Wyjść, jak mężczyźni

Jastrzębski Węgiel po blisko miesiącu przerwy wraca do ligowej walki. I od razu zmierzy się z mistrzem Polski z Kędzierzyna-Koźla.


Jastrzębianie z żalem i sportową złością obserwowali to, co działo się w mijającym tygodniu w Berlinie. Mieli tam być i grać w turnieju Ligi Mistrzów. Niestety, koronawirus pokrzyżował ich plany. Musieli zostać w Polsce, CEV zgodnie z regulaminem przyznał ich rywalom walkowery.

Szansa na pierwsze punkty w Lidze Mistrzów przepadła, ale Jastrzębski Węgiel wraca do krajowej rywalizacji. Przerwa trwała aż 28 dni! I od razu trafiają na najtrudniejszą przeszkodę. W niedzielę (godz. 17.30) do Jastrzębia Zdroju przyjeżdża Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Szczyt po przerwie

Przed przymusową przerwą jastrzębianie radzili sobie wybornie. Z dziewięciu spotkań wygrali aż osiem. Jedynej porażki doznali z ZAKSĄ (1:3). Na niedzielne starcie z pewnością wyjdą więc podwójnie zmobilizowani.

O sukces łatwo nie będzie. Forma drużyny jest bowiem jedną wielką niewiadomą. – Z ZAKSĄ byłoby trudno nawet gdybyśmy teraz byli w swojej najlepszej formie. Przyjeżdża mistrz Polski, zespół złożony z niesamowitych zawodników, którzy w tym momencie prezentują bardzo wysoki, fantastyczny poziom. Więc łatwo nie będzie. Ale musimy mieć głowy uniesione w górę i robić jak najlepiej to, co potrafimy i to, po co tu jesteśmy.

Mam nadzieję, że wyjdziemy na boisko, jak mężczyźni. Bez narzekania i oglądania się na siebie. Jest tak, że na całym świecie ludzie chorują i muszą radzić sobie z niedogodnościami. My też – podkreślił Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla.

Bez węchu i smaku

Siatkarz zdradził dodatkowo, jak zakażenie koronawirusem wyglądało w jego przypadku. – Przez kilka dni bolało mnie całe ciało. Straciłem węch i smak. Do teraz czuje, że nie wszystko jest w porządku, jeżeli chodzi o drogi oddechowe. Udało się jednak utrzymać delikatną aktywność fizyczną i nawet nie mam zakwasów – zauważył. – Najbliższy czas musimy potraktować, jako kolejny… okres przygotowawczy. Ale to nasza praca i ktoś nam płaci za nią pieniądze – dodał.


Czytaj jeszcze: Przeklęty COVID załatwił Jastrzębski Węgiel

Kędzierzynianie też mieli koronawirusa, ale nie wpłynął on negatywnie na ich dyspozycję. Jak wygrywali przez kwarantanną, tak wygrywają i po niej. W bieżących rozgrywkach odnieśli komplet zwycięstw. Nie znaleźli pogromców zarówno w PlusLidze, jak i w Lidze Mistrzów. Ich bilans jest imponujący, 14 zwycięstw, a przecież mierzyli się m.in. trzykrotnie z PGE Skrą Bełchatów (raz w LM) i stracili zaledwie punkt.


Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus