Wyrwa przed maratonem

Mateusz Wypych nie zagra dziś przeciw swemu byłemu klubowi – ani w żadnym innym meczu do końca sezonu. Starcie z Wartą Poznań będzie testem dla zestawionej na nowo defensywy.

Przed nami maraton. Nie wiem, czy jest drugi zespół, który będzie miał równie krótki czas na odpoczynek. Gramy w sobotę, wtorek i piątek. Trzy mecze na przestrzeni sześciu dni, zdołamy w tym czasie zaliczyć tylko cztery jednostki treningowe.

Część zawodników się cieszy, a część zdaje sobie sprawę, że będzie rotacja. Niczego jednak z tym nie zrobimy. Nie mamy na to wpływu, nie przełożymy przecież tych spotkań – mówi Dietmar Brehmer, trener Odry.

Kto obok „Kamyka”?

Z pewnością zmniejszone pole manewru i możliwość rotacji ma dziś na środku obrony. Podstawowy stoper, Mateusz Wypych, który do Opola trafił rok temu z Warty, nie zagra do końca sezonu. To efekt urazu, jakiego doznał przed tygodniem w konfrontacji z GKS-em Jastrzębie (1:2).

– Niestety, zbyt długo przebywał na boisku i pogłębił naderwanie Achillesa. Nie ma szans, by wrócił. Mamy zdiagnozowane, dlaczego tak się stało, ale zostawimy je dla siebie. Nie będę drążył tematu, powiem tylko tyle, że nie obciążałbym tu naszego sztabu – podkreśla Brehmer.

Wypych w tym sezonie rozegrał 20 meczów, tworząc parę środkowych obrońców z kapitanem Mateuszem Kamińskim. 22-latka teraz trzeba będzie zastąpić. Kandydatów jest dwóch: Piotr Żemło i Konrad Kostrzycki. Żemło w tym sezonie wybiegał w wyjściowym składzie na ligowy mecz 8-krotnie i żadnego z nich Odra nie wygrała.

Kostrzycki z kolei został sprowadzony zimą z III-ligowego Ruchu Zdzieszowice. Na razie ograniczył się do debiutu, który nie wypadł okazale, bo opolanie ulegli Stomilowi Olsztyn 2:4.

– Mamy też takich zawodników jak Trojak czy Bonecki, którzy w razie potrzeby mogą być przesunięci z pomocy na środek obrony. Nie brakuje nam problemów, ale inne zespoły też się przecież z nimi borykają – zaznacza trener drużyny z Oleskiej, który nadal nie ma do dyspozycji kontuzjowanych Witalija Fedotowa czy Kamila Słabego, ale za to może cieszyć się, że po pauzie wracają Mateusz Czyżycki i wspomniany Miłosz Trojak.

Trałka ich „rytmizuje”

Obu zabrakło w przegranym spotkaniu z Jastrzębiem, które skomplikowało położenie Odry w I-ligowej tabeli. Co prawda do plasującego się tuż nad kreską GKS-u Bełchatów traci tylko punkt, ale już do 14. w stawce Stomilu – aż 6. Z drugiej strony, przewaga nad przedostatnią Chojniczanką stopniała do dwóch „oczek”.

– To, że ktoś ma dziś 30 punktów, nie oznacza, że taką formę utrzyma. Zacznie się karuzela. Uważam, że jedni stracą formę, a inni ją zyskają. Ten, kto zachowa chłodną głowę, wyjdzie z tej walki zwycięsko. Aż tak w tabelę nie patrzę, bo wierzę w swój zespół i pracę, jaką wykonujemy. Nie ma w nas poczucia wielkiego stresu. Jest presja, ale taka zdrowa.


Czytaj jeszcze: Pół minuty na wejście


Wyciągamy pozytywy, również z porażki z Jastrzębiem, po której powiedzieliśmy sobie kilka męskich słów. Dyskusja była długa. W dwóch przegranych wiosną meczach – bo tak było również w Olsztynie – prowadziliśmy 1:0 i nie powinniśmy sobie wydzierać punktów w taki sposób. Bierzemy to na klatę i walczymy dalej – mówi Brehmer.

Dziś opolan czeka istne wyzwanie, bo podejmą rozpędzoną Wartę. – Bardzo dobrze zorganizowany zespół, na czele z Łukaszem Trałką, który „rytmizuje” grę. Wie, kiedy przyspieszyć, kiedy zwolnić, to taki bezpiecznik tej ekipy.

My też jednak znamy swoją wartość i wiemy, że jeśli będziemy konsekwentni i unikniemy prostych błędów, to możemy się wiceliderowi przeciwstawić – podkreśla trener Odry.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus