Z drugiej strony. Startuje liga, więc… żaden lekarz nie pomoże

Zimowa pauza nie była w tym sezonie długa, na dodatek przerwę wypełnił serial zatytułowany „Czy Wisła Kraków weźmie ostry zakręt?”. A jednak nie tylko w Zabrzu, Sosnowcu, czy Wrocławiu, gdzie żądza rewanżu za nieudaną jesienną część sezonu jest największa, kibice zdążyli stęsknić się za krajowymi rozgrywkami. Ba, nawet fani Cracovii zawiesili protest wymierzony w styl rządzenia Janusza Filipiaka. I podobno zamierzają aktywnie powalczyć o jak najwyższą frekwencję na stadionie przy ulicy Kałuży. Zatem dosłownie wszyscy – a nie tylko cudem utrzymana na powierzchni Wisła – chcą wraz z nowym rokiem iść zupełnie innym krokiem. Pytanie tylko, czy zdołają?

Wydawało się, że tak zwana reforma Bońka dotycząca konieczności wystawiania młodzieżowca już od przyszłego sezonu w pozytywny sposób pobudzi do działania zarządców i właścicieli klubów. I to już teraz. Okazało się jednak, że na oczekiwane w związku z tą pozytywną zmianą regulaminową przesilenie przyjdzie jeszcze poczekać. Przecież nawet wygrywający w cuglach klasyfikację Pro Junior System Górnik postanowił zmodyfikować filozofię i zimą na łowy ruszył do Grecji, Chorwacji i Bułgarii. Promująca dotąd polskich zawodników Jagiellonia sprzedała perspektywicznego reprezentanta kraju Przemysława Frankowskiego oraz młodzieżowca Karola Świderskiego. Zaś w ich miejsce pozyskała wyłącznie tak zwanych stranierich. Legia ze skrajności chorwackiej postanowiła wpaść w portugalską, Lech wzmocnienia poszukał w rosyjskiej Premier Lidze. Zatem mimo wstępnego polowania na najzdolniejszych młodzieżowców w I lidze do lata nic w tej materii nie zmieni się na lepsze. Niestety…

A przecież w większości zupełnie anonimowi i – z reguły – przeciętnej jakości obcokrajowcy przeżerający, przepraszam za wyrażenie, znaczącą część budżetów ekstraklasowych klubów to wcale nie jedyny problem ruszającej ligi. Wystarczy spojrzeć na sytuację lidera ekstraklasy z Gdańska, w którym piłkarze całkiem niedawno dostali pensje. Mamy początek miesiąca, więc wypłata nikogo w sumie nie powinna dziwić; tyle że to pensja za październik. Przelana miała być też ta za listopad, ale czy trafiła na konta zawodników z ekipy Piotra Stokowca – zdania w tej materii są podzielone. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że Lechia dotąd nie zapłaciła Zagłębiu Lubin ekwiwalentu (470 tysięcy złotych) za wyszkolenie grającego od początku sezonu w klubie z Wybrzeża Jarosława Kubickiego, i do uregulowania ma inne zobowiązania, to wyjdzie na to, że zarządzanie gdańskim klubem funkcjonuje jedynie teoretycznie. Podobnie, jak do niedawna w Wiśle. Czy w tej sytuacji biało-zielonych można w ogóle stawiać wśród kandydatów na mistrza Polski?

Mimo powyższych uwag złapałem się na tym, że już także z niecierpliwością wyglądam wznowienia rozgrywek. I również zaklinam rzeczywistość oczekując, że nie tylko emocje, ale i poziom tej wiosny będą najlepsze od lat. OK., wiem – żaden lekarz mi już nie pomoże…