Z drugiej strony. Szukając drugiego dna

Regulamin rozgrywek pucharowych sprawił wprawdzie, że Piast z Ligi Mistrzów przeniósł się do Ligi Europy. Z kolei Legia Warszawa szczęśliwie natrafiła w I rundzie tychże rozgrywek na półamatorów z Gibraltaru, a Lechia Gdańsk zaczyna rywalizację od II rundy,. Jednak status naszych ekip – faworytami nie są – tudzież oczekiwania wobec nich nadmierne nie są. Można się oczywiście pocieszać tym, że gdyby dane im było dłużej przygotowywać się do sezonu i gdyby miały więcej czasu na zgranie (w dużej mierze) zmienionych składów, to być może ich gra wyglądałaby inaczej i inne, lepsze, byłyby wyniki. Tylko że na dłuższe wakacje trzeba było zapracować w dalszej przeszłości; ponieważ nie zapracowano, mamy to, co mamy.

Pocieszajmy się tym, że jeszcze dziś są w Lidze Europy trzy nasze drużyny. Odpowiedź, ile z nich awansuje do III rundy kwalifikacji, otrzymamy dopiero w przyszły czwartek. Czyli mniej więcej do końca lipca jesteśmy w grze.

Nie ma już tej czwartej – Cracovii. Jej wyeliminowanie nie byłoby warte specjalnego przypominania. Gdyby nie fakt, że stało się to za sprawą zespołu słowackiego – DAC Dunajska Streda – który w europejskich pucharach grał bardzo dawno temu i epizodycznie. A warto przypominać dlatego, że ekipa Michała Probierza musiała się w jakimś sensie podzielić kacem, którego rok temu doświadczyły zespoły Legii i Górnika Zabrze, po tym, jak z europejskich rozgrywek wyeliminowały je właśnie słowackie drużyny. Mowa więc już nie o „słowackim przypadku”, a chyba o bolesnej regule.

Z drugiej strony. Transfery – hit lata

Wypada więc, a nawet trzeba znów – jak przed rokiem – postawić pytanie, dlaczego na Słowacji w piłce klubowej są co najmniej krok przed nami? A konkretnie rundę albo i dwie dalej; gromadząc jednocześnie więcej punktów do rankingu UEFA i oczywiście zarabiając znacznie większe pieniądze, które mogą ich uczynić, a właściwie czynią, bogatszymi, a przez to lepszymi.

Jednak czy to wyłącznie kategoria pieniędzy? Jak gdyby umknęły większości komentatorów słowa trenera DAC Dunajskiej Stredy, Petera Hyballi – Niemca, a więc i wychowanka wiadomej szkoły trenerskiej – że jego zespół gra więcej po ziemi, a Cracovia górą, pewnie dlatego, że sporo w niej piłkarzy wysokiego wzrostu. Drugie dno tych słów? Może takie, że na Słowacji gra się bardziej finezyjną, nowoczesną piłkę niż w Polsce, gdzie dominuje „kopnij wysoko i daleko, a nuż coś z tego wyjdzie”? Tak czy owak, nie sposób było nie zauważyć, że DAC – oprócz nielicznych momentów – grał lepiej niż Cracovia i że lepiej w ub. roku od Legii i Górnika grały Spartak Trnawa (w Lidze Mistrzów) oraz AS Trenczyn (w Lidze Europy). Notabene później, w III rundzie kwalifikacji Ligi Europy, Legia wyleciała po dwumeczu z Dudelange z Luksemburga.

Akurat w tym roku Piast – w konfrontacji z BATE Borysów – grał w piłkę, szybko i po ziemi. Dawało to nadzieję na sprawienie niespodzianki. Został jednak pokonany – głównie na skutek braku skuteczności w ataku i nadmiar niefrasobliwości w obronie. Niemniej ten sposób gry daje nadzieję, że z europejskim średniakiem da się powalczyć. Może nawet i wygrać, i że – przede wszystkim – następuje zmiana sposobu myślenia na pozytywistyczny i optymistyczny. Tylko… czy wszędzie?

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem