Wygrani i przegrani 1. kolejki PKO Ekstraklasy [ZOBACZ GALERIĘ]

Wygrani i przegrani 1. kolejki PKO Ekstraklasy. Są tacy, którzy wygrali, bo pozytywnie zaskoczyli i zasłużyli na miano wygranych. Są też i tacy, którzy zawiedli. Na całej linii. Oni są przegrani. Redakcja „Sportu” tradycyjnie wskazuje, kto na jakie miano zasłużył.

 

„Bida bez nędzy”

PAP/Marcin Gadomski

Urodzony w 2001 roku Bartosz Bida już w pierwszym spotkaniu nowego sezonu ekstraklasy udowodnił, że obowiązek gry młodzieżowca nie musi być dla zespołów występujących w naszej elicie złem koniecznym. 18-letni rzeszowianin rozpoczął strzelanie w Gdyni. Oby tak dalej! Łącznie spędził na placu gry niespełna godzinę i za cały występ należą mu się słowa uznania.

Na wagę złota

Credit: Lukasz Sobala / PressFocus

Dobry lewy obrońca, to ktoś taki, kto w naszych warunkach jest na wagę złota. A jeżeli potrafi jeszcze strzelić bramkę, to właściciele ekstraklasowych klubów są w stanie głęboko sięgnąć do kieszeni, aby tylko takiego piłkarza zatrzymać u siebie na dłużej. Jesteśmy dalecy od wysuwanie daleko idących teorii, ale wydaje nam się, że Śląsk zyskał niedawno bardzo kompetentnego lewego defensora. Dino Stiglec w starciu z krakowską Wisłą popisał się znakomitym uderzeniem sprzed pola karnego. Dzięki temu drużyna trenera Vitezslava Laviczki zainkasowała na inaugurację komplet punktów.

Czekali całe lata

PAP/Leszek Szymañski

W sezonie 1982/83 Pogoń Szczecin, po raz ostatni, wygrała mecz przy Łazienkowskiej i na powtórzenie takiego osiągnięcia sympatycy „portowców” czekali trzy i pół dekady. Co ciekawe tamto spotkanie było 40 starciem w historii pomiędzy obiema drużynami. Wczoraj szczecinianie zmierzyli się z Legią Warszawa po raz… setny w historii i lepszego rezultatu na uczczenie tak zacnego wyniku nie mogli sobie wymarzyć. Pogoń wygrała zasłużenie. Dzięki świetnym kontratakom, którymi zupełnie legionistów zaskoczyła.

 

Przegrani

 

Gen zatracony

Credit: Lukasz Laskowski / PressFocus

Coś niedobrego dzieje się z Piastem. Wprawdzie zespół Waldemara Fornalika nadal gra całkiem nieźle w piłkę, ale zatracił gen wygrywania. Brakuje mu instynktu samozachowawczego. Tak było w Borysowie, kiedy drużyna prowadziła, ale mecz skończył się remisem. Tak było w rewanżu przeciwko BATE, kiedy znów było 1:0 dla gliwiczan, a mecz wygrał zespół z Białorusi. I tak było w sobotę. Mistrz Polski prowadził w meczu z Lechem przez ponad 80 minut, ale znowu zwycięstwa do końca dowieźć nie zdołał. Przypomnijmy jedynie, że z 17 spotkań rundy wiosennej poprzedniego sezonu Piast wygrał aż 13.

Presja spętała nogi?

Credit: Rafal Rusek / PressFocus

– Wszystko robiliśmy źle. Nie byliśmy sobą na boisku – mówił po porażce z Koroną Kielce, Marek Papszun, szkoleniowiec Rakowa Częstochowa. Drużyna ta, na własnej skórze przekonała się, że I liga, w której wszystkich po kątach rozstawiała, to nie ekstraklasa. Na pewno nie jest tak, że w osiem tygodni zespół stracił wszystkie atuty. Jedyne racjonalne, co przychodzi na myśl, to to, że częstochowianom presja spętała nogi. Bardzo mocno przemeblowana Korona mogła w Bełchatowie wygrać różnicą kilku bramek. Gdyby nie świetnie interweniujący w paru sytuacjach Michał Gliwa.

Gorsi od beniaminka

Lechia
Credit: Piotr Matusewicz / PressFocus

 

Trzecia drużyna rozgrywek poprzedniego sezonu, zdobywca pucharu i Superpucharu Polski przyjechał do Łodzi i… bronił się przed katastrofą. Oczywiście znaczny wpływ na przebieg rywalizacji w tym spotkaniu, szczególnie w jego drugiej połowie, miała czerwona kartka pokazana Żarko Udovicziciowi. Niemniej jednak ŁKS, grając składem przecież pierwszoligowym, powinien drużynę, która kandyduje do miana ligowego potentata, pokonać i to różnicą kilku bramek. Lechia zagrała słaby mecz. No chyba, że była to zasłona dymna przed rywalizacją w europejskich pucharach, ale jakoś nie chce się nam w to wierzyć…

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ