Z Arabią Saudyjską będzie wielki problem

Rozmowa z Arkadiuszem Radomskim, 30-krotnym reprezentantem Polski, uczestnikiem MŚ 2006.


Gdy we wrześniu rozmawialiśmy po meczach Ligi Narodów, obawiał się pan, czy reprezentacja zdobędzie w Katarze chociaż punkt. Dopytałem o Arabię Saudyjską, a pan stwierdził wprost, że będzie z nią trudno. Teraz – na szczęście – Polska punkt już ma, ale obawy o Arabię chyba pozostały, prawda?

Arkadiusz RADOMSKI: – Pozostały. Poprzez kontakty z ludźmi, którzy mierzyli się z klubami ligi arabskiej, słyszałem, że to są zawodnicy zawsze dobrze przygotowani fizycznie. To drużyna, która jest kolektywem i to się teraz potwierdza. Patrząc po tym, jak oni zagrali z Argentyną, myślę, że będziemy mieli wielki problem – i to większy niż z Meksykiem. Bo uważam, że gdyby Meksykanie wykorzystali szanse, które mieli, to też by się inaczej skończyło. Z drugiej strony wiadomo, że nasz karny powinien być strzelony, chociaż mi się wydaje, że… tam faulu nie było. Obawiam się, że Arabia będzie większym, lepszym i trudniejszym przeciwnikiem do przejścia, bez dwóch zdań.

Gdy zabrzmiał ostatni gwizdek meczu z Meksykiem, jakie myśli chodziły panu po głowie?

Arkadiusz RADOMSKI: – To był bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu, ale mogliśmy go wygrać. Gdyby Robert wykorzystał karnego, myślę, że utrzymalibyśmy to do końca. Poza tym to nie był dobry występ, zero grania, tylko długa piłka, bardzo mało sytuacji stworzonych – można wręcz powiedzieć, że w ogóle. Wygląda to bardzo, bardzo źle i słabo też wyglądamy fizycznie. Stąd moje obawy.

Styl wzbudza krytykę, bo nikt takiego futbolu nie chce oglądać. Ale tak po prawdzie Czesław Michniewicz swój plan zrealizował, bo to, co grała Polska, było w pełni świadome, zamierzone i wypracowane. Gdyby karny został wykorzystany, to narracja byłaby inna?

Arkadiusz RADOMSKI: – Tak, to zostało zrealizowane. Plan był taki, żeby się cofnąć, nie budować gry od tyłu, tylko grać dłuższe podanie i ciężar gry od razu przenieść na meksykańską połowę, aby tam wywalczyć drugą piłkę i stwarzać sytuacje. To się sprawdziło. Tylko kwestia jest taka, czego kibic oczekuje? Wiadomo – sukcesów. Ja jestem i kibicem, i trenerem. Oczywiście również oczekuję sukcesów, ale także fajnej gry dla oka. Żebyśmy grali piłką, próbowali coś stwarzać, atakować pozycyjnie, bo tak wszyscy grają. Jeżeli trener Michniewicz ma inny plan, to ja to szanuję, ale to nie jest moja myśl i ja bym się tym nie kierował.

Ale może jeśli Polacy zagraliby odważniej, wyszli wyżej i dali więcej miejsca Meksykanom, to wtedy nie zakończyłoby się to zbyt dobrze?

Arkadiusz RADOMSKI: – Oczywiście mogłoby tak być. Plan był też taki, a nie inny, bo nie mamy szybkich obrońców. Wiadomo, że tyły trzeba zabezpieczyć, dlatego myślę, że nasz każdy mecz będzie wyglądał tak, jak z Meksykiem. Będziemy ustawieni z tyłu, nie będziemy budować akcji, tylko wszystko będziemy przenosić długim podaniem. Oby tylko coś się udało i żebyśmy jakąś bramkę zdobyli. Ale jak mówię – myślę, że Arabia nas zaskoczy. Na pewno zagra tak samo agresywnie i wysoko, jak z Argentyną. Im wygrana daje wyjście z grupy.

Czy na pewno Saudyjczycy zagrają tak samo jak z Argentyną? Patrząc na statystyki, to za dużo tam nie zrobili. 31 procent posiadania, 3 strzały, 2 celne, gole oczekiwane na poziomie 0,15 i trzy gole Argentyny nieuznane, gdzie decydowały – mimo wszystko – centymetry. Trudno oczekiwać, aby i tym razem tak to wyglądało.

Arkadiusz RADOMSKI: – Argentyna jest mocnym zespołem i trudno jest prowadzić przeciwko niej grę. My jesteśmy dużo słabszą drużyną, dlatego myślę, że w budowaniu gry Arabia będzie częściej niż Polska. Tak jak w spotkaniu z Argentyną, będzie chciała podchodzić wysokim pressingiem i sprowokować do błędu naszych zawodników. Wiadomo, że z Argentyńczykami było o to dużo ciężej, bo w teorii są lepszymi piłkarzami, ale dlatego też uważam, że Saudyjczycy wyjdą dużo bardziej ofensywnie. Też trzeba będzie na to uważać.

Myśli pan, że Robert Lewandowski – czasem ważniejszy od selekcjonera – będzie zadowolony z tego, że to Arabia Saudyjska będzie prowadziła grę?

Arkadiusz RADOMSKI: – Myślę, że trener jest szefem i to on będzie decydował. Liczy się drużyna, a nie Robert i on musi to zaakceptować, bo samemu meczu się nie zwycięży. Wygrywa i przegrywa się zawsze razem.

Stosując ultradefensywny styl trenera Michniewicza i zachowując jego tożsamość, co zrobić, żeby zagrożenia w ofensywie było więcej?

Arkadiusz RADOMSKI: – Wydaje mi się, że to się nie zmieni. Szczególnie patrząc na to, jak my nisko gramy i jak staramy się wychodzić do kontry. Argentyna też nie ma szybkich zawodników w defensywie, w przeciwieństwie do Arabii Saudyjskiej. Więc myślę, że oni nie będą mieli problemu, by zagrać wyżej, bo mają szybkość. Natomiast my, żeby stworzyć jakąś sytuację, musimy zrobić tyle metrów, że jedyne, co będziemy mieli, to – tak mi się zdaje – stałe fragmenty gry. Tutaj też pewnie leży plan trenera Michniewicza, żeby w tym aspekcie coś ugrać.

Szczególnie że Saudyjczycy słyną z szybkości i zwinności, nie z siły. A Robert Lewandowski rzut karny wywalczył w najprostszy możliwy sposób – po prostu się przepychając.

Arkadiusz RADOMSKI: – Ja to widzę trochę inaczej. My wyglądamy na takich fizycznych, ale myślę, że zdziwimy się fizycznością Arabii Saudyjskiej, bo tego na pierwszy rzut oka człowiek nie widzi. Ale patrząc na takie detale, jak piłkarze się poruszają i zachowują się w kontakcie z rywalem, wydaje mi się, że będziemy zaskoczeni. Oczywiście Robert Lewandowski jest na topowym poziomie, ale ja mówię o większości pozostałych reprezentantów.

Dokonałby pan jakichś zmian w składzie?

Arkadiusz RADOMSKI: – Widzę tu Arka Milika. On powinien grać, bo ma jakość i utrzymuje ją. U nas jest jednak strasznie krytykowany. Gra w wielkim klubie i jest nam w stanie bardzo pomóc, dlatego bym na takiego piłkarza stawiał.

Ostatnio można było odnieść wrażenie, że lepiej w duecie z Lewandowskim spisywał się Karol Świderski.

Arkadiusz RADOMSKI: – Tak, miał też dużo szczęścia, strzelał gole. To zawodnik, który ciężko pracuje i uważam, że najbardziej potrzebny jest na końcówki meczów, na jakieś 25-30 minut, kiedy wejdzie na boisko i będzie widoczna jego determinacja. Tak widzę jego rolę.

Czy po Meksyku widzi pan jakieś pozytywne punkty zaczepienia wśród piłkarzy?

Arkadiusz RADOMSKI: – Coś tam swoimi zrywami próbował robić Jakub Kamiński, ale to wszystko za mało. Ogólnie był to słaby mecz całego zespołu i nie widać jakiegoś wielkiego optymizmu. Piotrek Zieliński zagrał rzeczywiście poniżej swojego poziomu, ale mam wrażenie, że on jest jakiś taki podirytowany, podobnie jak Robert Lewandowski. W Napoli jest przyzwyczajony do tego, że przeważają, że są przy piłce, grają kombinacyjnie, płynnie, na jeden kontakt. Jeżeli to się zabija i tego w zespole nie ma, trzeba ciągle za futbolówką biegać, pojawia się irytacja. Dlatego myślę, że Piotrek w następnym meczu pokaże, jak świetnym jest zawodnikiem. Na niego liczę, bo on ma jakość, której nie pokazał, ale wszyscy wiemy, że ją ma.

We wrześniu słuszna krytyka spadała na weteranów w postaciach Grzegorza Krychowiaka i Kamila Glika, ale po Meksyku trudno się do nich o coś przyczepić.

Arkadiusz RADOMSKI: – Kamil grając w niskim pressingu nie ma za dużo przestrzeni za plecami. Jest Wojtek Szczęsny, który dobrze gra na przed polu i w razie czego „czyści”, więc problemu tutaj nie mamy. Przy takim ustawieniu wszyscy są blisko siebie i wtedy łatwiej się broni. Z Krychowiakiem jest tak samo. Jeśli jeden popełni błąd, to drugi jest blisko. Taki jest plan trenera Michniewicza, który na razie się sprawdza.


Na zdjęciu: Czy Piotr Zieliński (z prawej) w meczu z Arabią Saudyjską pokaże swoje najlepsze oblicze?

Fot. Grzegorz Wajda