Wyścig z czasem

Niemcy mocno liczyli na mundialową dyspozycję niezwykle utalentowanego Floriana Wirtza. Poważna kontuzja stawia jednak poważny znak zapytania obok jego występu w Katarze.


Kiedy Bayer Leverkusen sprzedawał do Chelsea swoją perłę, jaką był Kai Havertz, płaczu nie było. „Die Werkself” mieli już bowiem gotowego następcę na pozycji uniwersalnego ofensywnego pomocnika, który zapowiadał się nawet jeszcze lepiej niż poprzednik – co szybko zresztą udowodnił. Wirtz to piłkarz z rocznika 2003, tak jak kapitalny w tym sezonie Jamal Musiala, ale zaczął błyszczeć szybciej niż jego rówieśnik z Monachium. Problem w tym, że od połowy marca nie widzieliśmy go na boisku.

Złamali dane słowo

Wirtz zerwał bowiem więzadła krzyżowe. Diagnoza była fatalna dla wszystkich, bo mimo młodego wieku chodziło o największą gwiazdę walczącego o Ligę Mistrzów Leverkusen. Przed kontuzją Niemiec przechodził co prawda przez słabsze tygodnie po niezwykle mocnym początku sezonu, ale i tak miał na koncie 10 goli i 14 asyst w 31 występach na wszystkich frontach. Licznik jego występów w Bayerze wstrzymał się na 78, gdy nie miał jeszcze skończonych 19 lat.

Zresztą jak cenią sobie w Leverkusen Wirtza, pokazuje anegdota, z której nie śmieją się jedynie w Moenchengladbach i Kolonii. Otóż trzy nadreńskie kluby, rywalizujące na wielu płaszczyznach, zawarły ze sobą niepisany pakt dotyczący tego, że nie będą podbierały sobie z własnych szeregów utalentowanych juniorów. Wirtz był natomiast wychowankiem Kolonii, która jednak nie miała pomysłu, jak wprowadzić go do seniorskiego zespołu. Bayer czuł, jak wielkim talentem emanuje piłkarz, dlatego z pełną świadomością złamał dane słowo i… „podkradł” zawodnika. I tak nielubiany już klub – z racji bycia częścią koncernu farmaceutycznego – jeszcze bardziej nadszarpnął swoją renomę w oczach rywali z regionu. Wątpliwe jednak, aby teraz tego żałował…

Kiedy powrót?

Wstępna diagnoza dotycząca więzadeł Wirtza zakładała, że pomocnik ma wrócić do gry we wrześniu tego roku. Był to jednak optymistyczny scenariusz, bo mamy już listopad, a 19-latek nadal jeszcze ani razu nie znalazł się w kadrze meczowej. Dopiero w ostatnim tygodniu października wznowił treningi z drużyną, co oznacza, że jego występ na mistrzostwa świata stoi poważnym znakiem zapytania. Selekcjoner Hansi Flick wierzy jednak w Wirtza. Do niemieckich mediów wyciekła wstępna lista zawodników, których ma na oku menadżer reprezentacji i piłkarz Leverkusen znajduje się na niej.

Przed „Die Werkself” jednak jeszcze tylko 3 spotkania ligowe zanim rozpocznie się mundialowa przerwa. Pewne jest, że w nadchodzącym meczu z Unionem Berlin nastolatek nie zagra, a nie wiadomo, czy sztab zdecyduje się skorzystać z niego w grach przeciwko Kolonii i Stuttgartowi. Trener Xabi Alonso mówił o powrocie „wcześniej niż później”, ale dyrektor sportowy Simon Rolfes nie dawał takich gwarancji i studził nastroje.

– Florian ma jeszcze kilka kroków do zrobienia – powiedział o Wirtzu, który – owszem – trenuje z drużyną, ale jest oszczędzany, nie wchodzi w pojedynki itp.

Z dnia na dzień

– Mój cel po powrocie to być w fizycznej gotowości na sto procent. Muszę się na tym w pełni skoncentrować. Jedyne, co się liczy, to aby postawić kolejny krok. Zobaczymy, jak to się rozwinie w najbliższych tygodniach. Nic nie jest wykluczone, ale planujemy z dnia na dzień. Potem zobaczymy, co będzie najrozsądniejsze – mówił bardzo ostrożnie Florian Wirtz. Brak tego piłkarza na mistrzostwach byłby dla Niemców dużą stratą. Z drugiej jednak strony – trudno wymagać od niego takiej dyspozycji, jak przed kontuzją. Na ogranie i złapanie formy czasu już bowiem nie będzie.


Na zdjęciu: Florian Wirtz miał potencjał, by w Katarze być jednym z motorów napędowych reprezentacji Niemiec.
Fot. Press Focus