Wyheblowany faworyt

Jeżeli w ciągu 105 minut – bo tak długo trwał mecz – oddaje się jeden (!) strzał w światło bramki, to trudno myśleć o osiągnięciu sukcesu.


Efektowne 3:0 ze „Stalówką” i odzyskanie fotela lidera pozwalało łodzianom stawiać się w roli faworyta w konfrontacji z zespołem, który w 10 spotkaniach po przymusowej przerwie zdobył 7 punktów, tylko dzięki remisom. Konfrontacji niezwykle istotnej, bo wygrana znacznie przybliżałaby Widzew do I ligi.

W niedzielę jednak kompletnie nic im nie wychodziło; grali wolno, schematycznie, bez ładu i składu w ofensywie. W defensywie też nie było błysku i na dobrą sprawę już w 22 sekundzie mogło być 1:0, bo strzał Maksymiliana Hebla z dystansu był minimalnie niecelny.

Gospodarze tym samym wysłali wyraźny sygnał, że chcą utrzymać miejsce dające prawo gry w barażach. W 5 min oko w oko z Wojciechem Pawłowskim stanął Jakub Persak, ale górą był bramkarz gości. Po kwadransie przyjezdni opanowali wydarzenia na boisku, ale tylko pozornie, bo więcej działo się pod ich bramką.

Wielką ochotę na upokorzenie swego byłego klubu przejawiał Daniel Świderski, który zmarnował dwie dogodne okazje. Na gromkie brawa zasłużył Daniel Tanżyna. Znany z twardej gry stoper Widzewa dwukrotnie został poturbowany, a mimo to wracał do gry.

Znacznie boleśniej odczuł zderzenie z Sebastianem Zalepą z 29 minuty. I choć zdołał dotrwać do przerwy, to do szatni już nie doszedł, tylko karetką – z podejrzeniem wstrząsu mózgu – został odwieziony do szpitala. To zdarzenie nie miało wpływu na postawę łodzian w II odsłonie, bo zaczęli ją z większym animuszem. Próbowali strzelać z różnych, ale najczęściej nieprzygotowanych pozycji.

Wyjątkiem była bardzo ładna akcja z 54 minuty, którą powinien sfinalizować Marcin Robak; „główkę” kapitana Widzewa obronił jednak Marcel Zapytowski.

Gdy wydawało się, że goście opanowali sytuację, dał o sobie znać Świderski. Stojąc tyłem do bramki poradził sobie z Sebastianem Rudolem, wyłożył piłkę Heblowi, a ten z 15 m posłał ją w „długi” róg. Łodzianie rzucili się do odrabiania strat i za sprawą Robaka mogli wyrównać, a piłka odbiła się od słupka.

Od 77 minuty goście musieli sobie radzić w dziesięciu. Pawłowski źle obliczył lot piłki po dalekim zagraniu Hebla, zatrzymując ją ręką daleko poza polem karnym. Ujrzał za to czerwoną kartkę, a w bramce musiał stanąć… Wołąkiewicz, gdyż limit zmian zawodników niemłodzieżowych został już wykorzystany. Piłkę w rękach miał dwukrotnie, a jego koledzy nie byli w stanie doprowadzić do remisu.

– Przegraliśmy bardzo ważny mecz i jesteśmy bardzo rozczarowani. Biorę za to pełną odpowiedzialność, ale punkty straciliśmy na własne życzenie i to w bardzo prosty sposób. W drugiej połowie popełniliśmy dwa błędy i to wystarczyło. Ten wynik to dla mnie bardzo duży zawód – nie ukrywał trener Widzewa, Marcin Kaczmarek.


Resovia – Widzew Łódź 1:0 (0:0)

1:0 – Hebel, 64 min

RESOVIA: Zapytowski – Geniec, Persak, Zalepa, Adamski – Krykun (90+9. Feret), Domoń, Hebel (89. Radulj), Płatek (90+8. Kantor) – Antkowiak (70. Twardowski), Świderski. Trener Szymon GRABOWSKI.

WIDZEW: Pawłowski – Kosakiewicz, Rudol, Tanżyna (46. Wołąkiewicz), Kordas – Gutowski, Poczobut (66. Wolsztyński), Możdżeń, Radwański, Ojamaa (72. Mandiangu) – Robak. Trener Marcin KACZMAREK.

Sędziował Grzegorz Kawałko (Białystok).

Piłkarz meczu – Maksymilian HEBEL

Żółte kartki: Hebel, Radulj, Zapytowski – Kosakiewicz, Poczobut, Mandiangu, Wolański (rezerwowy), czerwona Pawłowski (77, ręka poza polem karnym).

Sędziował Grzegorz Kawałko (Augustów


11 KOLEJEK musiała czekać na zwycięstwo Resovia.


Na zdjęciu: Maksymilian Hebel mocno skomplikował życie Widzewowi…

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus