Wygrani i przegrani 24. kolejki ekstraklasy

24. kolejka kolejka ekstraklasy. Są tacy, którzy wygrali, bo pozytywnie zaskoczyli i zasłużyli na miano wygranych. Są też i tacy, którzy zawiedli.


WYGRANY…

Odpokutowali winy
Po zeszłotygodniowej druzgocącej porażce z Lechem Poznań Lechia chciała pokazać się z nieco lepszej strony. Piłkarze z Gdańska mieli ku temu okazję w piątek, bo ich przeciwnikiem była ostatnia w tabeli Miedź Legnica. Podopieczni Marcina Kaczmarka brutalnie wykorzystali słabość przeciwników i wygrali 4:0. Mimo tego, że ich sytuacja w tabeli daleka jest od dobrej, taki zryw formy może zadziałać na zespół z Pomorza motywująco.

Wchodzi i strzela
Były piłkarz Legii Warszawa Kacper Kostorz w ostatnich latach nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania się na boiskach ekstraklasy, przede wszystkim przez kontuzje. Zimą przeszedł do Korony Kielce i okazało się, że w roli dżokera czuje się nieźle. Już pod koniec lutego trafił do siatki w ostatnich minutach meczu z Wartą, choć wtedy trafienie nic nie zmieniło – Korona przegrała 1:5. Jednak w minioną sobotę jego gol w doliczonym czasie gry znaczył wiele, bo dał kielczanom zwycięstwo nad Radomiakiem.

Doczekał się gola
Po zimowym okresie przygotowawczym Marcel Wędrychowski zyskał zaufanie trenera Jensa Gustafssona. Skrzydłowy zaczął pojawiać się na boisku w pierwszym składzie, a w sobotnim spotkaniu z Zagłębiem zameldował się na murawie w drugiej połowie i zrobił to, co do niego należało. 21-latek zdobył swojego pierwszego ligowego gola dla szczecińskiej drużyny. Był on o tyle ważny, że Pogoń przez całe spotkanie nie była w stanie trafić do siatki rywala.


PRZEGRANY…

Strefa grozy
Powoli i systematycznie Górnik w tym roku spada coraz niżej w tabeli. Po porażce z rywalem o utrzymanie Jagiellonią zabrzanie znaleźli się w strefie spadkowej. W 2023 roku zespół Bartoscha Gaula tylko raz odniósł zwycięstwo – w meczu ze Stalą Mielec. W pozostałych spotkaniach zasłużenie tracił punkty. Tak też było w sobotę. Górnika nie uratował nawet Lukas Podolski, który odblokował się i w końcu trafił do siatki rywala.

Powtórka z rozrywki
Śląsk Wrocław nie wyciągnął wniosków z ostatniej porażki z Rakowem Częstochowa. Ostatni raz oba te zespoły mierzyły się w sierpniu i wtedy wrocławianie przegrali 1:4. W ostatni piątek drużyna Ivana Djurdjevicia przyjechała do Częstochowy i mecz zakończył się takim samym wynikiem. W praktyce meczowej do momentu wejścia na boisko Johna Yeboaha Śląsk nie miał żadnych argumentów do tego, aby przeciwstawić się liderowi.

Wystarczył jeden strzał
Gdy już wydawało się, że Lech zostanie pokonany, Nika Kvekveskiri strzałem z dystansu pokonał Frantiszka Placha. Piastowi zabrakło niewiele. Od 64 minuty do doliczonego czasu gry utrzymywał się na prowadzeniu, a wystarczył jeden moment, żeby zakończyć mecz jedynie remisem. Porażka jest o tyle bolesna, że w drugiej połowie gliwiczanie pozwolili Lechowi oddać zaledwie jeden celny strzał – ten, który zakończył się golem na wagę 1 punktu dla poznaniaków.


Fot. Marcin Gadomski/Pressfocus