Z drugiej strony. Grygierczyk: Ten dom murem podzielony

Jest jednak parę elementów, które ów charakter święta mogą zakłócać. Albo zakłócają na pewno.

Po pierwsze, diametralnie różne lokaty zajmowane przez te zespoły. Legia, wiadomo, znów będzie walczyć o mistrzostwo. Zagłębie? Wystarczy rzut oka na tabelę, na sam jej dół. I jeszcze dystans punktowy, jaki je dzieli od bezpiecznej strefy.

Po drugie, trener Legii Sa Pinto na głos mówi, że kocha wszystkich swoich piłkarzy, a co w istocie myśli – to już bardziej obojętne. Dla odmiany Valdas Ivanauskas bez ogródek mawiał ostatnio, że z niektórymi graczami niespecjalnie mu po drodze. I nieważne, co Litwin w istocie myśli. Może kocha, mimo wszystko.

Po trzecie, gołym okiem widać, że Zagłębie to nie drużyna, co dotyczy zarówno, powiedzmy, wymiaru piłkarskiego, jak i psychologicznego. To oczywiste, że jak nie ma wyników, to i o wzajemne ciepłe uczucia trudno, ale skoro tak głośno o podzielonej szatni mówi sam prezes klubu, Marcin Jaroszewski konkretnie, to problem musi być. Zacytujmy: „Szatnia jest podzielona na trzy grupy. Pierwsza dałaby się za drużynę pokroić, druga rozmawia już tylko o pieniądzach (…) Trzecia grupa to gracze neutralni, którzy muszą się jak najszybciej obudzić”. Mocna diagnoza, zapewne prawdziwa, ale na swój sposób bolesna w swojej… bezsilności.

Na zdrowy bowiem rozum – a i dla higieny drużyny – trzeba byłoby się pozbyć dwóch trzecich zawodników. I tych od pieniędzy, i tych od spania. Ci pierwsi o pieniądzach myśleć nie przestaną, ci drudzy najwyraźniej śpią już za długo; może śnią o pieniądzach. Ciekawe w tym kontekście, kto i o co skoczył sobie do gardeł po nieszczęsnym meczu z Lechem?

Ale w tym właśnie wyraża się owa wspomniana bezsilność (jałowość?) diagnozy. Bo to nie jest tak, hop-siup, pozbyć się tylu graczy. A to ważne kontrakty, a to oczekiwanie, że może w końcu zaskoczą i zagrają „jak za dawnych lat”, a to brak na rynku alternatywy, w postaci zawodników odpowiedniej jakości i niemających wygórowanych żądań płacowych…

W Zagłębiu tak czy owak muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, którą drogą pójść. Niechby kosztem spadku, za to w zgodzie z zasadą, że czasem lepiej zrobić krok w tył; po to, by zrobić dwa kroki do przodu. Pewne jest, że z tego sezonu nauki trzeba wyciągnąć. Na przykład tego rodzaju, że trzeba szukać kolejnych, którzy za klub dadzą się pokroić – a najlepiej samemu ich wychować – i że czyjeś tzw. dobre nazwisko i zacne CV nie jest gwarancją czegokolwiek. Bo może (acz nie musi) być gwarancją gadania wyłącznie o pieniądzach.

Szkoda, że przed meczem Zagłębia z Legią takie akurat tematy dominują. Mogłoby być takie fajne święto…

 

Na zdjęciu: W sierpniu w Warszawie Zagłębie przegrało z Legią 2:1.