Z drugiej strony: Kawaler czeka na dom

Mowa choćby o Wiśle Kraków, Śląsku Wrocław i GKS-ie Tychy, o czym ostatnio często piszemy. Również w Zagłębiu Sosnowiec trwa poszukiwanie optymalnego rozwiązania. Nikt nie mówi o chęci sprzedaży tego zasłużonego klubu, ale gdyby się znalazł wiarygodny inwestor, to pewnie rozmowy potoczyłyby się szybko.

Swoją drogą ciekawe, dlaczego nie doszło do finalizacji niedawnych, ponoć konkretnych i mocno zaawansowanych, negocjacji z Arturem Borucem i bokserem Andrzejem Fonfarą, za którymi miał stać były współwłaściciel Legii Warszawa Bogusław Leśnodorski?

Uczestnicząc we wczorajszym I Śniadaniu Biznesowym Zagłębia, rozglądałem się po sali, ale nikogo z tej trójki nie zauważyłem. Widocznie nie ma już tematu… Jest jednak temat przyciągnięcia biznesu do klubu z Kresowej. Przy stolikach zasiadła blisko setka jego przedstawicieli z regionu. Byli też politycy, w osobach posłanki Barbary Dolniak i prezydenta Sosnowca Arkadiusza Chęcińskiego.

Ten drugi, witając przybyłych i zachęcając ich do przyszłej współpracy, rozbawił bon motem. „Zagłębie Sosnowiec to największa marka tego miasta, w którą warto inwestować. Nasz klub cieszy się jedną z najważniejszych historii spośród polskich klubów piłkarskich. Zagłębie jest kawalerem, który czeka na nowy dom…”. Tym nowym domem ma być oczywiście nowy stadion, który czeka na wyłonienie jego wykonawcy. Gdy zostanie oddany, według planów za około dwa lata, wtedy do tego kawalera z pięknym domem powinny się ustawić długim sznurem „panny”, czyli bogate firmy.

Niewykluczone, że tak się stanie, ale przykłady wspomnianych wyżej Wisły, Śląska i tyskiego GKS-u, pokazują coś innego. Wszystkie te kluby mają przecież ładne i nowoczesne stadiony, a mimo to, podobnie jak Zagłębie, znalazły się w położeniu… kawalerów na wydaniu.

Oczywiście, trudno porównać sytuację będącej praktycznie bankrutem „Białej gwiazdy” z finansowanymi z miejskiej kasy klubami z Wrocławia i Tychów. Łączy ich jednak to, że formuła dotychczasowego funkcjonowania jakby się nie sprawdziła. Dlaczego tak się dzieje, celnie opisał wczoraj w tym miejscu Andrzej Grygierczyk. A konkluzja sprowadza się do tego, że bez dobrego wyniku sportowego, nie tylko na krajowym podwórku, trudno myśleć o tym, że klub będzie się rozwijał i zarabiał na siebie.

Na pewno wiedzą o tym i w Sosnowcu, zdając sobie sprawę, że z ostatniej pozycji w tabeli trudno patrzeć z wielkim optymizmem w przyszłość. I nie pomoże zaklinanie rzeczywistości za pomocą tweetów do Zbigniewa Bońka. Myślę o tym autorstwa prezydenta Chęcińskiego, który po meczu w Szczecinie napisał: „Może wycofamy drużynę z rozgrywek zamiast tracić pieniądze, skoro i tak chcecie naszego spadku”. Ok, VAR nie jest dla sosnowiczan sprawiedliwy i z niektórymi werdyktami można się spierać, ale dorobek tylko 12 punktów w 18 meczach, to jednak wyłącznie efekt słabej gry drużyny.