Wydarzenie kolejki. Zagrywka va banque

Trener Pogoni Szczecin Kosta Runjaić w ostatnim meczu udowodnił, że nie boi się sięgać po niestandardowe rozwiązania.


Po dotkliwej porażce z Lechem Poznań (0:3) było jasne jak słońce, że w następnym meczu z Radomiakiem sztab szkoleniowy „portowców” musi dokonać przetasowań w podstawowym składzie. Chyba nikt jednak nie spodziewał się, że owe zmiany będą miały znamiona prawdziwej rewolucji kadrowej. Trener Kosta Runjaić zdecydował się bowiem wymienić połowę wyjściowej jedenastki! A dokładniej „tylko” pięciu wcześniejszych pewniaków znalazło się na ławce rezerwowych lub poza meczową „20”. Możemy tylko zastanawiać się i domyślać, czy te zmiany byłyby tak głębokie, gdyby nie rozchorował się Kamil Grosicki.

Skala przeobrażenia zaskoczyła nie tylko kibiców Pogoni, ale również, a może przede wszystkim, przeciwnika. – Spodziewaliśmy się zmian w składzie Pogoni po porażce z Lechem, ale przyznam się szczerze, że tym składem byliśmy trochę zaskoczeni – powiedział po meczu w Szczecinie trener Radomiaka, Dariusz Banasik. I dodał: – Przegraliśmy sromotnie, wysoko. Zespół gospodarzy był zdecydowanie lepszy i zasłużenie wygrał. Od początku to Pogoń kontrolowała przebieg meczu.

Nad postawą swoich podopiecznych piał z zachwytu szkoleniowiec „Dumy Pomorza”, Kosta Runjaić. – Zmiany, które zrobiliśmy, miały w tym meczu duże znaczenie – przyznał niespełna 51-letni Niemiec. – Kamil Drygas strzelił bramkę, Rafał Kurzawa zanotował asystę. Myślę, że solidnie zagrał też Mariusz Fornalczyk. To za faul na nim rywal otrzymał drugą żółtą kartkę. Po dodatkowym tygodniu treningów widać było również, że coraz lepiej w obronie rozumieją się Kostas Triantafyllopoulos i Igor Łasicki. Jestem dumny z całej mojej drużyny, bo cała spisała się doskonale.

Jednym z cichym bohaterem granatowo-bordowych był 19-letni pomocnik Mariusz Fornalczyk, który dwukrotnie „wymusił” żółtą kartkę dla Luizao. W pierwszym wypadku dał się odepchnąć Brazylijczykowi, po czym teatralnie upadł, a potem dał się sfaulować piłkarzowi Radomiaka. Wątpliwości, co do zasadności pokazania drugiej żółtej kartki swojemu zawodnikowi zgłosił trener Banasik. – Sędzia nieco się z nią pospieszył – powiedział. – Był to taki „miękki” faul, a sędziowie zazwyczaj deklarują, że druga żółta kartka musi być zawsze bezdyskusyjna.

Takiego „szczypania duszy” nie miał Fornalczyk, który po raz pierwszy w tym sezonie wybiegł na boisko w podstawowym składzie Pogoni (był to jego 10. mecz w bieżących rozgrywkach. – Byliśmy bardzo zmobilizowani, aby po nieudanym meczu z Lechem wrócić na zwycięski tor – powiedział wychowanek bytomskiej Polonii. – Cieszymy się, że to się udało. Trenuję bardzo ciężko, na każdym treningu daję z siebie sto procent. Trener wynagrodził mi to i z Radomiakiem wyszedłem na boisko w pierwszej jedenastce. Jestem zadowolony ze swojej postawy. Jak na pierwszy mecz w wyjściowym składzie, uważam, że to był pozytywny występ.

Dzięki efektownej wygranej z beniaminkiem z Radomia (4:0) piłkarze Pogoni wrócili na fotel lidera PKO Ekstraklasy, wykorzystując porażkę „Kolejorza” z Rakowem Częstochowa. Sympatycy „Dumy Pomorza” ściskają kciuki, by armada Kosty Runjaicia zdobyła tytuł mistrza Polski, którego „portowcy” w swojej kolekcji jeszcze nie mają. Do zakończenia rywalizacji pozostało jeszcze 10 kolejek, a droga po najcenniejszy laur jest wyjątkowo wyboista. W najbliższej kolejce granatowo-bordowi zmierzą się na wyjeździe z Cracovią, ale w dalszej perspektywie mają jeszcze pojedynek z Rakowem Częstochowa (31 kolejka), który może zadecydować o mistrzowskiej koronie.


Na zdjęciu: Mariusz Fornalczyk (w środku, w niebieskich włosach) napsuł mnóstwo krwi piłkarzom Radomiaka.

Fot. pogonszczecin.pl