Wygrali, ale nie tak to miało wyglądać

 

Wydarzeniem meczu w Warszawie było oczywiście pożegnanie Łukasza Piszczka. Tak jak to było wcześniej zapowiadane przez selekcjonera Jerzego Brzęczka, 34-letni obrońca wybiegł na murawę w wyjściowym zestawieniu biało-czerwonych. Ponad 50 tysięcy kibiców na Stadionie Narodowym zgotowało mu wielką owację na stojąco, a prezes PZPN Zbigniew Boniek wręczył, w podziękowaniu za lata gry w narodowych barwach pamiątkową paterę oraz koszulkę z numerem 66, symbolizującą wszystkie występy „Piszcza” w reprezentacji.

Zrobili mu szpaler

Nasi zaczęli agresywnie i ofensywnie, jak z Izraelem w Jerozolimie w sobotę i już w pierwszej swojej akcji, po dośrodkowaniu Sebastiana Szymańskiego, mogli prowadzić. Skończyło się na rzucie rożnym. Jego wykonawcą był Piotr Zieliński. Dośrodkował dobrze, a Jan Oblak w starciu z Kamilem Glikiem, nie dość daleko wypiąstkował piłkę. Ta trafiła pod nogi Szymańskiego, który z woleja huknął tak, że wylądowała w siatce, a 20-latek cieszył się z premierowego trafienia w narodowych barwach! To był świetny początek. Niestety, gol okupiony został kontuzją Glika, który musiał opuścić boisko. W jego miejsce wszedł Artur Jędrzejczyk. Ta zmiana spowodowała, że trener Brzęczek nie zmieniał po pół godzinie, jak to się mówiło przed meczem Piszczka, a dał mu pograć o kwadrans dłużej.

Kilka minut po trafieniu o mało co nie cieszyliśmy się z kolejnego trafienia, ale po efektownej akcji Kamila Grosickiego, z kilku metrów przestrzelił Zieliński. Nasi piłkarze atakowali, parli do przodu i praktycznie nie schodzili z połowy rywala, dążąc do zdobycia kolejnej bramki. Ta padła tyle, że… dla rywala! Piłkę na prawej stronie otrzymał as Słoweńców Josip Ilićić, łatwo poradził sobie z Arkadiuszem Recą, zagrał do środka, a tam Tim Matavż wpakował futbolówkę do siatki.

W 23 minucie czwartą bramkę w historii swoich gier w reprezentacji mógł zdobyć Piszczek. Uderzał głową po dośrodkowaniu Zielińskiego z rzutu rożnego, ale piłka przeszła nad poprzeczką. Z czasem gra biało-czerwonych straciła animusz z pierwszych minut, a coraz częściej do głosu zaczęli dochodzić goście, na szczęście bez konsekwencji, choć Ilićić na swojej prawej stronie „kręcił” momentami bezradnego Recę…

Nasi kolejną dobrą sytuację mieli w 35 minucie, ale po główce Roberta Lewandowskiego piłka wylądował w rękach Oblaka. Kilka minut później kolejną dobrą akcję przeprowadził na prawej stronie Piszczek, skończyło się jednak tylko na kolejnym rożnym (do przerwy wykonywaliśmy ich aż 8). Już w doliczonym czasie I połowy selekcjoner zdecydował się na zapowiadaną zmianę. Łukasza Piszczka zastąpił Tomasz Kędziora. Odbyło się to w niesamowitych okolicznościach, bo zawodnicy obu drużyn schodzącemu z murawy piłkarzowi zrobili specjalny szpaler, a kilkadziesiąt tysięcy fanów na Narodowym skandowało „Łukasz Piszczek! Łukasz Piszczek!”.

Kapitalny gol „Lewego”

Drugą część nasi piłkarze znowu zaczęli od bardziej zdecydowanych ataków. Do siatki mógł trafić Grzegorz Krychowiak, ale na miejscu był dobrze interweniujący Oblak. Z drugiej strony celnie uderzał Benjamin Verbić.

Tymczasem w 54 minucie kapitalną indywidualną akcję przeprowadził Lewandowski. Ograł w środku pola Rene Krhina oraz Verbicia, wbiegł z piłką w pole karne, uderzył płasko po „długim” rogu bramki Oblaka, tak, że temu nie zostało nic innego, jak wyciągać futbolówkę z siatki. To było kapitalne trafienie! Zaraz potem powinno było być 3:1. Świetnie z prawej strony dogrywał Kędziora, Zieliński uderzył celnie, ale bramkarz Słoweńców sobie znanym sposobem zdołał sparować piłkę. Nasz pomocnik tylko westchnął, a zaraz potem uderzał obok słupka słoweńskiej bramki.

Niestety, po godzinie znowu był remis… Kolejny błąd naszej defensywy, która bez Glika raziła błędami, i po raz kolejny w głównej roli wystąpił duet Matavż – Ilićić. Tym razem ten pierwszy dogrywał, a do siatki trafił piłkarz włoskiej Atalanty Bergamo.

W końcówce tempo gry mocno spadło, a i ciekawych sytuacji było niewiele. Gra toczyła się głównie w środku boiska. Do tego i jedni i drudzy notowali sporo strat. Z naszej strony starali się Krychowiak i Lewandowski, ale bez rezultatu. Tak było do 81 minuty, kiedy to kolejną akcję świetnie rozprowadził „Lewy”. Dograł do Grosickiego, ten głową podał Jackowi Góralskiemu, który z kilku metrów zdobył gola niczym rasowy napastnik. To jego pierwszy gol w biało-czerwonych barwach. Goście kończyli mecz w dziesiątkę po kolejnej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce dla Jasmina Kurticia.

 

Polska – Słowenia 3:2 (1:1)

1:0 – Szymański, 3 min (bez asysty), 1:1 – Matavż, 14 min(asysta Ilićić), 2:1 – Lewandowski, 54 min (bez asysty), 2:2 – Ilicić, 61 min (asysta Matavż), 3:2 – Góralski, 81 min (asysta Grosicki)

POLSKA: Szczęsny – Piszczek (45. Kędziora), Bednarek, Glik (7. Jędrzejczyk), Reca – Szymański (86. Jóźwiak), Góralski, Krychowiak, Zieliński, Grosicki – Lewandowski. Trener Jerzy BRZĘCZEK. Rezerwowi: Skorupski, Majecki, Bielik, Cionek, Furman, Klich, Kownacki, Piątek.

SłOWENIA: Oblak – Stojanović, Blażić, Mevlja, Balkovec – Ilićić, Krhin, Kurtić, Bijol (72. Zajc), Verbić (86. Rep) – Matavż (89 Vućkić). Trener Matjaż KEK. Rezerwowi: Belec, Vidmar, Korun, Mitrović, Sporar, Vućkić, Jokić, Bezjak, Ćerin, Milec.

Sędziował Daniel Siebert. Żółte kartki: Reca (33. faul), Krychowiak (70. faul), Kędziora (86. faul) – Kurtić (2. faul). Czerwona kartka: Kurtić (87 faul).

 


Czytaj jeszcze:

Oddał swój numer, czyli pożegnanie Piszczka