Z drugiej strony. Brzęczek Jerzy – (oby znów) idol młodzieży!

Jako posiadacz opaski dał się przecież poznać również w reprezentacji olimpijskiej, która z IO w Barcelonie przywiozła srebrny medal. W dniu przypadających dziś urodzin i w przededniu rozpoczęcia eliminacji Euro 2020 nie pozostaje nic innego jak życzyć obecnemu selekcjonerowi, żeby hasło sprzed trzech dekad znów stało się aktualne.

Ktoś może powiedzieć, że po nieudanej jesieni to mało realne. OK., będzie bardzo trudne, ale na pewno nie jest niemożliwe. Zwłaszcza że Brzęczek nigdy nie miał wyłącznie z górki. Pamiętam okres, kiedy świetnie radził sobie w Austrii, ale jako pupil Janusza Wójcika niekoniecznie był darzony sympatią przez innych szkoleniowców. Antoni Piechniczek podczas drugiej selekcjonerskiej kadencji długo nie miał przekonania do Jurka. Dopiero po serii prasowych artykułów nawołujących o powrót niewysokiego rozgrywającego, wrócił do kadry. A potem doczekał się nawet opaski w pierwszej reprezentacji, choć sukcesy w drużynie narodowej nie były mu dane.

Z charyzmą musiał się chyba urodzić. W przeciwnym wypadku nie rządziłby szatnią GKS Katowice w najlepszych czasach tego klubu. Przy Bukowej jako zawodnik przeżył zaledwie epizod, ale mimo krótkiego pobytu w królestwie Mariana Magnata Dziurowicza trząsł zespołem. Kiedy w dyskotece w Wiśle pojawili się reporterzy, wystarczył delikatny gest Brzęczka, żeby mocno – i nielegalnie w trakcie zimowego obozu – rozbawiony zespół zwinął się z parkietu i zza zastawionych stolików. W tym czasie Jurek zapraszał już dziennikarzy na piwo; słowem – wystarczył moment, żeby zaczął zarządzać sytuacją kryzysową. Ewentualne opisanie wypadu do lokalu mogło przecież grozić wysokimi karami w klubie. Dla wszystkich uczestników integracji…

Przypadki Brzęczka, jak niewiele innych, mocno odzwierciedlają historię polskiej piłki w minionych dekadach. Mało kto wie, że kluczową osobą przy przeprowadzeniu transferu nastoletniego Jurka do Olimpii był… Ryszard Forbrich. Ten sam, którego kilkanaście lat później Polska poznała pod ksywką „Fryzjer”. Jako człowiek do specjalnych poruczeń szefów klubu z Golęcina pod koniec lat 80-tych, to on dostał konkretne zadanie – przypilnować, żeby nikt, z Górnikiem Zabrze i Zagłębiem Sosnowiec na czele – nie uprzedził milicyjnego zespołu w wyścigu po kartę młokosa. Forbrich wielokrotnie bywał w Częstochowie, także w Truskolasach, i z zadania wywiązał się zgodnie z zaleceniami gwardyjskich mecenasów. Czy wiodąca przez ulicę Warmińską w Poznaniu ścieżka kariery utalentowanego pomocnika była optymalna – dziś oczywiście trudno rozstrzygać. Na pewno jednak okazała się dobra, skoro jako zawodnik się wybił, a dziś prowadzi reprezentację.

Brzęczek nie zawsze miał szczęście, bo kiedy dostał ofertę życia z 1. FC Koeln, doznał także urazu. Choć generalnie kontuzje omijały go szerokim łukiem… Jest jednak szansa, że limit pecha wyczerpał jesienią w Gdańsku, kiedy Robert Lewandowski w meczu z Czechami z metra nie trafił do pustej bramki. Tego w każdym razie, z całego serca, życzę selekcjonerowi. Połamania nóg w kwalifikacjach Euro!

 

Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek