Wyważone drzwi

Wydawało się, że awans do 1/8 finału mistrzostw Europy w Łodzi przyjdzie naszym siatkarkom bez większego trudu. A tymczasem w trzecim spotkaniu z Ukrainą przyszło biało-czerwonym wyważać drzwi do następnej rundy. Bo klucz do łatwego zwycięstwa gdzieś się zapodział. Uff, wszystko skończyło się pozytywnie, ale dobrze się stało, że przed najważniejszymi występami dzień wolnego. Trenerzy mają nad czym myśleć przed decydującymi spotkaniami z Belgią oraz Włochami. Dobrze byłoby zdobyć jedno z dwóch pierwszych miejsc w grupie i pozostać na miejscu. Jednak grę trzeba poprawić.

Wymagana czujność

Ukrainki w 1993 r. zdobyły brązowy medal, z kolie w kolejnych 2. turniejach zajmowały 7. lokaty. Teraz notowania znacznie spadły i zajmują 15. lokatę w europejskim rankingu. Jednak trener Jacek Nawrocki przestrzegał przed nadmiernym optymizmem, bo bilans meczów w ME jest remisowy 2-2.

Tym razem nie było żadnych eksperymentów, ponieważ na boisku od początku pojawiły się Magdalena Stysiak oraz Malwina Smarzek-Godek. To znak, że selekcjoner reprezentacji od pierwszej piłki spodziewał się twardej walki punkt za punkt. Zaczęliśmy z przytupem i szybko objęliśmy prowadzenie 8:3. Jednak w dwóch kolejnych ustawieniach stracili po 4 „oczka” i to rywalki wyszły na prowadzenie. To był przede wszystkim wynik słabości w ataku Smarzek-Godek, przeciętnego przyjęcia oraz fatalnej postawy w polu serwisowym. Przy stanie 11:14 trener wykorzystał drugi czas i zrobiło się nerwowo. Tym bardziej że Ukrainki świetnie broniły, z kolie Anastasia Karasowa wprost szalała na boisku.

Niestey, biało-czerwone nie wykazały się czujność i od remisu 19:19 straciły 5 pkti tę odsłonę trzeba spisać na straty. Może ten zimny prysznic może podziałał mobilizująco na biało-czerwone? – zastanawialiśmy się podczas krótkiej przerwy.

Pełna mobilizacja

Trener Nawrocki starał się zachować spokój, ale pewnie wewnętrznie był mocno rozdygotany. Trudno się dziwić skoro zespół stracił pierwszego seta, grając poniżej już wypracowanego poziomu. Ukrainki w I odsłonie nękały zagrywką i zdobyły nią 3 „oczka”. Natomiast Stysiak pierwszego asa zafundowała rywalkom w II partii przy stanie 8:2.

Biało-czerwone nadal nie grały błyskotliwie, ale znacznie więcej błędów zaczęły popełniać Ukrainki i stąd też utrzymywała się bezpieczna przewaga 5, 6 pkt, a potem tylko się powiększała. Może sytuacja została opanowana, bo przecież rywalki nie należą do mocarzy.

Jednak jednak nie zamierzały rezygnować z osiągnięcia jak najlepszego rezultatu i podbijały sporo piłek w obronie, ale też nie były one posyłane z odpowiednią mocą. Stysiak nie wykończyła 3. ataków i w III secie znów zrobiło się gorąco. Na tablicy pojawił się wynik 18:16 i mieliśmy chwilę zwątpienia. Wszystko zakończyło się po naszej myśli, ale najedliśmy się strachu. Przytomnością umysłu wykazała się Joanna Wołosz, która nieoczekiwanie posłała „kiwkę” w wolne pole. Nie trudno o emocje, kiedy się oddaje 8 „oczek” po błędach własnych.
Nie mieć wzlotów oraz upadków i grać stabilnie – tak powinna przyświecać dewiza. A tymczasem było niespokojnie i stąd też do końca drżeliśmy o wynik.

Bez dyskusji

Przed mecze Polek doszło, wydawało się, do ciekawego meczu wicemistrza świata Włoch z Belgią. A tymczasem emocji było jak na lekarstwo, bo Włoszki potrzebowały zaledwie 77 minut, by rozgromić rywalki 3:0 (25:18, 25:21, 25:23). Na dobrą sprawę tylko w ostatniej odsłonie Belgijki, mające w składzie 4. zawodniczki z polskimi korzeniami i podwójnym obywatelstwem, mocno postawiły się i wydawało się, że mają szansę na wygranie seta. Większa rutyna wzięła górę, a ponadto we włoskiej ekipie była Paola Egonu, która zdobyła 28 pkt. Atakowała na poziomie 53% (w I secie 82%!), udanie blokowała (6 pkt) oraz zagrywała (4). Mając taką zawodniczkę, nie można przegrać meczu – mówiono w kuluarach po meczu. I rzeczywiście trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. A po drugiej stronie nie było takiej siły ognia, bo Kaja Grobelna, nominalna atakująca zagrała katastrofalnie i na 14 ataków skończyła zaledwie… jeden (7%). A ponadto Belgijki przystąpiło do meczu niezwykle stremowane i stąd też Włoszki zdominowały wydarzenia na parkiecie. W miarę upływu czasu było już znacznie lepiej, ale to stanowczo za mało, by spróbować „urwać” seta.

Nic to, Belgijki wypełniły zadanie, bo już wyszły z grupy i tylko jedną niewiadomą jest z którego miejsca. Dzisiaj grają z Portugalią i raczej mogą zapisać sobie punkty, z kolei w środę zmierzą się z biało-czerwonymi. Przegrana Belgijek, co w święcie wierzymy, oznacza ich 3. lokatę i wyjazd do Bratysławy. A biało-czerwone pozostaną w grze o pierwsze miejsce w spotkaniu z wicemistrzyniami świata.

– Zapędziły nas w kozi róg – dosadnie podsumowała mecz środkowa reprezentacji Belgii, Dominika Sobolska.

To jednak dopiero nastąpi, z kolei nasze siatkarki korzystają dzisiaj z dobrodziejstw dnia wolnego, ale to wcale nie oznacza błogie lenistwa. Bo podstawowe obowiązki treningowe oraz zajęcia taktyczne trzeba było wypełnić. Pewnie wszystkie dzisiejsze dyskusje siatkarskie będą się toczyły wokół meczu biało-czerwonych z Belgią.

Polska – Ukraina 3:1 (20:25, 25:11, 25:22, 25:15)

POLSKA: Wołosz, Stysiak, Kakolewska, Smarzek-Godek Mędrzyk, Efimienko-Młotkowska, Stenzel (libero) oraz Maj-Erwardt (libero), Grajber, Zarośkińska-Król, Kowalewska, Łukasik. Trener Jacek NAWROCKI.

UKRAINA: Politańska, Stepaniuk, Truszkina, Rychlik, Kodoła, Gierasimowa, Karasowa (libero) oraz Nikołajczuk (libero), Denisowa, Dorsman. Trener Garij JEGIAZAROW.

Sędziowali: Stanislava Simić (Serbia) i Sabine Witte (Niemcy).

I: 9:10, 12:15, 19:20, 20:25.
II: 10:4, 15:9, 20:10, 25:11.
III: 10:8, 15:12, 20:17, 25:22.
IV: 10:7, 15:8, 20:12, 25:15.

Bohaterka – Natalia MĘDRZYK.

 

Na zdjęciu: Natalia Mędrzyk w meczu z Ukrainą grała najrówniej i w wielu sytuacjach ratowała, nasz zespól.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem