Wygrani i przegrani 4. kolejki ekstraklasy!

4. kolejka ekstraklasy. Są tacy, którzy wygrali, bo pozytywnie zaskoczyli i zasłużyli na miano wygranych. Są też i tacy, którzy zawiedli. Na całej linii. Oni są przegrani. Redakcja „Sportu” tradycyjnie wskazuje, kto na jakie miano zasłużył.


WYGRANY…

1. Mistrz odhaczony

Górnik Zabrze przed meczem z Legią Warszawa nie był faworytem – na co wskazywały kursy zakładów bukmacherskich – choć wygrali wszystkie trzy poprzednie starcia ligowe. W mediach społecznościowych deprecjonowano zwycięstwa „Górników”, zaznaczając, że nie grali z wymagającymi rywalami, a dopiero mecz z zespołem ze stolicy będzie prawdziwym sprawdzianem. Drużyna z Górnego Śląska udowodniła jednak, że nawet grając przeciwko mistrzom Polski, są w stanie dominować na boisku i pewnie wygrywać.

2. Jest co świętować

Flavio Paixao w sobotę skończył 36 lat i w meczu ze Stalą Mielec sprawił sobie prezent. Już w 4 minucie zdobył swojego 80. gola w ekstraklasie, na którego czekał prawie 3 miesiące. Dodatkowo, przy stanie 2:2 pewnie wykorzystał rzut karny i jego Lechia Gdańsk po raz drugi w aktualnych rozgrywkach zdobyła 3 punkty.

3. Wciąż groźni

Wisła Płock w minionym sezonie często pokonywała bramkarzy rywali po stałych fragmentach gry – w ten sposób zdobyła ponad 21 goli. W piątek pokazali, że nawet bez Dominika Furmana, który najczęściej wznawiał grę ze stojącej piłki, są w stanie w ten sposób wywoływać chaos w defensywie przeciwników. Najpierw zdobyli gola po wyrzucie z autu, a chwilę później po rzucie rożnym. W każdej z tych sytuacji obrona Wisły Kraków była właściwie bezradna.


PRZEGRANY…

1. Dziurawa defensywa

Obrona Podbeskidzia Bielsko-Biała po awansie do ekstraklasy głównie zawodzi. W 4 meczach stracili już 12 bramek, ale po spotkaniu z Rakowem Częstochowa wydaje się, że gorzej już być nie może. Sprokurowali trzy rzuty karne – dwa odgwizdane po faulach i jeden po zagraniu piłki ręką – a ofensywni zawodnicy z Częstochowy nie mieli problemów, żeby przedostawać się w pole karne Martina Polaczka, co potwierdził gol Marcina Cebuli.


2. Wystarczył jeden błąd

Piłkarze Śląska Wrocław oraz Pogoni Szczecin przez większość meczu nie potrafili znaleźć drogi do siatki. Mecz tych zespołów był bardzo wyrównany, lecz żadna ze stron nie stworzyła sobie zbyt wielu klarownych sytuacji do zdobycia gola. Gdy już wydawało się, że zespoły podzielą się punktami, błąd popełnił bramkarz Śląska, Matusz Putnocky, który wychodząc do dośrodkowania, sfaulował Kamila Drygasa w polu karnym. Nie „odkuł” się i nie dał rady obronić strzału z 11. metra, przez co wrocławianie przegrali po raz pierwszy w tym sezonie.


3. Tylko raz „na zero z tyłu”

Artur Boruc przechodząc do Legii Warszawa, miał być pewnym punktem zespołu. Statystyki nie są jednak dla byłego reprezentanta Polski pobłażliwe – w czterech kolejkach ekstraklasy zaledwie raz zachował czyste konto. I choć w poprzednich meczach nie można było mieć do golkipera pretensji, tak w spotkaniu z Górnikiem miał swój udział przy stracie pierwszego gola, gdy wykopał piłkę wprost pod nogi Alasany Manneha. (KP)


Fot. Adam Starszyński/PressFocus