Wygrani i przegrani. Od Igooola, po quo vadis, Legio?

31. kolejka ekstraklasy. Są tacy, którzy wygrali, bo pozytywnie zaskoczyli i zasłużyli na miano wygranych. Są też i tacy, którzy zawiedli. Na całej linii. Oni są przegrani. Redakcja „Sportu” tradycyjnie wskazuje, kto na jakie miano zasłużył.

WYGRANI

Igoool!

Fot. Michał Kość/PressFocus

141 dni czekał Igor Angulo na ligowego gola z gry. Trafił w międzyczasie co prawda do siatki Sandecji, ale z rzutu karnego. Po raz ostatni z akcji strzelił bramkę jeszcze w ub. roku, w listopadowym meczu z… Jagiellonią. Trzeba było tego samego rywala, by Hiszpan – wciąż przecież kandydujący do miana króla strzelców – mocnym akcentem przypomniał o sobie kibicom ekstraklasy.

Serbski szlaban dla „Kolejorza”

Fot. Paweł Janczyk/400mm

Jeżeli w „wyścigu żółwi” (patrz niżej) poznański Lech na końcu sezonu nie zdobędzie wymarzonego tytułu mistrzowskiego, z pewnością wielki wkład w to będzie mieć… bramkarz Korony, Zlatan Alomerović. W tym roku już po raz drugi nie dał się graczom „Kolejorza” pokonać z 11 m. W lutym obronił strzał Christiana Gytkjeara, w piątek nie dał się zwieść Darko Jevticiowi. A poza tym odbierał poznaniakom ochotę do gry i w paru innych momentach!

Król Trójmiasta

Fot: Piotr Matusewicz/PressFocus

Gdyby w tym sezonie Lechia mogła grać w lidze… tylko derbowe mecze z Arką, byłaby mistrzem kraju. Flavio Paixao zaś mógłby z dumą nosić koronę króla strzelców. Trzy mecze z żółto-niebieskimi oznaczały dlań pięć goli, dla gdańszczan zaś – trzy zwycięstwa. Nie ma wątpliwości, kto – przynajmniej w tym sezonie – piłkarsko panuje w Trójmieście.

PRZEGRANI

Wyścig żółwi

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus

Tabela po rundzie zasadniczej – przy zniesieniu zasady podziału punktów – zdawała się wskazywać na to, że kwestia obsady podium jest rozstrzygnięta. Na inaugurację fazy finałowej Lech, Jagiellonia i Legia zgodnie poległy jednak na własnych stadionach – jakby wręcz opędzały się od myśli o fotelu lidera i mistrzowskiej koronie. Niewiele jest lig europejskich, w których czołowe kluby „walczą” o prymat z tak mizerną średnią 1,77 (Lech) i 1,74 (Jaga i Legia) punktu na mecz…

Duński „hamulcowy”

Fot. Jakub Gruca/400mm

Mizernie też wyszła walka Piasta o utrzymanie – przynajmniej w pierwszej kolejce fazy finałowej. Nie to, że gliwiczanie grali źle wszyscy; mieli jednak w swych szeregach zdecydowanie słabe ogniwo. Mikkel Kirkeskov spóźniony był z interwencjami przy obu golach Cracovii (za „asystentem” Michałem Helikiem oraz autorem bramki, Krzysztofem Piątkiem), a i w paru innych okazjach nie przeszkadzał (np. Sergejowi Zenjovowi) w tworzeniu dobrych okazji.

Quo vadis, Legio?

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus

O Legii piszemy co prawda przy okazji „wyścigu żółwi”, nie sposób jednak nie potraktować jej i osobną pozycją w tej rubryce. Na refleksje dotyczące polityki kadrowej przy Łazienkowskiej (tak w składzie, jak i na trenerskiej ławce) wylano już morze atramentu. I… nic; zadziwiające jest brnięcie właściciela w kolejne roszady trenerskie i sięganie po (coraz bardziej) anonimowe nazwiska w tej branży…