Wymazać czarną plamę z Torunia

Bogdan NATHER: Początek nowego sezonu z pewnością odbiega od waszych oczekiwań. Cztery porażki w pięciu meczach mogą zdołować każdego. Pan też jest przybity obecną sytuacją zespołu?

Kamil SPRATEK: – Na pewno nie jest ona budująca i nie napawa optymizmem. Sami zastanawiamy się, co robimy źle, czemu tracimy bramki i punkty.

I znalazł pan odpowiedź na pytanie, dlaczego wasz dorobek punktowy jest tak skromny?

Kamil SPRATEK: – Wydaje mi się, że brakuje nam szczęścia. Oprócz ostatniego meczu z Elaną Toruń, każdy poprzedni przegrywaliśmy jedną bramką. Mieliśmy sytuacje do zdobycia bramki, ale nie udawało się ich wykorzystać. Z jednym wyjątkiem – strzeliłem dwa gole Resovii i to wystarczyło do zwycięstwa.

Spośród 8 straconych bramek aż 5 padło w I połowie. To efekt braku należytej koncentracji, czy są inne powody „spóźnionego zapłonu”?

Kamil SPRATEK: – Faktycznie, coś jest na rzeczy, bo w mecze z reguły wchodzimy bardzo źle. Brakuje nam koncentracji, wkrada się niezrozumiałe rozkojarzenie. Inne drużyny są nastawione, by nas zaatakować i mocno przycisnąć. Drugie połowy natomiast są w naszym wykonaniu zdecydowanie lepsze; nie mamy nic do stracenia, więc atakujemy śmielej. Ale przyznaję, rozkręcamy się za wolno. Może jesteśmy zestresowani, trochę przestraszeni…

Ostatni – przegrany 0:3 – mecz z Elaną był najsłabszy w tej rundzie?

Kamil SPRATEK: – Myślę, że tak. Do przerwy byliśmy bez argumentów, nie stworzyliśmy żadnej groźnej sytuacji, nie oddaliśmy celnego strzału. W II połowie stwarzaliśmy już jakieś okazje, bo rywale – mając w zapasie dwa gole – nie wychylali się za bardzo.

W środę do Rybnika przyjedzie Widzew Łódź. Na konfrontacje z tak markowymi zespołami nie trzeba chyba specjalnie was mobilizować…

Kamil SPRATEK: – Oczywiście, że nie. „Nakręcamy” się od kilku dni, a ja się cieszę podwójnie, bo nadarza się okazja, by szybko zmazać czarną plamę z Torunia. Zapowiada się fajny mecz, z fajną oprawą kibiców. Byłoby idealnie, gdyby poziom był wysoki, ale my po prostu chcemy wygrać. Na tym nam najbardziej zależy.

Spotkania z renomowanymi przeciwnikami „sprężarka” jest większa?

Kamil SPRATEK: – Tak, ale my sprężamy się na każdy mecz. Podobnie jest z naszymi kibicami. W Toruniu wspierało nas 200 szalikowców.

Łodzianie postrzegani są jako faworyt. Czy z tego powodu powinno się wam grać łatwiej?

Kamil SPRATEK: – Widzew faktycznie jest faworytem, ale nie zapominajmy, że to my gramy przed własną publicznością. U siebie potrafimy wygrać z każdym, co udowodniliśmy w poprzednim sezonie. Poza tym podczas wyjazdowych spotkań naszych środowych rywali szału nie ma; ostatnio przegrali 0:3 ze Stalą Stalowa Wola. Przed sezonem deklarowali, że chcą awansować, a my chcemy im w tym przeszkodzić.