Z drugiej strony. Błasiak: Prawdziwe znaczenie słowa kariera

Jacek Błasiak

Kiedy po meczu z Zagłębiem Lubin litewski trener Zagłębia Sosnowiec Valdas Ivanauskas powiedział, że nie będzie u swoich zawodników tolerował takiego g*wna, już wiedziałem, że ten szkoleniowiec kariery w naszej lidze nie zrobi. Podkreślam – kariery – bo jego przygoda z naszą krajową piłką pewnie jeszcze potrwa.

Dla dobra tego tekstu i dla nieszargania opinii litewskiego szkoleniowca chciałbym przypomnieć właściwe znaczenie słowa kariera. Obecnie używa się go na przykład jako określenia czasu od pierwszego trampkarskiego treningu do ostatniego kopnięcia piłki w pożegnalnym meczu. Bywa, że słyszymy, iż futbolista w swojej karierze zaliczył trzy spadki, co powinno w uszach zazgrzytać jak pociągnięcie kawałkiem szkła po betonie. Kariera to awanse, mistrzostwa, puchary, gole, kilkadziesiąt gier w reprezentacji i transfer do jednego z najlepszych klubów świata, gdzie dalej odnosi się sukcesy. Jeśli jest inaczej, to co najwyżej właśnie przygoda z piłką. To samo dotyczy trenerów.

Aby być dobrze zrozumianym podkreślę, że nie neguję dotychczasowej kariery szkoleniowej Valdasa Ivanauskasa; uważam tylko, że nie uda mu się to w Polsce. Nie uda mu się, bo u nas piłkarze są bardzo… wrażliwi. Jeśli usłyszą, że grają kiłę, załamują się po prostu i ich depresję widać już w każdym kolejnym meczu. A jak usłyszą jeszcze, że wielu z nich wkrótce wyleci z zespołu, to dla takiego trenera umierać już nie będą chcieli. I to nie tylko rodzimi futboliści, ale także stranieri.

Zauważyłem bowiem pewną… prawidłowość. Otóż po debiucie w polskiej lidze gracza z zagranicy często słyszymy: „takiego obrońcy/playmakera/snajpera jeszcze u nas nie było!”, a gdzieś tak do pół roku poziom się wyrównuje, tzn. zagraniczniak dostosowuje się do piłkarzy rodzimych, a nie odwrotnie. Oczywiście przypadki Angulo czy Paixao mogą temu przeczyć, ale niech każdy oceni sam, czy generalnie nie jest tak, jak napisałem.

I właśnie przy tej okazji zrozumiałem intencje Zbigniewa Bońka, który zadecydował o otwarciu naszej ekstraklasy na cały świat. Teraz nie będzie żadnym zaskoczeniem skład zespołu, w którym wystąpią sami obcokrajowcy; oczywiście z jednym polskim młodzieżowcem. Dziesięciu stranierich będzie, mam nadzieję, grać u nas to, co potrafią; to, z czym do nas przyjechali, nie nabierając fatalnych nawyków naszych – cierpiących za miliony (złotych) – piłkarzy.

A co z Polakami, którzy przygodę z piłką naprawdę chcieliby zamienić w karierę? Granice otwarte są w obie strony, nie ma na co czekać. Na szczęście dla nich nabieranie nawyków piłkarzy, z którymi będą grać, może przynieść jedynie dobre efekty. Tylko błagam – jeśli się wam nie powiedzie, nie mówcie, ze trenerzy się na was uwzięli! To takie zaściankowe…