Wygrani i przegrani 32. kolejki ekstraklasy!

32. kolejka ekstraklasy. Są tacy, którzy wygrali, bo pozytywnie zaskoczyli i zasłużyli na miano wygranych. Są też i tacy, którzy zawiedli. Na całej linii. Oni są przegrani. Redakcja „Sportu” tradycyjnie wskazuje, kto na jakie miano zasłużył.


WYGRANY…

Putnocky na ratunek

Nie jest to najlepszy sezon Matusza Putnockiego w polskiej ekstraklasie. Bramkarz, który w wielu polskich klubach stanowił o solidności defensywy, w bieżących rozgrywkach głównie przesiadywał na ławce. Gdy jednak dostaje swoją szansę, to nie zawodzi. Słowak w spotkaniu z Pogonią był strażnikiem dostępu do bramki. W kluczowych sytuacjach ratował swój zespół i to dzięki niemu wrocławianie mogą cieszyć się z niezwykle ważnego remisu.

Szaleństwo w stolicy

Dużo wrażeń przyniósł mecz Legii z Górnikiem Zabrze. Warszawianie szybko rozpoczęli strzelać, a kibice mogli zobaczyć aż 8 goli. Spotkanie mogło zakończyć się na wiele sposobów, zarówno goście, jak i gospodarze mieli mnóstwo szans do zdobywania kolejnych goli. Ostatecznie to drużyna Aleksandara Vukovicia zeszła z boiska zwycięska. Przy okazji po raz pierwszy w barwach Legii do siatki rywali trafił Patryk Sokołowski.

Show Zwolińskiego

Bezbłędny był w minionej kolejce Łukasz Zwoliński. Snajper Lechii Gdańsk postanowił samodzielnie rozprawić się z zespołem Stali Mielec. Strzelanie rozpoczął w pierwszej połowie i wyprowadził swoją drużynę na dwubramkowe prowadzenie. Gdy mielczanie straty odrobiły, 29-latek nie poddał się i zdołał jeszcze w ostatnich minutach spotkania dać Lechii zwycięstwo. Hat-trick w momencie, gdy walczy się o grę w europejskich pucharach, z pewnością smakuje wyjątkowo.

PRZEGRANY…

Raków zatrzymany

Raków Częstochowa miał Cracovię na widelcu. Zespół Marka Papszuna w pierwszej połowie kontrolował spotkanie, zdobył jedną bramkę i kibice oczekiwali na kolejne trafienia. Jednak w drugiej części meczu „Pasom” udało się wyrównać i sprowadzić częstochowian na ziemie. Ekipa spod Jasnej Góry starała się do samego końca zdobyć jeszcze jednego gola, lecz jej próby na nic się zdały.

Podał do przeciwnika

Dla Damiana Węglarza starcie z Wartą było jego pierwszym meczem w ekstraklasie w tym sezonie. Golkiper z pewnością nie będzie wspominał dobrze tego spotkania. Nie tylko dlatego, że wyciągał piłkę z siatki aż trzy razy, ale również przez to, że do utraty jednego z goli sam aktywnie się przyczynił. W pierwszej połowie popełnił gigantyczny błąd przy wyprowadzeniu piłki i podał ją wprost pod nogi Miłosza Szczepańskiego, który z prezentu skorzystał.

Zmiana na gorsze

2 mecze i 1 punkt to nie jest wymarzony bilans nowego trenera. Obraz pracy Mariusza Lewandowskiego staje się jeszcze gorszy, gdy weźmie się pod uwagę porażkę 1:6 z Zagłębiem. Piłkarze z Radomia byli bezradni, nie potrafili odnaleźć się na boisku i popełniali proste błędy, które zostały bezwzględnie wykorzystane przez zespół z Lubina. Z pewnością nie o takiej zmianie myśleli zarządzający Radomiakiem, gdy postanowili zwolnić Dariusza Banasika.


Na zdjęciu: Sergiu Hanca ostudził mistrzowskie zapędy Rakowa Częstochowa.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus