Błasiak: I komu to przeszkadzało?!

Jacek Błasiak

A jeśli już, to pamięta się je do dziś, wychwalając precyzję Roberta Gadochy i cwaniactwo Grzegorza Laty na mundialu ’74 w meczu z Jugosławią (był kiedyś taki kraj). Dzisiaj jednak bramkarz obstawia obrońcami oba słupki, a sam staje w środku. Ale żeby to stał! On biega po „piątce”, jak pewien szczególny sprzedawca po pustym sklepie, a potem się dziwi, że piłka wpada mu za kołnierz i zaraz do siatki. Jestem przekonany, że gdyby pilnował drugiego słupka piłka byłaby jego!

Wojciech Szczęsny to bardzo dobry bramkarz – innego Juventus by nie kupił! Jednak rzut oka na statystyki meczu w Guimaraes mrozi umysł: gospodarze oddali jeden (!) celny strzał na naszą bramkę. Wojciech Szczęsny znów nic nie nie obronił, nie poprawiając się w tym względzie w stosunku do np. rosyjskiego mundialu! A w tzw. międzyczasie udzielił szczerego wywiadu, z którego ja zapamiętałem taką frazę: „Nie musimy się z niczego tłumaczyć.

Daliśmy z siebie wszystko. Taki jest sport”. I otóż nie! Jest jeszcze coś takiego jak odpowiedzialność za pracę. W czasach gdy ja chciałem zostać wielkim bramkarzem, jeśli piłka wpadła do mojej siatki, to nawet gdy rozum podpowiadał, że nie miałem szans, serce łkało, a samopoczucie było fatalne aż do poniedziałku. A jeśli gol padł z mojej winy, to do dziś pamiętam i budzę się w środku nocy zlany zimnym potem. Dziś się mówi, że bramkarz ma stalowe nerwy, bo nie płacze po zawalonym golu, a ja mówię, że powinien!

W tamtych również czasach projektanci i budowniczowie mostu podczas próby wytrzymałości schodzili na dół. Tak, pod ten most! Jak coś spartaczyli, to już rzeczywiście nie musieli się tłumaczyć; może Panu Bogu, jeśli byli wierzący. I dlatego, wbrew niektórym sprawozdawcom, komentatorom i marudom, staję po stronie Jerzego Brzęczka, który nie nakazał frontalnego ataku tylko po to, żeby mistrzów Europy upokorzyć, a postarał się o zatrzymanie tego jednego punktu, który przecież jest w rozrachunku niesłychanie istotny. Bo gdyby husaria poszła na całość, a naprawdę piłkarsko znakomici rywale, grając w osłabieniu strzeliliby nam drugiego gola, selekcjoner musiałby zejść pod most…

W trakcie pisania tego tekstu ukazał mi się Trener Tysiąclecia, Kazimierz Górski, i powiedział: „Ty si nie chandrycz! Mi si wydaji, bronił będzi Kolega Fabiański”. Dzięki, stokrotne dzięki, Panie Kazimierzu Wielki!