Z drugiej strony. Stawianie na swoich

Przez 10 ostatnich lat kluby ekstraklasy zarobiły na transferach swoich zawodników 230 milionów euro. Znaczna część tej kwoty przypada na polskich graczy, szczególnie młodych i perspektywicznych, a zaledwie trzecia część na dużą liczbę obcokrajowców.


Tymczasem stosunek gry jednych do drugich wynosi pół na pół. Takie ciekawe zestawienie zostało przygotowane przez dziennikarzy Canal+ w poniedziałkowym programie „Ekstraklasa po godzinach”. Nieraz apelujemy, że lepiej stawiać na zawodników własnego chowu niż garściami sięgać po – za przeproszeniem – anonimowych graczy zagranicznych.

W zestawieniu klubów, które najwięcej zarobiły na transferach, jest Lech Poznań. W czołówce plasuje się też Górnik Zabrze. Jak w tym sezonie prezentują się rodzimi zawodnicy w tych klubach? W „Kolejorzu” – według zestawiania ekstrastats.pl – jest ich zaledwie czterech ma mecz, a w Górniku 5,35. Spójrzmy jeszcze na tak chwalony przez wszystkich Raków Częstochowa. Tam „swoich” piłkarzy jest jak na lekarstwo, stąd średnia 3,83. Pod tym względem „lepsza” jest tylko naszpikowana zagranicznymi piłkarzami legnicka Miedź, która na razie nie wychodzi na tym najlepiej.

Na drugim biegunie takie kluby jak Stal Mielec, Wisła Płock i Zagłębie Lubin, które ostatni mecz z Lechią Gdańsk kończyło 6 młodzieżowcami. Komentujący ten Maciej Murawski, były solidny ligowiec, a dziś prezes rewelacji Pucharu Polski, Lechii Zielona Góra, dziwił się, że trener Piotr Stokowiec w trudnym momencie sięga po dużą liczbę młokosów, ściągając z boiska rutyniarzy. Zaufałbym jednak doświadczonemu trenerowi. Z tej mąki dla „miedziowego” klubu na pewno będzie chleb, mimo dzisiejszych problemów. To droga z wytyczonym celem, a nie donikąd, jak niestety w większości polskich klubów.

Zachodzę w głowę choćby nad letnimi transferami Górnika. Sprowadzono tam dużą liczbę zagranicznych zawodników. Wśród nich jest choćby Szwajcar Robin Kamber, który częściej grywa w III-ligowych rezerwach niż w ekstraklasie. W tej uzbierał raptem 62 minuty. Jaki zatem jest sens sprowadzania takiego zawodnika do polskiego klubu? Że jest tańszy niż polski? Nie przekonuje mnie to tłumaczenie. W jego miejsce na pewno znalazłby się utalentowany polski zawodnik z niższej ligi.

Zresztą potwierdził to pytany o Kambera Axel Thoma, były dyrektor sportowy klubu z Zabrza. – Pamiętam tego zawodnika z występów w drugiej lidze szwajcarskiej. Nie jest ani specjalnie ofensywny, ani defensywny. Myślę, że takiego zawodnika jak on można by znaleźć w Polsce. Widać też, że rok w rok zmienia kluby, co dobrze o nim nie świadczy – mówił nam Thoma.

Na razie Kamber jest w głębokich rezerwach, a przecież „górnicy” potrzebują wzmocnień na teraz. Zdaje się jednak, że – nie wiedzieć czemu – poszli w ilość, a nie w jakość, co widać po sytuacji w tabeli, która nie jest za wesoła. Można tylko wspominać okres, kiedy w drużynie z Zabrza z powodzeniem grała młodzież, wywalczając 2018 roku miejsce w europejskich pucharach.

Jak chce się zarabiać na transferach, to tylko stawiając na swoich zawodników, a nie sprowadzając nie wiadomo kogo z zagranicy. Kiedy właściciele polskich klubów to zrozumieją?


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus