Wyjazdy im nie leżą

Raków w zaległym meczu zmierzy się z Piastem Gliwice.


Będzie to spotkanie kluczowe dla kształtu ligowej tabeli. Częstochowianie w przypadku zwycięstwa obejmą prowadzenie w ekstraklasie. Triumf w Gliwicach nie będzie jednak łatwy do osiągnięcia, szczególnie patrząc na ostatnie wyniki wicemistrza Polski na wyjazdach. Raków jednak nie powinien nazbyt obawiać się czwartkowego meczu, przede wszystkim patrząc na formę gliwiczan.

Przełamać niemoc

Częstochowianie w obecnym sezonie ligowym rozegrali cztery mecze wyjazdowe. Bilans tych spotkań nie jest optymistyczny. Raków wygrał tylko we Wrocławiu. W starciach z Górnikiem Zabrze i Cracovią przegrywał, a w ostatnią niedzielę zremisował z Widzewem. Statystyki strzeleckie także nie napawają optymizmem. Jedynie we Wrocławiu byli oni w stanie zdobyć bramki. Pozostałe mecze kończyli bez zdobyczy, ponadto tracąc w nich pięć goli.

Nie napawa to optymizmem. Częstochowianie w obecnych rozgrywkach zatracili umiejętność zdobywania goli na stadionach przeciwników, choć tworzyli sobie wiele klarownych ku temu sytuacji. Podkreślał to zresztą po spotkaniu w Łodzi szkoleniowiec czerwono-niebieskich. Wicemistrzowie Polski muszą więc znaleźć receptę na przełamanie, aby dopisać do swojego konta kolejne ligowe punkty.

Odpowiedzialność za wypełnienie zadania spocznie na zawodnikach ofensywnych, jednak trudno wskazać konkretnie, na kogo postawi sztab szkoleniowy Rakowa. Patrząc z jednej perspektywy, zmiany będą konieczne, choćby przez fakt na stosunek goli do stworzonych sytuacji, jak choćby Fabiana Piaseckiego, który zaliczył jeden z gorszych występów od transferu do wicemistrza Polski. Sztab dysponuje przecież jeszcze Vladislavsem Gutkovskisem, który liczy na przełamanie w lidze. Łotysz na gola w ekstraklasie czeka od 15 lipca, a więc… pierwszego meczu sezonu.

Powrót jest realny?

Inną kwestią jest zestawienie linii defensywnej pod nieobecność Zorana Arsenicia i potencjalną absencję Milana Rundicia. Mimo to równie ciekawie zapowiada się wybór środkowego pomocnika, który w parze z Giannisem Papanikolaou wybiegnie dzisiaj na murawę. Dotychczas wybór sztabu szkoleniowego padał na Władysława Koczergina, który radził sobie na niej ze zmiennym szczęściem. Jest to piłkarz usposobiony ofensywnie, lepiej czujący się wyżej, na pozycji „10”, stąd ustawienie stricte w linii ataku byłoby dla niego korzystniejsze.

Teraz może mieć ku temu okazję. Po kilku tygodniach przerwy spowodowanej kontuzją do składu wrócił Ben Lederman. Dostał on nawet kilka minut w meczu z Widzewem. Duet złożony z młodzieżowego reprezentanta Polski oraz Papanikolaou świetnie funkcjonował już w poprzednim sezonie. W obecnych rozgrywkach, do momentu kontuzji Ledermana wyglądało to podobnie. Teraz 22-latek wrócił jednak do odpowiedniej formy fizycznej, dzięki czemu jego szanse na występ rosną. Patrząc jednak z drugiej strony, jest jeszcze na ławce rezerwowych inny pomocnik, Gustav Berggren.

Szwed jednak nie może na ten moment uznać swojego pobytu w Częstochowie za udany. Jak do tej pory wystąpił w pięciu meczach Rakowa. Łącznie jednak zebrał zaledwie 95 minut i zdecydowanie więcej czasu przesiaduje na ławce rezerwowych. Jest to o tyle zaskakujące, że Berggren był jednym z wyróżniających się zawodników ligi szwedzkiej. Ponadto w klubie zapowiadano, że to piłkarz, który może z miejsca wskoczyć do pierwszego składu. Tak jednak się nie dzieje i niewiele wskazuje na to, że sytuacja się odmieni, skoro nawet w obliczu kontuzji Ledermana sztab szkoleniowy wolał postawić na Koczergina.


Na zdjęciu: Vladislavs Gutkovskis może dzisiaj przełamać trwającą od dłuższego czasu serię meczów bez gola.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus