Wygra… sprytniejszy, a Farid Ali taki jest

Farid Ali koszulkę GKS-u Jastrzębie zakłada od trzech lat i jest jedną z pierwszoplanowych postaci w zespole trenera Jarosława Skrobacza. Czy ukraiński piłkarz zna odpowiedź na pytanie, dlaczego w tym sezonie jego drużyna zdobyła na własnym boisku zaledwie 9 punktów w ośmiu meczach? – Naprawdę trudno znaleźć sensowną odpowiedź na to pytanie – przyznał szczerze 26-letni pomocnik.

– W każdym meczu walczymy o zwycięstwo, atakujemy, mamy dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Może po prostu mamy mniej szczęścia? Zazwyczaj u siebie kontrolujemy mecz, ale często schowany za podwójną gardą przeciwnik strzela gola po kontrze, ustawia „autobus” przed własnym polem karnym i wtedy trudniej nam odrobić stratę.

Czas zapieprzania

Do pewnego momentu Farid Ali był pewniakiem w zespole GKS-u. potem jednak obniżył loty i stracił miejsce w podstawowej jedenastce. W meczach ze Stomilem Olsztyn i Stalą Mielec nie pojawił się na boisku nawet na minutę, cały mecz grzejąc ławę. W spotkaniu z Wartą Poznań wszedł na murawę dopiero w 56 minucie.

– Czy strata miejsca w składzie zdołowała mnie? Wprost przeciwnie, podwójnie zmotywowała! – zapewnia piłkarz. – Każdy zawodnik ma gorszy okres w swojej karierze, nie zawsze gra na najwyższym poziomie, zdarzają mu się słabsze występy. Ja nie jestem wyjątkiem, mnie też się zdarzyły słabsze mecze. Trener Skrobacz wystawił wtedy najsilniejszy skład w danym momencie, a ja zacisnąłem zęby i walczyłem o powrót do podstawowego składu. Gdy nie gram, mam niemożliwą motywację i na treningach robiłem wszystko, by w następnym meczu zagrać. Mówiąc krótko – zapieprzałem na zajęciach, by udowodnić trenerowi, że jestem gotowy i godny zagrać w następnym spotkaniu.

Zemściło się

Po spotkaniu z Wartą ukraiński pomocnik „wrócił” do łask i grał od pierwszej minuty w spotkaniach z Bytovią i ŁKS-em. Dlaczego po występie w Łodzi jastrzębianie wrócili do domu z pustymi rękami? – Nie byliśmy wcale gorsi od gospodarzy i mieliśmy okazje do zdobycia bramki – przekonuje Farid Ali.

– Po faulu na Bartku Jaroszku należał nam się rzut karny, a nie rzut wolny, ja trafiłem w słupek, chociaż w momencie oddawania strzału byłem pewny, że piłka zatrzyma się w siatce. Adam Żak miał dobitkę i powinien strzelić gola, ale nie trafił w bramkę. W ogóle jako pierwsi mieliśmy dogodną okazję do strzelenia bramki. Niewykorzystane okazje zemściły się i po – moim zdaniem kontrowersyjnym – rzucie karnym straciliśmy drugiego gola.

Ostra wymiana

Dzisiaj jastrzębianie zagrają z będącym w dobrej dyspozycji Podbeskidziem, które na dodatek nie muruje dostępu do swojej bramki, tylko gra otwarty futbol. To zwiększa szanse GKS-u na korzystny wynik? – Mam nadzieję, że w środę będzie bardzo dobre widowisko, bo nasz przeciwnik też preferuje atak – prognozuje Farid Ali.

– Podbeskidzie się nie cofa, grają wyłącznie do przodu, stosując wysoki pressing. Nie wiem, czy z nami zagrają tak samo, mam nadzieję, że tak. Dlaczego? Bo wtedy będzie dużo miejsca z przodu, spodziewam się ostrej wymiany ciosów. Wygra ten, kto będzie miał więcej szczęścia, czyli wykorzysta wypracowane okazje do zdobycia gola. Albo będzie sprytniejszy w polu karnym przeciwnika.

 

Na zdjęciu: Farid Ali (z lewej) miał krótki moment „zastoju”, ale znowu jest ważnym ogniwem w zespole trenera Jarosława Skrobacza.