Wyszarpali w końcówce!

W dramatycznych okolicznościach Widzew zremisował mecz w Płocku.


Obie drużyny miały o co w tym meczu walczyć. Wisła w zaległym, środowym spotkaniu w końcu przerwała serię noworocznych porażek i pokonała Wartę Poznań. Wczoraj chciała podtrzymać humory i wspiąć się w tabeli, by zbliżyć się do… Widzewa. Forma łodzian jest w ostatnim czasie chwiejna – beniaminek głównie remisował i potrzebował powrotu do zwycięskiej dyspozycji.

Gol do szatni

Dlatego oba zespoły zdawały się podchodzić do siebie z dużym respektem. Akcje przenosiły się z jednej strony boiska na drugą, ale gdy przychodziło co do czego – brakowało dokładności, piłka płatała figle, a strzały wołały o pomstę do nieba. Dopiero w 28 minucie Marek Hanousek zmusił do trudnej interwencji Krzysztofa Kamińskiego, który chwilę później popisał się także czujnym wyjściem poza „szesnastkę”. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do gospodarzy.

Zaczęło się od obiecującego strzału Kristiana Vallo, a potem. „Nafciarze” przeprowadzili składną akcję z udziałem swoich najgroźniejszych graczy. Dominik Furman zagrał dłuższą piłkę do Mateusza Szwocha, ten zgrał ją głową do najaktywniejszego z nich wszystkich Rafała Wolskiego, który wykorzystując niefrasobliwe podejście Mateusza Żyry płaskim uderzeniem trafił do siatki.

Mistrzowie końcówek

Jeśli Widzew chciał ruszyć do odrabiania strat od razu po przerwie, to… nie wyszło mu. Już na początku bowiem żółtą kartkę złapał drugi stoper gości – po Serafinie Szocie napomniany został Żyro. Następnie przyjezdni co prawda przejęli inicjatywę, ale nie za bardzo wiedzieli, co z nią zrobić. Co więcej, musieli uważać na kontry, jak w 58 minucie, kiedy z zupełnego przypadku Wisła ruszyła z akcją dwóch na jednego, ale Wolski za mocno podawał do Bartosza Śpiączki. Dodatkowo gdy już łodzianie zaczęli się nieco rozpędzać, spotkanie zostało przerwane na kilka minut z powodu… zadymienia pirotechniką.

Ścisła i mądra defensywa płocczan, dobrze dowodzona przez Jakuba Rzeźniczaka oraz Steve’a Kapuadiego, stanowiła twardy orzech do zgryzienia dla Widzewa. Goście słabo atakowali, a gospodarze doskonale wiedzieli, że muszą być czujni, ponieważ łodzianie są najgroźniejszą drużyną ekstraklasy, jeśli chodzi o ostatni kwadrans meczów i ich doliczony czas. Przed spotkaniem z „nafciarzami” zdobyli w ten sposób 11 ze swoich wszystkich 27 bramek! Kamiński między słupkami doskonale o tym wiedział i w 83 minucie z trudem wyciągnął się do uderzenia Juljana Shehu, a blisko 10 minut później strzał z powietrza Jakuba Sypka. Nie dał jednak rady w 96 minucie przy uderzeniu Jordiego Sancheza w ogromnym zamieszaniu pod bramką.

Wisła Płock – Widzew Łódź 1:1 (1:0)

1:0 – Wolski, 40 min (asysta Szwoch), 1:1 – Sanchez, 90+6 min

WISŁA: Kamiński – Rzeźniczak, Kapuadi, Chrzanowski – Vallo (80. Sulek), Lesniak, Furman, Tomasik – Wolski (90+4. Warchoł), Śpiączka (80. Sekulski), Szwoch. Trener Pavol STANO. Rezerwowi: Gradecki, Cielemęcki, Gono, Kolar, Kvocera, Pawlak.

WIDZEW: Ravas – Stępiński, Szota, Żyro (89. Kreuzriegler) – Milos (79. Sypek), Hanousek, Kun, Ciganiks (79. Zieliński) – Pawłowski, Sanchez, Hansen (57. Shehu). Trener Janusz NIEDŹWIEDŹ. Rezerwowi: Wrąbel, Czorbadżijski, Zawadzki, Zjawiński.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Asystenci: Adam Karasewicz (Wrocław), Bartosz Kaszyński (Bydgoszcz). Widzów: 4232. Czas gry: 99 min (45+9). Żółte kartki: Sulek (81. faul) – Szota (26. faul), Żyro (47. faul).

Piłkarz meczu – Krzysztof KAMIŃSKI


Fot. Adam Starszynski / PressFocus