Z drugiej strony. To się może prędko nie powtórzyć

Udał nam się pierwszy sezon 18-zespołowej ligi. To można stwierdzić już dziś, skoro na sześć kolejek przed jej końcem wiadomo co prawda, kto znajdzie się na podium, ale nie wiadomo, jaki będzie podział łupów.


Nie wiadomo, kto zajmie 4. miejsce, gwarantujące miejsce w eliminacjach Ligi Konferencji. Nie wiadomo, kto znajdzie się pod kreską, bo o ile dwóch spadkowiczów – beniaminków z Łęcznej i Niecieczy – można raczej typować w ciemno, to lista kandydatów do miana towarzysza ich niedoli jest dziś długa. Okazuje się, że nie trzeba ESA37, dzielenia punktów, podziału na grupy, by były emocje. I to w poczuciu sprawiedliwości, a nie sztucznym ich pompowaniu i wrażeniu, że ktoś komuś coś zabiera. Oby tylko sędziowie już nie przeszkadzali, jak w poprzedniej kolejce, bo tematów do dyskusji nie brakuje i bez ich kontrowersyjnych decyzji.

Lech, Pogoń, Raków… Nie będzie co prawda powtórki z końcówki sezonu 2017/18, gdy do ostatnich minut szansę na mistrzowską koronę miały aż cztery zespoły – Legia, Lechia, Jagiellonia i Lech – ale postronni obserwatorzy nie mają prawa narzekać. W Częstochowie o tytule mówi się dużo mniej niż w Poznaniu czy Szczecinie. Markowi Papszunowi w to graj. Trener powtarza, że w Rakowie o ciśnieniu nie może być mowy, bo „jesteśmy kopciuszkiem w tej grze”. To jedna strona medalu.

Druga jest taka, że ktoś skończy tę rundę z wielkim poczuciem straconej szansy. Taki rok prędko może się nie powtórzyć – rok z tak gigantycznymi problemami Legii, nieliczącej się w ogóle w walce o najwyższe cele. Musiałoby dojść do jakiegoś irracjonalnego zbiegu okoliczności, by przy Łazienkowskiej latem były europejskie puchary. A skoro ich nie będzie, to przed Legią trochę spokojniejszy czas, co powinno jej posłużyć. Znowu będzie mocna, tego można być pewnym – zresztą widać to już tej wiosny, bo punktuje najlepiej w całej lidze; lepiej od czołowej trójki, która korzysta na jej fatalnej jesieni.

Dość daleko w tabeli wiosny – bo na 6. pozycji, mając więcej meczów niewygranych (5) niż wygranych (4) jest Lech, a mimo to czołowy matematyk polskiego futbolu, Paweł Mogielnicki z 90minut.pl, właśnie szanse „Kolejorza” na mistrzostwo ocenia najwyżej (45%, przy 30% Rakowa i 24% Pogoni).

Możliwe, że poznaniaków czeka jeden wyjazd mniej niż rywali, bo derby z Wartą mogą odbyć się przy Bułgarskiej. Poza tym, podejmą słabe wiosną drużyny z Łęcznej, Mielca i Lubina. Mecze z bezpośrednimi rywalami czy z Legią mają już za sobą.

Jakieś znaczenie dla walki o mistrzostwo może mieć konieczność przygotowania się do rozgrywki wielkiej wagi na drugim froncie – czyli majowy finał Pucharu Polski między Lechem i Rakowem.

Skorzystać na tym może Pogoń, mając trochę więcej spokoju, ale – z 2 strony – to jej terminarz wydaje się najtrudniejszy. Pojedzie jeszcze do Gdańska, gdzie o punkty trudno, a u siebie zmierzy się z Legią czy – to już za 1,5 tygodnia – z Rakowem i ktoś na pewno się potknie, dlatego w Poznaniu będą zacierać ręce. To tam jest największy musik, to tam są obchody 100-lecia klubu, to tam w ostatnich latach nic nie wychodziło, a teraz kadra jest tak mocna – zasilona jeszcze za pięć dwunasta Tomaszem Kędziorą – by w końcu wyszło. Za miesiąc z okładem wszystko będzie jasne.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus