Z Biegańskim będzie lepiej

Niespodziewany powrót tyskiego pomocnika z Lechii Gdańsk.


Po dwóch meczach rundy wiosennej piłkarze GKS-u Tychy dopisali do swojego jesiennego dorobku zaledwie jeden punkt. Ich zimowe zapowiedzi o pościgu za czołówką można więc póki co włożyć między bajki, bo zamiast zbliżyć się do czołówki podopieczni Dominika Nowaka oddalili się od niej i tracą do strefy barażowej 7 punktów.

Nic więc dziwnego, że potrzebą chwili stało się wzmocnienie zespołu, do którego zimą dołączyli tylko III-ligowiec Kacper Skibicki z rezerw Legii Warszawa oraz dwaj II-ligowcy Radosław Tuleja z Kotwice Kołobrzeg i Jakub Tecław ze Stomilu Olsztyn, bo przesuniętego z IV-ligowych rezerw Michała Oleksego do transferów zaliczyć przecież nie można. W dodatku z tego grona tylko skrzydłowy wypożyczony ze stołecznego klubu i mający na swoim koncie tytuł mistrza Polski znalazł miejsce w podstawowym składzie, a dotychczasowy filar olsztyńskiego zespołu zaliczył jedynie dwa końcowe epizody, w których wyniku nie udało się poprawić.

Z Gdańska do Tychów

Niespodziewanie z pomocą trójkolorowym kolejny raz przyszła Lechia Gdańsk wypożyczając do GKS-u Tychy Jana Biegańskiego. Trzeba jednak dodać, że to dziwny zabieg, bo pozyskany dwa lata temu przez gdańskiego ekstraklasowicza pomocnik z Tychów już w rundzie jesiennej, po występie w europejskich pucharach oraz dwóch spotkaniach w ekstraklasie zawitał do szatni GKS-u i po 11 spotkaniach rozegranych w I lidze wrócił nad morze. Wypożyczenie zostało bowiem skrócone na wniosek gdańszczan, którzy jednak po dwóch tegorocznych występach młodzieżowego reprezentanta Polski znowu doszli do wniosku, że 20-letni pomocnik nie będzie im potrzebny.

Ból i złość

Czy okaże się mężem opatrznościowym tyskiego zespołu? Na odpowiedź na to pytanie trzeba poczekać przynajmniej do sobotniego meczu z Podbeskidziem, ale już teraz możemy być pewni, że jeden zawodnik – nawet przychodzący z najwyższej klasy rozgrywkowej – w pojedynkę meczów wygrywać nie będzie. Do tego potrzebna jest dobra gra całej drużyny.

– Uważam, że druga połowa w meczu z drużyną z Niecieczy była zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu – stwierdził Nemanja Nedić. – Wyszliśmy na nią przegrywając 0:1 i chcieliśmy odrobić straty z nawiązką. Mieliśmy sytuacje, szczególnie po stałych fragmentach, ale nie udało się wykorzystać ani jednej. W polu też nieźle wyglądaliśmy, ale przegraliśmy ten ważny mecz na swoim boisku i czujemy ból i złość, że te dobre, ale niewykorzystane sytuacje nic nam nie dały. Nie zasłużyliśmy na porażkę, ale taka jest piłka nożna. Mam jednak nadzieję, że już w następnym meczu wszystko będzie inaczej wyglądało. Przede wszystkim myślę o punktach, bo gdy gramy dobrze, a nie punktujemy to nikt z tego nie może być zadowolony.

Z dobrą energią

Kapitan GKS-u Tychy doskonale wie także co trzeba zrobić, żeby w następnych meczach w szatni tyskiego zespołu zapanowała wreszcie radość.

– Musimy dalej pracować na treningach i w meczach walczyć w każdym meczu do samego końca – podkreślił stoper z Czarnogóry. – Liczę także na to, że wreszcie VAR uśmiechnie się też do nas. Nie był po naszej stronie ani w Łodzi na meczu z ŁKS-em, ani w Tychach w spotkaniu z Termalicą, ale nie nie chcę tego komentować. Są ludzie którzy to sprawdzają i kontrolują, a my mamy po prostu wychodzić na boisko z oczyszczonymi głowami i dobrą energią. Nie pierwszy raz jesteśmy w trudnej sytuacji, ale nie raz już udowadnialiśmy, że razem potrafimy wychodzić z kłopotów.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus