Wygrani i przegrani 4. kolejki ekstraklasy!

4. kolejka ekstraklasy. Są tacy, którzy wygrali, bo pozytywnie zaskoczyli i zasłużyli na miano wygranych. Są też i tacy, którzy zawiedli. Na całej linii. Oni są przegrani. Redakcja „Sportu” tradycyjnie wskazuje, kto na jakie miano zasłużył.


WYGRANI…
1. Przypomniał o sobie

Ponad 5 lat minęło odkąd Barry Douglas pożegnał się z ekstraklasą oraz z Lechem Poznań. W tym sezonie postanowił wrócić na stare śmieci i w minionym spotkaniu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza pokazał, że nie utracił swoich umiejętności. Przypomniał kibicom o swoich możliwościach strzeleckich i z rzutu wolnego zdobył swojego pierwszego gola w tym sezonie. Ten piękny gol otworzył wynik meczu i przyczynił się do zwycięstwa poznaniaków.

2. Popisowa akcja

Król strzelców ekstraklasy z poprzedniego sezonu ma teraz w Legii sporą konkurencję. Do Warszawy sprowadzono Mahira Emreliego, ale Tomasz Pekhart pokazał, że konkurencja nie wpływa negatywnie na jego postawę na boisku. W ciężkim dla „Wojskowych” spotkaniu z Wartą Poznań strzelił bramkę w swoim stylu, czyli głową, uspokajając nieco nerwową grę swojego zespołu. Tym samym rozpoczął na dobre strzelanie w bieżących rozgrywkach.

3. Nie dali sobie strzelić

Piłkarze Górnika Łęczna w niedzielny wieczór przetrwali wiele. Śląsk Wrocław właściwie całą drugą połowę atakował ich bramkę, ale dzielni przyjezdni z Lubelszczyzny bronili się w sposób heroiczny. Przy tym sprzyjało im również szczęście, bo kilka błędów im się zdarzyło. W pierwszej połowie bramkę powinien zdobyć Wojciech Golla, a w drugiej trafienie Fabiana Piaseckiego anulował wóz VAR. Mimo wszystko na ten jeden punkt sobie zasłużyli i sumiennie go wypracowali.


PRZEGRANI…
1. Starania poszły na marne

Tego, co działo się w Gliwicach, nie da się opisać w kilku zdaniach. Płocczanie z dwubramkową stratą i z czerwoną kartką Dominika Furmana doprowadzili w drugiej połowie do wyrównania. To nieprawdopodobne osiągnięcie zapewne kwalifikowałoby ich do grona „wygranych”, ale na ich nieszczęście Piast walczył do końca. Katem drużyny Macieja Bartoszka został Jakub Czerwiński, który w ostatnich minutach spotkania odebrał Wiśle szanse na wywiezienie z Górnego Śląska punktu.

2. Potencjał w ataku, a dziury w obronie

Wisła Kraków przed spotkaniem ze Stalą Mielec była faworytem. Jednak ciężko jest wygrać spotkanie, posiadając tak dziurawą obronę. Najpierw defensorzy „Białej Gwiazdy” zostawili mnóstwo miejsca Aleksandarowi Kolewowi, który bez zastanowienia huknął pod poprzeczkę, a później nie potrafili upilnować w polu karnym jednego z najniższych na boisku – Mateusza Maka. Ofensywny zawodnik Stali bez problemu wyskoczył do główki i pokonał Pawła Kieszka.

3. Pechowo stracony gol

Lechia Gdańsk miała sporo szczęścia – szczególnie przy pierwszej strzelonej bramce. Maciej Gajos fatalnie uderzył z rzutu wolnego, ale piłka odbiła się od muru w taki sposób, że zmyliła Karola Niemczyckiego i wpadła do siatki tuż przy słupku. Ten gol zmusił Cracovię do ataku, a co za tym idzie – odkrycia się w końcowej fazie spotkania. Przez to stracili dwie kolejne bramki i są jedyną drużyną – poza dwójką beniaminków – która w tym sezonie nie poznała jeszcze smaku zwycięstwa.

KJ


Fot. Rafał Rusek/Pressfocus