Z drugiej strony. Między Genoą a Milanem

Zgryźliwcy dają zarazem do zrozumienia, że ta papka jest nieznośnym polskim wymysłem, sposobem na zagospodarowanie miejsca w części sportowej gazet i internetowych portali, no i – jakżeby inaczej – na zarobienie paru groszy przez piszących i mówiących.

Może ten i ów istotnie ma tematyki Piątka powyżej uszu, ale pretensje o ekspozycję sprawy jego transferu z Genoi do AC Milan nie do końca są uzasadnione, przynajmniej jeśli rzucić je na tło włoskich mediów. Te dopiero podkręcają temat, te go eksponują, relacjonując niemal godzina po godzinie, co się w sprawie dzieje!

Trzeba też przyjąć, że chyba jeszcze nigdy żaden polski piłkarz tylekroć – i to dzień w dzień – nie znajdował się na okładkach sportowych pism, w postaci – by użyć prasowego żargonu – czołówkowej. Cóż, skoro tak emocjonują się Piątkiem na Półwyspie Apenińskim, to dlaczego nie mielibyśmy prawa emocjonować się nim nad Wisłą?

Ale też mamy tu swój interes, choć nie chodzi (wyłącznie) o ten związany z domniemaną wyceną transferową zawodnika na 40 mln euro; acz oczywiście Cracovia swoje odstępne dostanie. Powiedzmy zatem górnolotnie, że nam chodzi bardziej o interes polskiej piłki, w czym mieścić się będzie również próba odpowiedzi na pytanie, czy więcej korzyści odnieślibyśmy z Piątka w Genoi, czy (potencjalnie) odniesiemy z Piątka w Milanie?

Mówimy o próbie odpowiedzi, bo wszystkiego przewidzieć się nie da. Trudno wykluczyć, że piłkarz ten w Genoi – klubie na włoskie warunki średniej marki – czuł się dowartościowany, obdarzony zaufaniem, bez brzemienia szczególnej presji, co sprawiło, że uwolnił wszystkie swoje najlepsze sportowe cechy.

W Mediolanie – to pewnik – ciśnienie będzie o wiele większe. Bo to klub z oczywistymi ambicjami, fantastyczną historią, nieustannie wysokimi celami, nieporównywalnie większą niż Genoa publicznością i… w minionych tygodniach czy miesiącach mający ogromne kłopoty ze zdobywaniem bramek. Nawet Gonzalo Higuain, który jeszcze nie tak dawno strzelał jak na zawołanie w Neapolu, nie stał się lekarstwem na bramkową impotencję AC Milan.

No! Taki ktoś nie dał rady, a ma dać radę nasz wciąż jeszcze nieopierzony rodak, z raptem kilkumiesięcznym doświadczeniem na boiskach zagranicznych? Co tu jednak dużo gadać – właśnie takie są i będą w Mediolanie oczekiwania. I w niczym nie zmienia tego silna tam świadomość, że napastnik, żeby strzelić bramkę, musi dostać dobre podanie, z czym są tam równie wielkie kłopoty co ze skutecznością.

Jakkolwiek spojrzeć, Krzysztof Piątek stoi przed wielkim wyzwaniem. Jeśli mu sprosta… tu pozostawmy pole wyobraźni; tej obejmującej piłkarskie szczyty, którym z bliska przygląda się na przykład Robert Lewandowski. Jeśli nie… No właśnie… Często bywa tak, że robi się potężny krok wstecz, zagrzebuje w przeciętności i nijak nie da się powrócić na ścieżkę wznoszącą. Przykłady znajdziecie bez problemu.

Podsumowując i odpowiadając zgryźliwcom: nie chodzi (nam) o emocjonowanie się samym aktem transferu, lecz raczej tym, co z niego będzie wynikać. Dla Piątka, dla AC Milan, dla Polski…

 

Na zdjęciu: Krzysztof Piątek na brak popularności nie może narzekać.

 

Transfery: Piątek, Grabara. Mioduski ma pomysł z kosmosu?