Wszystko zgodnie z planem. Wygrana Jastrzębskiego Węgla

Trener Roberto Santilli zdawał sobie sprawę z tego, że lepszej okazji do wypuszczenia na głęboką wodę nominalnych zmienników niż mecz Jastrzębski Węgiel – MKS Będzin w tym sezonie może już nie być. Dlatego od pierwszych piłek na parkiecie znaleźli się Dawid Gunia i Wojciech Ferens, a w kwadracie dla rezerwowych pozostali Piotr Hain i Julien Lyneel. Efekt? Dominacja gospodarzy była zupełna. Powiedzieć, że MKS Będzin prezentował się na juniorskim poziomie byłoby… obrazą dla młodych adeptów siatkówki.

Jastrzębianie punktowali seriami, a na siatce atakował nawet Lukas Kampa. W szczytowym momencie miejscowi prowadzili 11 punktami (22:11), a trener Santilli sięgnął po najgłębsze rezerwy. Na parkiecie pojawił się nawet absolutny debiutant, Wojciech Szwed, niespełna 19-letni przyjmujący, który jeszcze nigdy w życiu nie grał z seniorami na ligowym poziomie. Roszady w składzie spowodowały, że przewaga JW nieco spadła, ale tego seta przegrać po prostu się nie dało.

Od początku drugiej odsłony gospodarze wrócili do wyjściowego ustawienia, a będzinianie zaczęli grać wreszcie na wyższym poziomie i objęli nawet prowadzenie 6:5. Dobrze na parkiecie czuł się Christian Fromm, którego rywale nie potrafili zatrzymać. Pojawiły się też argumenty po będzińskiej stronie. Skuteczny w ataku był Adrian Buchowski, a w połowie seta petardę (116 km/h) zaserwował Lincoln Williams. Dzięki temu MKS zbliżył się do rywala na jeden punkt (13:12).

Problemem drużyny Gido Vermeulena było jednak to, że nie potrafiła utrzymać dobrego poziomu na dłuższym dystansie. Jastrzębianie pograli zagrywką, blokiem, skończyli dwie kontry (Fromm i Dawid Konarski) i zyskali sześć punktów przewagi. Końcówka partii nie miała zatem historii. Nieźle będzinianie grali w trzecim secie, ale przy stanie po 11 trzy kolejne punkty – dzięki mocy Fromma – zdobyli jastrzębianie. Grzegorz Kosok dołożył blok na środku i nawet dwa błędy Konarskiego w ataku niewiele MKS-owi dały.

Pod koniec seta kontuzji pod siatką doznał Bartłomiej Grzechnik, który skręcił staw skokowy i koledzy znieśli go z boiska. Po chwili przerwy oba zespoły wróciły do gry, której obraz nie uległ zmianie. W końcówce spotkania rozkręcił się Wojciech Ferens i jastrzębski zespół, zgodnie z planem, do zera pokonał najsłabszą drużynę PlusLigi.

Jastrzębski Węgiel – MKS Będzin 3:0 (25:17, 25:20, 25:21)

Sędziowali Jacek Litwin i Mariusz Gadzina. Widzów 2300.
JW: Kampa (1), Ferens (7), Kosok (8), Konarski (15), Fromm (11), Gunia (7), Popiwczak (libero) oraz Bucki (1), Wolański, Szwed (1). Trener Roberto SANTILLI.
MKS: Tichaczek (2), Buchowski (7), Ratajczak (7), Williams (8), Langlois, Grzechnik (7), Potera (libero) oraz Fornal (8), Gregorowicz (libero), Faryna (3), Peszko (1). Trener Gido VERMEULEN.
Bohater Christian FROMM.

Przebieg meczu
I set: 10:4, 15:8, 20:9, 25:17.
II set: 10:8, 15:13, 20:15, 25:20.
III set: 10:9, 15:12, 20:16, 25:21.

 

Jastrzębski Węgiel - MKS Będzin
Credit: Lukasz Sobala / Press Focus