Z drugiej strony. Etap chuchania na zimne

 

Zdarzyło mi się napisać przed miesiącem, w perspektywie meczów ze Słowenią i Austrią, że przy szczęśliwym zbiegu okoliczności, wraz z gwizdkiem kończącym drugą z tych konfrontacji, będziemy się mogli cieszyć z awansu na Euro 2020. Ale te zbiegi okoliczności i tak na by się na nic nie przydały ze względu na wyniki (porażka i szczęśliwy remis), jakie uzyskała nasza reprezentacja. A były te wyniki pochodną stylu, w jakim nasza drużyna rozgrywała te spotkania; stylu, który wywołał powszechny strach o to, co z tą naszą reprezentacją będzie.

Począwszy od tamtych wrześniowych dni ten strach wciąż trwa, nasilając się wraz ze zbliżaniem kolejnych meczów o punkty – meczów, które przy korzystnych wynikach i… szczęśliwym zbiegu okoliczności, mogą nam dać awans na Euro. Owszem, zwraca się uwagę na to, że Łotwa i Macedonia Płn. to outsiderzy naszej grupy i że z takimi rywalami drużynie o dużych aspiracjach – nasza wciąż chyba taką jest!? – nie wypada tracić punktów, ale chwilowo wygląda to bardziej na zaklinanie rzeczywistości, aniżeli pewność co do swojego potencjału. By podkreślić ostrożność, wystarczy się odwołać do już rozegranych meczów z tymi zespołami. Z Macedonią Płn. wygraliśmy na wyjeździe po dość szczególnych zawijasach Krzysztofa Piątka, z Łotwą męczyliśmy się okrutnie na Stadionie Narodowym i dopiero rozpaczliwy zryw w końcówce sprawił, że można było otrzeć pot z czoła. Uwzględniając, że nieco później Łotwa zaliczyła 0:3 u siebie z Izraelem, a następnie – też u siebie – 0:5 ze Słowenią, a jeszcze później z Austrią na wyjeździe 0:6, wartość naszego 2:0 trzeba sprowadzić do wyłącznie trzech punktów.

Wciąż więc jesteśmy na etapie chuchania na zimne, a nie podejmowania wstępnych przymiarek do znalezienia baz treningowo-hotelowych na czas Euro 2020. Ostrożności oczywiście nigdy za wiele, bardziej jednak doskwiera to, że nie bardzo wiemy, w jakim miejscu ta nasza kadra jest, do czego jest zdolna i do czego właściwie sprowadza się jej pomysł na grę? A zwłaszcza, czy Jerzy Brzęczek naprawdę to wszystko – jak mawia młodzież – ogarnia? Trzeba bowiem przyjąć, że jeśli ma się w składzie piłkarzy dobrych, bardzo dobrych i wybitnych, to stopień ich wykorzystania jest za kadencji Brzęczka co najmniej dyskusyjny.

Robert Lewandowski z natury rzeczy jest przypadkiem najbardziej spektakularnym. W ostatnich dziesięciu meczach (w minionych 13 miesiącach) kadry strzelił 2 bramki, tymczasem dla Bayernu tylko w tym roku już 33. Oczywiście, kadra Polski to kadra Polski, a Bayern to Bayern, ale nie sposób nad tymi zestawieniami przejść do porządku dziennego, zwłaszcza jeśli uwzględnić klasę rywali biało-czerwonych, przede wszystkim tych sprzed miesiąca.

Niezależnie od tego zdobycie w meczach z Łotwą i Macedonią Płn. 6 punktów trzeba potraktować jako zadanie obowiązkowe, bo jak nie z nimi, to z kim, jak nie teraz, to kiedy? I jeszcze jako wyraźny sygnał, że pomysł na grę, który jakoby jest, wreszcie się ujawni z tak wytęsknioną mocą i estetyką. Ale czy nie chcemy za dużo?