Wygrana po słoweńsku

Łodzianie przyjechali do Lubina z mocnym postanowieniem fatalnej passy porażek i całkiem nieźle weszli w mecz. Aktywny od pierwszych minut był Michał Trabka, który nieźle przymierzył z linii pola karnego, a piłka trafiła w poprzeczkę. O ile w ofensywie drużyna Kazimierza Moskala wyglądała nieźle, o tyle jej postawa – od dłuższego już zresztą czasu – w obronie, to prawdziwy dramat. W 16. minucie spotkania na długie dośrodkowanie zdecydował się Bartosz Slisz. Piłka minęła wszystkich piłkarzy w polu karnym i… odbiła się od słupka. Następnie sporo szczęście miał kompletnie niepilnowany Damjan Bohar, bo futbolówka spadła mu pod nogi.

Wystarczyło trafić w tę część bramki, gdzie nie było Arkadiusza Malarza i było po wszystkim. Słoweński obrońca Zagłębia nie zawiódł i jego zespół objął prowadzenie.

Które podwyższył zaledwie cztery minuty później. Znów jak dzieci we mgle zachowywali się we własnym polu karnym obrońcy ŁKS-u. Po dalekim wrzucie z autu piłkę przejął Bartosz Kopacz. Zakręcił rywalami i zagrał przed bramkę gdzie zupełnie bezkarnie, pomiędzy dwoma łodzianami, stał sobie Sasza Zivec i nie mógł się, ku rozpaczy Malarza, pomylić. Były golkiper Legii po drugim straconym golu dość długo złorzeczył na kolegów i miał całkowitą rację. Do końca pierwszej połowy bramkarz łódzkiej drużyny jeszcze trzykrotnie ratował swój zespół przed stratą gola. A raz, po strzale Filipa Starzyńskiego, piłka trafiła w poprzeczkę. Gospodarze całkowicie przejęli kontrolę nad meczem i mieli chęć na kolejne gole. Na początku drugiej odsłony nadziali się jednak na kontrę.

Piłkę, na czystą pozycję w polu karnym, otrzymał Rafał Kujawa, ale w ostatniej chwili piłkę wytrącił mu Sasza Balić. Zrobił to jednak tak, że futbolówka pojawiła się przed nosem wprowadzonego na boisko po przerwie Piotra Pyrdoła, który nie mógł się pomylić. Chwilę później mecz dla Balicia się skończył. Czarnogórzec doznał urazu i opuścił boisko, ale minęły zaledwie cztery minuty, by Bohar poprawił humory lubińskim kibicom. Nie obyło się jednak bez pomocy rywala. Kolejny „wielbłąd” popełnił Maksymilian Rozwadowicz, tym razem w wyprowadzaniu piłki. Slisz podał do Patryka Szysza. Ten jednak strzału nie oddał, bo sytuację ratować próbował… Rozwadowicz. Próbując wybić piłkę, zaliczył jednak… asystę. Bohar przejął futbolówkę, minął Malarza i spokojnie skierował piłkę do siatki. Do końca spotkania nie wydarzyło się już w tym spotkaniu zbyt wiele i fatalna seria ŁKS-u trwa. Zespół Kazimierza Moskala zaliczył ósmą ligową porażkę z rzędu.

Zagłębie Lubin – ŁKS Łódź 3:1 (2:0)

1:0 – Bohar, 16 min (asysta Slisz), 2:0 – Żivec (asysta Kopacz), 2:1 – Pyrdoł, 50 min (bez asysty), 3:1 – Bohar, 57 min (bez asysty).

KGHM Zagłębie Lubin: Dominik Hładun – Alan Czerwiński, Bartosz Kopacz, Lubomir Guldan, Sasa Balic (53. Damian Oko) – Sasa Zivec, Bartosz Slisz, Jakub Tosik, Filip Starzyński (90+4. Łukasz Poręba), Damjan Bohar – Patryk Szysz (78. Rok Sirk).

ŁKS Łódź: Arkadiusz Malarz – Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz, Jan Sobociński, Artur Bogusz – Dani Ramirez, Łukasz Piątek (73. Pirulo), Ricardo Guima, Dragoljub Srnic (46. Piotr Pyrdoł), Michał Trąbka – Rafał Kujawa.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Asystenci: Marcin Boniek (Bydgoszcz) i Dawid Golis (Łódź). Widzów 4155. Czas gry 95 min. (46+49). Żółte kartki: Ramirez (64. faul), Guima (89. faul).
Piłkarz meczu Damjan BOHAR.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ