Wygrani i przegrani 1. kolejki PKO Ekstraklasy [ZOBACZ GALERIĘ]
Wygrani i przegrani 1. kolejki PKO Ekstraklasy. Są tacy, którzy wygrali, bo pozytywnie zaskoczyli i zasłużyli na miano wygranych. Są też i tacy, którzy zawiedli. Na całej linii. Oni są przegrani. Redakcja „Sportu” tradycyjnie wskazuje, kto na jakie miano zasłużył.
„Bida bez nędzy”
Urodzony w 2001 roku Bartosz Bida już w pierwszym spotkaniu nowego sezonu ekstraklasy udowodnił, że obowiązek gry młodzieżowca nie musi być dla zespołów występujących w naszej elicie złem koniecznym. 18-letni rzeszowianin rozpoczął strzelanie w Gdyni. Oby tak dalej! Łącznie spędził na placu gry niespełna godzinę i za cały występ należą mu się słowa uznania.
Na wagę złota
Dobry lewy obrońca, to ktoś taki, kto w naszych warunkach jest na wagę złota. A jeżeli potrafi jeszcze strzelić bramkę, to właściciele ekstraklasowych klubów są w stanie głęboko sięgnąć do kieszeni, aby tylko takiego piłkarza zatrzymać u siebie na dłużej. Jesteśmy dalecy od wysuwanie daleko idących teorii, ale wydaje nam się, że Śląsk zyskał niedawno bardzo kompetentnego lewego defensora. Dino Stiglec w starciu z krakowską Wisłą popisał się znakomitym uderzeniem sprzed pola karnego. Dzięki temu drużyna trenera Vitezslava Laviczki zainkasowała na inaugurację komplet punktów.
Czekali całe lata
W sezonie 1982/83 Pogoń Szczecin, po raz ostatni, wygrała mecz przy Łazienkowskiej i na powtórzenie takiego osiągnięcia sympatycy „portowców” czekali trzy i pół dekady. Co ciekawe tamto spotkanie było 40 starciem w historii pomiędzy obiema drużynami. Wczoraj szczecinianie zmierzyli się z Legią Warszawa po raz… setny w historii i lepszego rezultatu na uczczenie tak zacnego wyniku nie mogli sobie wymarzyć. Pogoń wygrała zasłużenie. Dzięki świetnym kontratakom, którymi zupełnie legionistów zaskoczyła.
Przegrani
Gen zatracony
Coś niedobrego dzieje się z Piastem. Wprawdzie zespół Waldemara Fornalika nadal gra całkiem nieźle w piłkę, ale zatracił gen wygrywania. Brakuje mu instynktu samozachowawczego. Tak było w Borysowie, kiedy drużyna prowadziła, ale mecz skończył się remisem. Tak było w rewanżu przeciwko BATE, kiedy znów było 1:0 dla gliwiczan, a mecz wygrał zespół z Białorusi. I tak było w sobotę. Mistrz Polski prowadził w meczu z Lechem przez ponad 80 minut, ale znowu zwycięstwa do końca dowieźć nie zdołał. Przypomnijmy jedynie, że z 17 spotkań rundy wiosennej poprzedniego sezonu Piast wygrał aż 13.
Presja spętała nogi?
– Wszystko robiliśmy źle. Nie byliśmy sobą na boisku – mówił po porażce z Koroną Kielce, Marek Papszun, szkoleniowiec Rakowa Częstochowa. Drużyna ta, na własnej skórze przekonała się, że I liga, w której wszystkich po kątach rozstawiała, to nie ekstraklasa. Na pewno nie jest tak, że w osiem tygodni zespół stracił wszystkie atuty. Jedyne racjonalne, co przychodzi na myśl, to to, że częstochowianom presja spętała nogi. Bardzo mocno przemeblowana Korona mogła w Bełchatowie wygrać różnicą kilku bramek. Gdyby nie świetnie interweniujący w paru sytuacjach Michał Gliwa.
Gorsi od beniaminka
Trzecia drużyna rozgrywek poprzedniego sezonu, zdobywca pucharu i Superpucharu Polski przyjechał do Łodzi i… bronił się przed katastrofą. Oczywiście znaczny wpływ na przebieg rywalizacji w tym spotkaniu, szczególnie w jego drugiej połowie, miała czerwona kartka pokazana Żarko Udovicziciowi. Niemniej jednak ŁKS, grając składem przecież pierwszoligowym, powinien drużynę, która kandyduje do miana ligowego potentata, pokonać i to różnicą kilku bramek. Lechia zagrała słaby mecz. No chyba, że była to zasłona dymna przed rywalizacją w europejskich pucharach, ale jakoś nie chce się nam w to wierzyć…
Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH
e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ