Z drugiej strony. Intruz z 3 ligi

W Pucharze Polski na placu boju pozostało – na razie – siedem drużyn.


W tym zacnym gronie są tylko dwa zespoły z ekstraklasy (Raków Częstochowa i Legia Warszawa), jeden pierwszoligowiec (Górnik Łęczna), aż trzej przedstawiciele 2 ligi oraz „intruz” w tym gronie, czyli trzecioligowa Lechia Zielona Góra. Ósmym ćwierćfinalistą będzie ktoś z duetu Sandecja Nowy Sącz – Śląsk Wrocław, lecz kwestia wyłonienia zwycięzcy tego pojedynku na razie jest zawieszona w próżni.

Zatrzymajmy się chwilę przy Kopciuszku pucharowej rywalizacji. Drużyna z Zielonej Góry we wcześniejszej fazie rozgrywek odesłała do kąta Podbeskidzie Bielsko-Biała i Jagiellonię Białystok, teraz wyrzuciła za burtę Radomiaka. Przed tym ostatnim pojedynkiem trener 3-ligowca Andrzej Sawicki nie pompował balonika, ale wierzył w swoich podopiecznych. – Wierzę w magię pucharów – powiedział 48-letni szkoleniowiec. – Powtarzam to wszem i wobec. Wierzę, że w jednym meczu może się zdarzyć wszystko. Pokazaliśmy już w tej edycji, że stać nas na sprawienie sensacji. Mimo tego uczulam zawodników, że musimy być tak naprawdę skupieni na lidze. Puchar traktujemy jak wielką przygodę. Proszę mi wierzyć, że nie ma nadmiernej ekscytacji tymi wydarzeniami.

I słowo stało się ciałem – przedstawiciel ekstraklasy znowu musiał obejść się smakiem. Lechia tym samym powtórzyła osiągnięcie w Pucharze Polski sprzed 35 lat! – Ranga spotkania z Radomiakiem była oczywista – stwierdził Andrzej Sawicki. – Tamta drużyna Lechii była drużyną zawodową. Jako młody chłopak pamiętam tamte czasy. Tutaj należy się jeszcze większy szacunek moim piłkarzom, bo część z nich poza grą w piłkę normalnie pracuje.

Tegoroczne sukcesy w Pucharze Polski na pewno nie pozostaną bez echa i zielonogórzanie – wcześniej, czy później – powinni liczyć się ze stratą kilku wyróżniających się piłkarzy, na których zarzucą sieci bardziej od nich renomowane kluby. – Trzeba być szczerym – to jest okno wystawowe dla wszystkich – stwierdził filozoficznie trener Sawicki.

Teraz o niedokończonym meczu w Niepołomicach. Żeby nie było niedomówień i wątpliwości – stanowczo potępiam zachowanie garstki sympatyków Śląska, którzy podczas serii rzutów karnych kierowali wobec piłkarza Sandecji, Senegalczyka Maissy Falla, rasistowskie okrzyki. To nieistotne, jak liczna była to grupa, po prostu stała się rzecz obrzydliwa. Incydent godny ubolewania i wymagający zdecydowanej reakcji ze strony futbolowej centrali. Komisja Dyscyplinarna PZPN podejmie decyzję w tej sprawie w najbliższy czwartek, 17 listopada.

Nie wiem, jaką decyzję podejmie PZPN, ale jeżeli będzie to walkower dla pierwszoligowca, otworzy to pole do popisu dla kombinatorów. Nie twierdzę, że takowymi są zawodnicy Sandecji, ale mogą zainspirować kibiców innych drużyn, którzy sięgną po taką „broń” w następnych spotkaniach pucharowych. Rozstrzygający boiskowe spory w Niepołomicach sędzia Sebastian Jarzębak nie znalazł powodów, by przerwać serię rzutów karnych, zrobili to piłkarze Sandecji, schodząc z boiska.


Na zdjęciu: Bramkarz Wojciech Fabisiak jest jednym z głównych architektów awansu Lechii Zielona Góra do ćwierćfinału Pucharu Polski.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus