy, stwarzaliśmy sobie sytuacje, ale byliśmy nieskuteczni. I myślę, że za brak skuteczności zapłaciliśmy w drugiej części spotkania – analizował Skorża. W Gdańsku na wierzch wyszło to, że choć kadra Lecha na papierze zdaje się odpowiednio szeroka i jakościowa, to w kluczowych momentach nie daje rady. W meczu z powodu urazu nie zagrał kapitan i podstawowy napastnik Mikael Ishak, najlepszy strzelec ekstraklasy obok Iviego Lopeza z Rakowa. Wydawało się, że brak jednego ogniwa w całej machinie nie powinno zaważyć na jej skuteczności, tym bardziej że oprócz Szweda Lech nie mógł narzekać na wielkie dziury i nieobecności.

Zastąpić Ishaka miał wypożyczony z Fortuny Duesseldorf Dawid Kownacki, bo Artur Sobiech z powodu kontuzji nie zagra najpewniej do kwietnia. Choć „Kownaś” jak na ekstraklasę jest nazwiskiem nietuzinkowym, to w meczu z Lechią był w swoim zespole najgorszy. Nota w indeksie InStat wystawiona 24-latkowi była najniższa spośród wszystkich poznańskich piłkarzy z pola, którzy wyszli w podstawowym składzie.

Arcyważny mecz

Lech był nieskuteczny i ta nieskuteczność drogo go kosztowała.

– Tak naprawdę nic złego nie wynikało z kontr gdańszczan. Niestety był jeden stały fragment gry, gdzie nasza strefa nie wygrała piłki, ta spadła pod nogi zawodnika Lechii i zdobył bramkę – rozkładał na czynniki pierwsze pecha swojego zespołu Skorża.

Tym większej pikanterii nabrało więc i tak gorące spotkanie najbliższej ekstraklasowej kolejki. Lech bowiem uda się na wyjazd do nowego lidera, do Pogoni, która z ogromnym zaangażowaniem zaczęła przygotowywać się do absolutnego hitu weekendu. Sami „Portowcy” określają ten mecz mianem „arcyważnego” i to nie może dziwić. Jeśli szczecinianie pokonają poznaniaków, odskoczą im na 4 punkty na 11 kolejek przed końcem sezonu. Przypomnijmy, że z taką właśnie przewagą nad… Pogonią rozpoczynał 2022 rok Lech. Szybko ją jednak roztrwonił.


Na zdjęciu: Krzyki Macieja Skorży nie zdały się na nic. Lech przegrał trzeci mecz w tym sezonie ekstraklasy.
Fot. Piotr Matusewicz/Press Focus