Z drugiej strony. Wracajcie do elementarza!

Ten – jako trener zajmujący się wcześniej głównie piłkarkami – najwidoczniej zastosował te same lub zbliżone obciążenia piłkarzom Legii, co skończyło się jak skończyło: wypadnięciem za burtę europejskich pucharów i zwolnieniem ze stanowiska.

Co tu dużo mówić, gołym okiem widać różnicę w postawie legionistów już dzisiaj. Sposób, w jaki rozjechali Miedź w Legnicy – tę Miedź, która przecież prezentowała we wcześniejszych spotkaniach ładną piłkę i za co była słusznie chwalona – był na swój sposób imponujący. Wszelkie elementy motoryki pozwoliły legionistom uwolnić ich niewątpliwie wyższe niż legniczan umiejętności piłkarskie. Dały luz, swobodę, nadały też ich poczynaniom znamiona pewności.

Gdyby to wszystko prezentowali wcześniej, zapewne nie zapisaliby się wielką plamą w historii klubu z Łazienkowskiej, odpadając w kwalifikacjach Ligi Europy z rywalami z Luksemburga. Swoją drogą, później się okazało, że skończeni frajerzy to nie byli; no ale tym bardziej na takich trzeba być gotowym pod każdym względem.

W sumie niewiele było trzeba, by Legia z drużyny wyśmiewanej i upokarzanej stała się ponownie głównym kandydatem do kolejnej mistrzowskiej gwiazdki. Ale też jej przypadki uświadomiły nam, co trzeba zrobić, żeby przynajmniej w warunkach naszej ligi się liczyć: otóż trzeba wypełniać elementarne standardy, sprowadzające się do ciężkiej, czyli uczciwej roboty.

Gdy o tym piszę lub z kimkolwiek rozmawiam, stale mam w uszach słowa trenera Zdzisława Podedwornego. Zaliczał się on, a i zalicza nadal, do grupy wyznawców ciężkiej pracy, a więc… elementarza. Z tego powodu miał przeciwników. To, że wśród swoich podopiecznych, którzy za tą ciężką robotą nie przepadali, może uchodzić za oczywiste; kto lubi się męczyć?

Ale bywało, że miał przeciwników swojej filozofii i wśród niektórych pracodawców, którzy przy okazji konfliktów na tle dawki obciążeń, brali stronę zawodników. I dlatego trener czasem stawał na straconej pozycji. Całkiem niedawno, mniej więcej na początku września, pan Zdzisław podtrzymał po raz kolejny swoją opinię. Wyraził na naszych łamach zdumienie, że któryś z trenerów ekstraklasy, po jednym z meczów ligowych, dał piłkarzom dwa dni wolnego. A dlaczego? A po co? A czym ci piłkarze tak bardzo się zmęczyli? Czym aż tak bardzo zasłużyli sobie na tyle laby, i to niemal na początku rywalizacji w nowym sezonie? – dziwił się Podedworny.

Przypadki Legii potwierdzają, że miał on prawo do zdziwienia; i że to zdziwienie powinno być wszechobecne we wszystkich rozważaniach nad polską ekstraklasą, ze szczególnym uwzględnieniem jej poziomu.