Bez rozgrzewki. Wyprawa im. Stanisława Barei

Pomysł PFN szczególnej sympatii sobie nie zyskał. Jak już posłanka Krystyna Pawłowicz, wzbudzająca rozmaite odczucia i ostra językowo bojowniczka PIS-u, nie wytrzymała, to znaczy, że i pozostali wyznawcy grupy trzymającej dzisiaj władzę mogą wyrazić swoje wątpliwości. Pawłowicz tak skomentowała przedsięwzięcie na Twitterze (pisownia oryginalna): „NIE – dla opłacenia przez PFN /20 mln zł/ podróży jachtem dookoła świata panu M. Kusznierewiczowi! „Promocja Polski” na oceanach?! Cwaniactwo. To ryby i ptaki mają poznawać Polskę w czasie tego rejsu? Niech pryw. sponsorzy „przytulą” żeglarza”.

Wniosek z tego, że przygotowania do podróży ku czci i chwale ojczyzny zaczynają się pod niekoniecznie dobrą gwiazdą. Kusznierewicz oczywiście broni wyprawy i ripostuje (na antenie radia Zet): „W takich czasach kontrowersyjnych żyjemy, że nawet jeżeli ktoś ma dobry pomysł, to i tak spotka się z falą krytyki i hejtu. Natomiast my analizujemy, że po tych dwóch dniach, które były teraz bardzo medialne dla projektu, 30 proc. było pozytywnych, 40 proc. neutralnych i 30 proc. negatywnych wszystkich komentarzy, ale przede wszystkim artykułów, które się pojawiały”.

Każdy widzi i czyta, co chce. Z tego, co wyżej podpisanemu przyszło w tej sprawie przeczytać, co najmniej 90 procent ocen było negatywnych, a wiele z nich odwoływało się do legendarnego filmu „Miś” równie legendarnego reżysera Stanisława Barei, i do klasycznych cytatów ilustrujących potęgę wyzwań, w tym „słomianego misia na miarę naszych czasów…”. No ale widocznie różne artykuły i opinie czytaliśmy.

100-lecie niepodległości to oczywiście znakomita okazja do wyrażania radości, dumy itp. I bez wątpienia znajdą się setki, jeśli nie tysiące pomysłów, by takie święto uczcić. W każdym miejscu Polski – i w miastach, i na wsiach, radośnie i refleksyjnie, z myślą o dzieciach, którym bardzo daleko do dorosłości, i o tych, którzy już weszli w jesień życia. Mogą być projekty skromne, mogą być i spektakularne.

Dlatego warto i trzeba zadać sobie pytanie, czy taką funkcję, promocyjną, patriotyczną i edukacyjną, jest w stanie wypełnić akurat rejs kilku (kilkunastu? kilkudziesięciu?) ludzi, którzy w ciągu owych trzech lat ambitnie zamierzają zawinąć do stu portów – liczba oczywiście nieprzypadkowa – i spotkać się z miejscową ludnością, Polonii oczywiście nie wyłączając.

Skoro już takie różne i różniaste pomysły się pojawiają, to podsuwam i swój; głupszy on chyba nie jest. Mianowicie może by tak PFN sfinansowała letnie, zagraniczne wyjazdy młodych i bardzo młodych ludzi uprawiających lekką atletykę, dżudo, zapasy, a niechby i żeglarstwo? W ten sposób można byłoby lokalnym społecznościom pokazać Polskę bardziej przyziemnymi sposobami niż załoga żaglowca z portowej perspektywy. I niekoniecznie za 20 mln zł.