Wygrani i przegrani
30. kolejka ekstraklasy. Są tacy, którzy wygrali, bo pozytywnie zaskoczyli i zasłużyli na miano wygranych. Są też i tacy, którzy zawiedli. Na całej linii. Oni są przegrani. Redakcja „Sportu” tradycyjnie wskazuje, kto na jakie miano zasłużył.
WYGRANI
Na suchym lądzie
Miejsca „nad kreską” były dwa. Chętnych do ich zajęcia – trzech. Cel zrealizowali piłkarze Wisły Kraków i Zagłębia Lubin. Jak się okazało, lokaty w pierwszej ósemce mieliby zagwarantowane nawet w przypadku porażek. Ale i tak nie dali się zatopić. Zrobili wszystko, by sobie pomóc i mknąć do mety zmagań w poczuciu dobrze wykonanej roboty.
Czempion, czyli pretendent
Mamy pierwszego mistrza tego sezonu. Został nim Lech Poznań. Radość w Poznaniu duża, mimo że za najlepsze notowania po 30 kolejkach laurów się nie przyznaje. Ale w fazie finałowej to właśnie na Bułgarską będą musieli się pofatygować dwaj najgroźniejsi rywale „Kolejorza” w walce o tytuł – Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa. To sprawia, że na ten moment pretendentem do złota numer jeden pozostają poznaniacy.
Renesans raz jeszcze
Trudno zliczyć, który to już raz odradza się w bieżącym sezonie Legia. Hasło „kryzys” pada przy Łazienkowskiej bardzo regularnie. A konkurenci łatwo dają się nabrać. Dalszy schemat już znamy – przyjeżdża niżej notowany zespół do rzekomo słabego obrońcy tytułu i kończy bój na tarczy. Teraz doświadczyła tego szczecińska Pogoń. Może do końca rozgrywek zdąży ktoś jeszcze. Jeśli tylko legioniści jeszcze raz zechcą zahaczyć o kryzys…
PRZEGRANI
Kraksa na finiszu
Długo wydawało się, że to może być spektakularny finisz w wykonaniu ekipy z Gdyni. Arka wyłożyła się jednak w decydującym momencie sezonu zasadniczego. Na derby Wybrzeża wychodziła z wiarą, że po końcowym gwizdku znajdzie się w grupie mistrzowskiej. Wyniki innych spotkań i tak by to ostatecznie uniemożliwiły, ale bęcki zebrane w arcyprestiżowym starciu od rywala zza miedzy boleć będą długo.
„Żubry” na kulawo
Konsternacja w stolicy Podlasia. Bo też na zupełnie inny scenariusz nastawiali się kibice w Białymstoku. „Jaga” miała z przytupem zakończyć główną odsłonę sezonu i patrzeć na wszystkich z góry. Porażka z płocczanami mocno tę wizję skomplikowała.
Bardziej multi niż kulti
Miało być ładnie i równo jak od linijki, czyli wszystkie mecze rozpoczęte o 18.00 i emocje na wymiar. Jednym słowem – multiliga. Organizator rozgrywek, Ekstraklasa SA, poległ jednak w starciu z kibicami, którzy – działając w porozumieniu – uniemożliwili harmonijne przeprowadzenie finałowej serii gier. Wystarczył do tego gąszcz serpentyn. Co na to ESA? Jest jednym z przegranych minionej kolejki – mimo oręża w postaci szerokiej palety kar. Teraz musi wypowiedzieć wojnę albo znaleźć sposób, by w przyszłości nie dać się ponownie zaskoczyć.