Wyjazdu do Turcji nie żałuję

Jakub KUBIELAS: Po roku spędzonym w tureckiej ekstraklasie wraca pan do Plus Ligi. Co pana do tego skłoniło?
Dawid KONARSKI:– Przede wszystkim chcę podziękować zarządowi Jastrzębskiego Węgla, który zaproponował mi bardzo korzystne warunki i umożliwił ten transfer. Szybko doszliśmy do porozumienia. O tym, dlaczego zdecydowałem się dołączyć do tego klubu zadecydowały trzy elementy. Przekonała mnie wizja budowy mocnego zespołu i walka o najwyższe cele. To projekt na kilka sezonów. Po drugie, otrzymałem bardzo dobry kontrakt. Trzecim aspektem jest osoba trenera Ferdinando De Giorgiego, którego znam bardzo dobrze. Z czasów gry w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, a także w reprezentacji. Cóż, wracam do Plus Ligi, ale nie palę za sobą mostów.

Nie chciał pan dłużej grać dla Ziraatu Bankasi Ankara?
Dawid KONARSKI:– Mogłem zostać w Ziraacie, ale postanowiłem skorzystać z oferty z Jastrzębia. Poprzedni sezon był mieszany w naszym wykonaniu. Początek był dobry, później jednak pojawiały się problemy. W zasadzie byłem jedynym obcokrajowcem, który przez cały sezon nie odniósł kontuzji. Ostatecznie szóste miejsce w lidze to kiepski rezultat, zwłaszcza, że mieliśmy najwyższy budżet w lidze. Mieliśmy grać o zdecydowanie wyższe cele. Trochę niespodziewanym pocieszeniem był finał Pucharu CEV, w którym przegraliśmy z Biełogorie Biełogorod. Wynik sportowy też miał wpływ na moją decyzję. Mocno to przeżywałem i denerwowałem się bardziej, niż kiedy grałem w Polsce.

Czy w związku z tym nie żałuje pan decyzji o zagranicznym wyjeździe? Odchodził pan z Plus Ligi, jako jedna z jej największych gwiazd…
Dawid KONARSKI:– Ani trochę nie żałuję. To było bardzo ciekawe i nowe dla mnie doświadczenie, bo wcześniej nie grałem w zagranicznym klubie. Jestem człowiekiem otwartym na nowe wyzwania i jeżeli w przyszłości pojawi się okazja ponownego wyjazdu za granicę, to dlaczego nie? To był dla mnie jakiś rodzaj sprawdzenia się w nowym otoczeniu. Dopóki się gdzieś nie pojedzie, to się człowiek nie przekona. Zabrałem z Turcji naprawdę solidny bagaż doświadczeń, który na pewno mi się przyda.

Co może pan powiedzieć o siatkówce w tym kraju? O jej poziomie, kibicach, atmosferze na meczach?
Dawid KONARSKI:– W Polsce siatkówka jest bardzo popularna, a w Turcji bezwzględnie króluje piłka nożna. Organizację i atmosferę w halach mamy na najwyższym światowym poziomie. Wyznaczamy trendy. Tam dopiero się tego uczą. W tym sezonie na większości hal był już system challenge i to był plus. Sędziowanie w tureckiej lidze jest o poziom niższe. Naprawdę nie mamy powodu, by narzekać na arbitrów. Jeżeli chodzi o kibiców, to jest ich niewielu. Przeprowadza się transmisje telewizyjne, ale niewiele wiadomo mi o tym, na jakim poziomie jest oglądalność. Najwięcej kibiców pojawiało się na meczach pomiędzy Galatasarayem a Fenerbahce i w Ankarze, kiedy mój Ziraat Bankasi grał z Halkbankiem. To były derby banków. Wtedy fanów było więcej, ale przeważnie graliśmy przy garstce ludzi.

Miał pan czas na to, aby śledzić rozgrywki Plus Ligi?
Dawid KONARSKI:– Miałem ze sobą polską telewizję i śledziłem rywalizację w naszym kraju. Sporo meczów udało mi się obejrzeć. System rozgrywek był w tym sezonie ciekawszy. Dwa zespoły od razu wchodziły do półfinałów, zostały nagrodzone za dobrą postawę w długim i wyczerpującym sezonie zasadniczym. W tym miejscu uważam, że zmniejszenie ilości zespołów w Plus Lidze do 14 to bardzo dobra decyzja. Nie mamy tylu zawodników na bardzo dobrym poziomie, aby pozwolić sobie na 16 drużyn. W minionym sezonie poziom ligi był trochę niższy, ale finalnie nie miało to wpływu na końcowe rozstrzygnięcia.

Czy tytuł mistrza Polski dla Skry Bełchatów, która odebrała go pańskiemu byłemu klubowi, ZAKSIE, to dla pana zaskoczenie?
Dawid KONARSKI:– Nie jestem zaskoczony finałowym rozstrzygnięciem. Sądząc po tym, co działo się w końcówce fazy zasadniczej, a także w półfinałach play offu, faworytem decydującej konfrontacji była dla mnie Skra. Ich forma stale szła w górę. Myślę, że walka o medale była interesująca i mogła się podobać. ZAKSA dominowała przez dwa sezony, ale tym razem znalazła pogromcę. Oczywiście, z racji dwóch sezonów spędzonych w Kędzierzynie-Koźlu trochę bardziej trzymałem kciuki za ten zespół, zresztą cały czas mam kontakt z kolegami. Generalnie to też była dla mnie nowość, bo trzy poprzednie sezony o mistrzostwo Polski walczyłem na parkiecie. Teraz „wystąpiłem” w roli kibica, więc miałem nieco inne spojrzenie. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie znów będę walczył o najwyższe cele, ale już z Jastrzębskim Węglem!