Z 2 strony. Pod pokrywką Piasta

Do tej kategorii, bez specjalnego ryzyka, można zaliczyć wczorajszy mecz Arki z Piastem. Ligowe występy tego drugiego – właściwie przez cały dobiegający końca sezon – wywoływały u jego kibiców stan podwyższonych emocji, niespokojne drgnienia duszy, nerwowe spoglądanie to w dół, to w górę tabeli. I każde kolejne spotkanie tę gorączkę podwyższało. Z jednej strony – tylko z rzadka padały satysfakcjonujące dlań wyniki, z drugiej – pojawiały się słuszne skądinąd diagnozy, z których jednak niewiele wynikało. Bo zespół jakby mało był podatny na terapię. A przecież, patrząc na nazwiska, nie powinien znajdować się w strefie, w której trzeba drżeć o utrzymanie, na dodatek na ławce z trenerem, który najpewniej o piłce wie wszystko.

I wczoraj, na stadionie Arki, mieliśmy do czynienia ze swoistą eksplozją tego wszystkiego, co teoretycznie było ukryte, czego się można było domyślać, a co wyłącznie… gotowało się pod pokrywką Piasta. Dojrzałość, skuteczność, szczęście (obroniony przez Jakuba Szmatułę rzut karny, udana perswazja Saszy Żivca w sprawie karnego, VAR w roli sprzymierzeńca), bez którego gliwiczanie tak długo musieli się obywać… Doszła do tego swoista beztroska gospodarzy, którzy już to marnowali swoje szanse, już to stwarzali lub wręcz darowali je gliwiczanom. Może (gospodarze) już tak święcie są przekonani, że ich statusowi, jako klubu ekstraklasowego, nic nie zagrozi, może też myślami byli daleko od swojego stadionu, za to na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie 2 maja będą bronić Pucharu Polski?

Wróćmy zatem do zagadki Piasta, bo przecież pojawi się uzasadnione pytanie o to, czy mieliśmy w Gdyni do czynienia z jednorazowym wykwitem formy, czy początkiem czegoś, na co w Gliwicach tak bardzo czekają. Czyli na grę na miarę obiektywnych możliwości tej drużyny i – w pierwszym rzędzie – na utrzymanie, a w dalszej przyszłości na odgrywanie takiej roli w ekstraklasie, jak chociażby za czasów trenera Radoslava Latala. Swoją drogą jest paradoksem, że bilans Waldemara Fornalika, jakkolwiek spojrzeć – jednej z najbardziej cenionych postaci na trenerskim rynku w Polsce, zamyka się w Piaście 24 rozegranym spotkaniami, z których 5 – licząc to z Arką – zakończyło się zwycięstwami, 11 remisami, a 8 porażkami. Tym bardziej zatem aktualne jest oczekiwanie na to, że zespół z Okrzei w końcu odpali albo… zrzuci pokrywkę.

No a jak nie? No to przypomnijmy tę oczywistość, że Piast – dzięki miastu – uchodzi za klub stabilny, wypłacalny, a więc i rzetelny. A może w tym właśnie tkwi problem? Że jest za spokojnie? Za dobrze? Nielogiczne? Cóż, piłka nożna często opiera się logice. Jak wczoraj…