Z czego Go zapamiętamy?
Oryginalne fetowanie, papieros, miłość do Legii i Górnego Śląska, pisanie legendy w „Cidrach”.
1. CIESZYNKI
„Rocky” łączył trudną sztukę traktowania futbolu jako rzecz najważniejszą na świecie z jednoczesną zabawą na boisku. To ikona „cieszynek” wykonywanych na polskich boiskach. Remigiusz Jezierski imitował po kolei ogród zoologiczny, a Rocki tak monotematyczny nie był.
Lajkonik, jakiego wykonał wraz z zawodnikami Odry Wodzisław (każdy miał pofarbowane włosy!), przeszedł do historii. Podobnie jak zaprezentowanie w Zabrzu orkiestry dętej. Niecałe dwa lata temu w Radzionkowie świętował awans do trzeciej ligi, „strzelając” do grupy kilkudziesięciu zawodników, członków sztabu, pracowników i kibiców, fetujących sukces w wielkim kółku. Na znak „Rocky’ego” wszyscy solidarnie padli na ziemię.
2. PAPIEROSY
Pierwszego dnia pracy w Wodzisławiu trener Franciszek Smuda zapytał, kto pali. Bez wahania zgłosili się Marcin Malinowski i Piotr Rocki. Franz uszanował ich szczerość i poprosił tylko, by nie robili tego w szatni. Papierosy towarzyszyły „Rocky’emu” od 15. roku życia. Rzucił na kilka miesięcy, po zakładzie z żoną. Grał wtedy w Legii Warszawa i wspominał, że nie podziałało to na jego organizm korzystnie. Trenerzy pretensji zwykle nie mieli, widząc, jak mimo nikotyny w organizmie zasuwa na boisku.
3. LEGIA
Chłopak z Bródna. Miał „eLkę” w sercu. Chodził na Żyletę, znał kibicowską starszyznę, brał udział w wyjazdach, na których nieraz dostał po głowie czy plecach. Gdy grał w Marcovii, otrzymał zaproszenie z Łazienkowskiej, ale nie miał większych szans, by się przebić. W ekstraklasie zadebiutował w Polonii, a pierwszego gola strzelił… Legii.
Mógł do niej trafić już w 2002 roku, ale Odra Wodzisław potrzebowała wtedy pieniędzy i wolała sprzedać go do Grodziska. Marzenie „Rocky” spełnił w sezonie 2008/09. Początkowo myślał, że dzwoniący z propozycją dyrektor Marek Jóźwiak go wkręca. Żartów jednak nie było i Rocki trafił do drużyny Jana Urbana, z którym od czasów Górnika był na „ty”. Furory nie zrobił, spędził w Legii sezon, po czym przeniósł się do I-ligowego Podbeskidzia.
4. GÓRNY ŚLĄSK
Można by rzec, że z mlekiem wyssał miłość do Legii, a zakochał się w Śląsku; w Górniku Zabrze, którego stał się kibicem. Do Górnika trafił w sezonie 1996/97 z Hetmana Zamość – i z polecenia wieloletniego przyjaciela, kompana z szatni Dariusza Dźwigały. W Zabrzu grał 3,5 sezonu, tu finalnie osiadł. W województwie śląskim reprezentował jeszcze barwy Odry Wodzisław, Podbeskidzia, GKS-u Tychy, Polonii Bytom, no i Ruchu Radzionków. – W Warszawie mówią na mnie hanys, a gdy wracam do Zabrza – gorol. Ja jestem już chyba taki krojcok – mówił na portalu sportslaski.pl. – W sercu jest Legia, ale na co dzień kibicuję Górnikowi…
5. CIDERLAND
Pierwsze dwa sezony spędził w „Cidrach” między 2010 a 2012 rokiem. Wrócił do Radzionkowa dwa lata później, jako 40-latek. I został jedną z legend żółto-czarnych, bo tak śmiało można powiedzieć. Grał w IV lidze, ale z takim zacięciem, jakby nadal biegał po boiskach ekstraklasowych. Nieustępliwy. Z czasem jego rola przestała się ograniczać tylko do boiska. Szukał dla klubu sponsorów, złapał bakcyla trenerskiego. Ukończył kurs na licencję UEFA A, wiele zawdzięczał Kamilowi Rakoczemu, z którym jako grający asystent w 2018 roku wygrał śląską IV ligę. Gdyby nie konieczność operacji biodra, pewnie grałby dłużej niż do 44. roku życia. Czasem żałował, że nie był mistrzem Polski, nie zadebiutował w reprezentacji, ale wielu piłkarzy z tymi osiągnięciami nawet nie może porównać swojej kariery do tej, jaką miał „Rocky”.
Cześć Jego Pamięci!
Fot. Rafał Rusek/PressFocus/PressFocus