Z drugiej strony. Robbie, o co chodzi?

Czyżby miał to być polityczny gest brytyjskiego piosenkarza? Protest przeciwko polityce Władimira Putina? Tak chce go odebrać wielu z tych, którzy marzyli o tym i nawet otwarcie do tego wzywali, żeby odebrać Rosji mundial. Bliżej prawdy są jednak zapewne ci, uważający ten wulgarny gest za osobistą manifestację gwiazdy, która była mocno krytykowana za to, że zgodził się na występ przed meczem inaugurującym mistrzostwa; i to ponoć za wielkie pieniądze.

Zostawmy to jednak, bo przecież to nie Robbie Williams przejdzie do historii piłkarskich mundiali. Bo czy ktoś pamięta dokładnie kto i kiedy był gwiazdą ceremonii otwarcia? No może poza naszą Marylą Rodowicz z jej piosenką „Futbol” odśpiewaną w Niemczech w 1974 roku. Szkoda też miejsca na zastanawianie się, czy turniej w Rosji został politycznie zbojkotowany, czy też nie. Bo przecież od wczoraj na plan pierwszy wyszli wreszcie piłkarze. I z każdym kolejnym dniem oraz spotkaniem coraz mniej będzie pytań: Robbie, o co ci chodziło?

Wczorajszy mecz otwarcia też nie był wielkim spektaklem piłkarskim, ale dla Rosjan pewnie jest balsamem na ich zbolałe dusze. Zbolałe, bo przecież powszechna była opinia, że ich reprezentacja pod wodzą Stanisława Czerczesowa prędzej się skompromituje niż osiągnie sukces. Pesymiści wieszczyli nawet, że nie będzie w stanie wyjść z grupy. 5:0 z Arabią Saudyjską było więc niczym ten środkowy palec Williamsa pokazanym tym krytykom przez piłkarzy sbornej i trenera.

Przy okazji tego meczu zadość stało się tradycji, bo w  historii mundialu nigdy nie zdarzyło się, żeby gospodarze na inaugurację przegrali, choć nie zawsze występowali w meczu otwarcia. Poprawiony wczoraj na Łużnikach przez Rosjan bilans to 16 zwycięstw i sześć remisów. A teraz przed nami 62 mecze, po których poznamy finalistów, którzy na tym samym stadionie zagrają 15 lipca o mistrzostwo świata.