Z drugiej strony. O transferach z lekka smutno

Może i gdzieś w Europie towarzyszyła temu gorączka, Polski jednak w jakiś szczególny sposób ona nie objęła. Fakt, że krążący duchem i ciałem po Starym Kontynencie Kamil Grosicki wylądował na badaniach medycznych w Bursasporze – a zatem w dobrze już sobie znanej Turcji – nie wstrząsnął szczególnie kibicowskim światem, podobnie jak informacja, że zagranicznej przystani znów sobie nie znalazł Michał Pazdan, właściwie już weteran cyklu „niedoszły transfer”.

Do Pogoni Szczecin trafił Michał Żyro, na pewno kontrakt z Cracovią rozwiązał dobrze znany na Śląsku Mateusz Szczepaniak; po to, by podpisać z Miedzią Legnica. No i jeszcze info z Bukowej: „Tymoteusz Puchacz nową twarzą”. Taki transfer last minute z Zagłębia Sosnowiec.

No więc czym się tu emocjonować? Może tego rodzaju ciekawostką, że akurat wczoraj w Pogoni Szczecin – w spotkaniu w Zabrzu przeciwko Górnikowi – zadebiutował 23-letni Tomas Podstawski (na zdjęciu), pół-Polak, pół-Portugalczyk, szkolony w Portugalii, nieźle posługujący się polską mową?

Akurat przy Roosevelta pewnie w piątek trochę o transferach mówiono, a jeszcze więcej myślano. Ale tych z Górnika, a nie do. Męki z Pogonią musiały być ku temu silnym pretekstem, bo przecież z kim jak z kim, ale z portowcami, w formie reprezentowanej przez nich w bieżącym sezonie, raczej wypada wygrywać. Tego „standardu” zabrzanie jednak nie wypełnili i właściwie powinni się cieszyć z remisu. Jak więc tu nie myśleć o Rafale Kurzawie, Damianie Kądziorze, Mateuszu Wietesce, bez których Górnikowi – nękanemu na domiar złego kontuzjami – idzie jak po grudzie.

Gorzej – intuicja, tudzież wszelkie znaki na ziemi i niebie, podpowiadają zapewne niejednemu kibicowi, że jest ciężko, będzie ciężko i oby nie było jeszcze ciężej.

Tak to całe ubiegłosezonowe dobro obróciło się przeciwko zabrzańskiej drużynie. Nie dość, że tylu znaczących graczy odeszło, to jeszcze spora część pozostałej przy Roosevelta młodzieży otrzymała właśnie powołania do rozmaitych kadr narodowych. Zaszczyt? Zaszczyt! No ale zamiast nadchodzącą reprezentacyjną przerwę w rozgrywkach wykorzystać na treningi i zgrywanie niemal od nowa tworzącego się zespołu, trener Marcin Brosz i jego sztab wykorzysta na coś, co można nazwać… No jak? Pracą zastępczą? I to właśnie z tych powodów ta najbliższa przyszłość na Roosevelta zanosi się na trudną. Oby nie chmurną.