Z drugiej strony. Co i kiedy wyparowało?

Wyłowione z internetu, nie wiem, komu przypisać prawa autorskie, mimo to pozwalam sobie to przytoczyć:

„Dziennikarz do Grzegorza Laty:

– Czy myśli pan, że reprezentacja Polski z 1974 roku wygrałaby dziś z aktualną reprezentacją ?

– Oczywiście

– Ile?

– 1:0

– Tak skromnie?

– Tak, bo większość z nas ma już przecież ponad 70 lat”.

Złośliwe? Oczywiście, choć to złośliwość z gatunku delikatnych, pozbawionych hejtu i grubiaństwa.

A co w istocie różniło tamtą kadrę od tej obecnej? Odpowiedzi może być kilka i każda będzie prawdziwa. Ale najszybciej przychodzi mi do głowy entuzjazm. Lato, Szarmach, Gadocha, Deyna, Maszczyk, Kasperczak i wszyscy pozostali z ekipy Kazimierza Górskiego rzucili wtedy na kolana piłkarski świat. W pierwszym rzędzie wynikami, ale nade wszystko efektownym i radosnym stylem gry. Nie da się tego powiedzieć o tej kadrze, która pojechała do Rosji, abstrahując od tego, że jest kandydatem do miana najsłabszej ekipy mundialu. Może jutro – w meczu z Japonią – obroni się przed takim mianem…

Nie odpowiem na pytanie, dlaczego z tej ekipy wyparował entuzjazm, chociażby ten, który towarzyszył jej jeszcze w trakcie Euro 2016. Panowie są oczywiście starsi o dwa lata, a im kto starszy, temu o entuzjazm trudniej. Na swój sposób mogą być nawet sobą zmęczeni lub wręcz nie mogą na siebie patrzeć. Tylko że – patrząc z profesjonalnego punktu widzenia – ludzie tworzący zespół, w jakiejkolwiek pracy, niekoniecznie sportowej, nie mogą zwalać słabszych wyników na to, że Franka się lubi bardziej, Janka mniej, a Ziutka to się wręcz nie cierpi. Bo albo poważne podejście do obowiązków, albo… wysiadka.

Wszystkie te skojarzenia nasunęły mi się nawet nie po meczu z Kolumbią, a po poniedziałkowych spotkaniach Hiszpanii z Marokiem i Portugalii z Iranem. Ileż w nich było pasji, radości, entuzjazmu właśnie, no i jakości (choć np. Maroko już grało tylko „o honor”)… Widząc to, co działo się w tych meczach, człowiek musiał się zastanawiać, jak biało-czerwoni wypadliby na tle nie Hiszpanii czy Portugalii, lecz Maroka i Iranu. Strach nawet o tym pomyśleć, mając w pamięci wielką smutę w niedzielę i wcześniejszą – w potyczce z Senegalem.

Skoro do mistrzostw byliśmy podobno gotowi pod każdym względem, to może w tym właśnie tkwi odpowiedź? Że za grosz entuzjazmu nie było?