Wygrała młodość wzmocniona rutyną

Po dwóch latach rezerwy Rakowa Częstochowa wywalczyły awans. Do eksplozji szampanów doprowadziła mieszanka młodości z rutyną.


Patrząc na trybuny, które nie pomieściły wszystkich chętnych do obejrzenia meczu GKS II Tychy – Raków II Częstochowa, rozgrywanego na sztucznej murawie bocznego boiska Stadionu Miejskiego, można było pomyśleć, że tegoroczne baraże były wyjątkowe. Rezerwy wicemistrza Polski już rok temu – po wygraniu rywalizacji w I grupie IV ligi śląskiej – miały okazję przymierzyć się do III ligi, ale ostatecznie podopieczni Tomasza Kuźmy przegrali dwumecz z Odrą Wodzisław Śląski.

Nauka nie poszła jednak w las. Częstochowianie wznieśli się na jeszcze wyższy poziom i tegoroczna mieszanka młodości z rutyną doprowadziła do eksplozji szampanów, które lały się po ostatnim gwizdku sędziego. Drużyna spod Jasnej Góry była przygotowana do wygranej także poza boiskiem, bo po golach zdobytych w końcówce gry przez Szymona Zielonkę rozwinęła baner z napisem „Akademia Raków – Awans do III ligi”.

– Trzecia liga jest wasza – powiedział prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryk Kula, wręczając pamiątkowy puchar kapitanowi Przemysławowi Oziębale. – Gratuluję i życzę powodzenia w kolejny sezonie.

Od radości do spokoju

Na razie jednak nikt w częstochowskim zespole w tak daleką przyszłość nie wybiega. – Po meczu dominowała radość, a następnego dnia zapanował spokój – mówi Tomasz Kuźma. – Doszliśmy do końca pewnej drogi i do 11 lipca mamy urlopy. Ja na najbliższy tydzień „uciekam” od piłki. Jadę z żoną i córeczkami na Podkarpacie, żeby cały ten czas oddać Ani oraz Kai i Klarze. Myślę, że po tych kilku dniach wrócę naładowany energią do nowego wyzwania, bo III liga postawi przed zespołem na pewno znacznie wyższe wymagania.

Wiedzą też o tym osoby decydujące o strukturach organizacyjnych Rakowa, więc czekam na ich decyzje, ale jednego jestem pewien – ten zespół jest głodny wygrywania, bo ono jest wpisane w DNA klubu. Utrzymamy więc ten kierunek, a to znaczy, że drużyna budowana na III ligę będzie silniejsza, żeby mogła walczyć o ambitne cele.

Dawali zespołowi jakość

Wśród obserwatorów spotkań barażowych nie brakowało znawców futbolu, a na trybunach dało się słyszeć opinie, że obie drużyny, które zajęły 1. miejsce w grupach Zina IV ligi, dałyby sobie radę na wyższym szczeblu. – Na pewno mieliśmy w zespole wielu zawodników, którzy ciągnęli naszą grę – dodaje trener częstochowian.

– Można zacząć od kapitana Przemka Oziębały i nie można zapomnieć o Piotrze Malinowskim, a zaraz po nich jednym tchem wymienić przynajmniej dziesięciu kolejnych piłkarzy. Doświadczeni Michał Czekaj, Hubert Tylec, Przemek Mizgała oraz młodsi zawodnicy, jak: wychowanek Dawid Danilczyk, Bartek Chłód, który w Tychach strzelił bardzo ważną bramkę oraz juniorzy, bo Mateusz Niedziałkowski jest z rocznika 2004, a także nasi obcokrajowcy Pedro Vieira i Adrian Balboa oraz inni dawali temu zespołowi jakość.

Najważniejsze, że nie było jednego nazwiska, które wyrastałoby ponad inne, bo dzięki temu to połączenie, a właściwie dobre zbilansowanie doświadczenia i młodości, przyniosło efekt. Jeżeli miałbym już mówić o jednym nazwisku, które odegrało najważniejszą rolę w tym sukcesie, to wskazałbym na dyrektora Akademii Raków, Marka Śledzia. On chyba najbardziej wierzył w ten awans. Postawił na ten zespół i stwarzał warunki do realizacji naszego celu. Wiarą potrafił też zarazić wszystkich pracowników klubu i stworzyliśmy monolit, który teraz może się cieszyć z sukcesu.

Porażka zawsze boli

Było to widać po ostatnim gwizdku, bo wiceprezes PZPN Wojciech Cygan, otoczony ludźmi z kierownictwa Rakowa, uradowany gratulował autorom awansu i sam też odbierał gratulacje. A po drugiej stronie murawy, ze spuszczonymi głowami, schodzili do szatni pokonani tyszanie.

– Porażka zawsze boli – stwierdził ich trener, Sebastian Idczak. – W dodatku ta porażka 0:3 jest zdecydowanie za wysoka i nie oddaje przebiegu gry, bo nawiązaliśmy walkę. Oczywiście, Raków II miał przewagę w doświadczeniu i był faworytem, ale my też stworzyliśmy sobie dobre sytuacje strzeleckie i naszej gry na pewno nie musimy się wstydzić. Patrząc na spuszczone głowy zawodników w szatni powiedziałem, że jestem z nich dumny. Mieli okazję pokazać się w rywalizacji z dobrym rywalem i wykorzystali swoją szansę, o czym świadczy fakt, że czterech dostało zaproszenie do treningów z pierwszym zespołem.

Wierzę, że wykorzystają swoją szansę i będą się dalej rozwijać, a ja – po fajnym okresie pracy z IV-ligową drużyną – wracam do zespołu juniorów. Rezerwy przejmie znowu Jarek Zadylak i mając do dyspozycji kolejny rocznik naszych utalentowanych wychowanków, czyli zawodników urodzonych w 2004 i 2005 roku, będzie przygotowywał drużynę na nowy sezon. Przede wszystkim będzie wprowadzał naszych wychowanków do seniorskiej piłki, bo to jest główne zadanie rezerw w naszym klubie i myślę, że w minionym sezonie zostało ono wykonane.

Baraże do likwidacji

Coraz głośniej zaczyna się też mówić, żeby w rozgrywkach Śląskiego Związku Piłki Nożnej zlikwidować baraże o awans do III ligi. Wiązałoby się to jednak z reorganizacją rozgrywek amatorskich, ale wiele wskazuje na to, że coraz bliżej jesteśmy momentu, w którym pomysł o sformowaniu jednej najwyższej wojewódzkiej ligi oraz całej pozostałej struktury aż do klasy C włącznie zostanie przelany na papier i poddany głosowaniu na walnym zebraniu delegatów. Może więc za rok poznamy ostateczny termin pożegnania z barażami o awans do III ligi.


Na zdjęciu: Motorem napędowym częstochowskich rezerw był doświadczony i ograny na wyższym poziomie Przemysław Oziębała (z lewej).

Fot. Dorota Dusik