Z drugiej strony. Szczególny mecz

To wyjątkowe i święte miasto dla milionów ludzi na całym świecie; czy to chrześcijan, czy to muzułmanów, czy to wyznawców judaizmu. I choć piłkarze nie lecą tam na wycieczkę, to w ich głowach będzie zapewne tkwić świadomość wyjątkowości miejsca, w którym się znaleźli i w którym przyjdzie im zagrać.

Przez lata można tam było spokojnie porozmawiać po polsku. Wspomina o tym w dzisiejszym „Sporcie” Zbigniew Myga, który swój jedyny mecz w reprezentacji zagrał właśnie przeciwko Izraelowi na jego terenie, w grudniu 1966 roku. 23 lata wcześniej została tam duża liczba żołnierzy Wojska Polskiego, które dowodzone było przez generała Władysława Andersa, a które wcześniej opuściło ZSRR. Żołnierze o żydowskim pochodzeniu opuścili armię za cichym przyzwoleniem polskiego dowództwa. Jednym z tych, którzy tam wtedy zostali, był Menachem Begin, kapral podchorąży WP, a później premier Izraela i laureat Pokojowej Nagrody Nobla za porozumienie z Egiptem.

Co do polskiego języka, który można było usłyszeć w Jerozolimie i innych izraelskich miastach, to w czasie wojny sześciodniowej w 1967 roku, kiedy to Izrael pobił siły arabskie po błyskotliwej walce, jego lotnicy, chcąc być nieuchwytni i nie rozumiani dla wroga, posługiwali się polską mową.

W dzisiejszym „Sporcie” przypominamy też sylwetki tych piłkarzy czy sportowców, którzy w okresie, kiedy państwo Izrael nie widniało jeszcze na mapach świata, bronili biało-czerwonych barw, także z karabinem w dłoni. Teraz czasy się zmieniły. Zawodnicy z Izraela starają się o polskie paszporty. Rodziny wielu z nich pochodzą przecież z naszego kraju czy z naszych ziem, a z takim paszportem łatwiej potem o dobry zagraniczny kontrakt.

W sobotę wieczorem na Teddy Stadium nie będzie to miało już jednak żadnego znaczenia. Byłoby świetnie, gdyby nasi piłkarze, grający już bez większego psychicznego balastu, zaprezentowali się tak, jak w czerwcu w Warszawie, kiedy to wybili Izraelczykom z głów marzenia o awansie na duży międzynarodowy turniej i sami zrobili ku temu duży krok. Byłoby to udane zwieńczenie eliminacji, a także kolejny etap możliwie najlepszego przygotowania się do przyszłorocznych mistrzostw Europy. A przed czerwcowym turniejem wiele grania ekipa prowadzona przez selekcjonera Brzęczka nie będzie już przecież miała.