Z drugiej strony. Tu bankrut, tam prowincjusz

Oczywiście, piłkarskie środowiska – i do nich zbliżone – aż tak bardzo zarozumiałe być nie mogą. Konkurencja gorących tematów w innych dziedzinach życia jest bardzo mocna, a trzeba wręcz powiedzieć, że silniejsza. Ale pocieszać się zawsze można.

O co konkretnie chodzi? Ano o Wisłę Kraków i Widzew Łódź. Pierwszy z wymienionych klubów już od wielu tygodni nie schodzi (z najbardziej eksponowanych) łamów. Drugi ma taką ambicję, choć rzecz jasna chciałby, by o nim mówiono w zupełnie innym kontekście. Tym związanym ze sportowymi przewagami.

Najświeższej historii Wisły nie będziemy wspominać, bo można zakładać, że wszystkim, w miarę interesującym się piłką, jest ona znana aż za dobrze; no i że budzi skojarzenia na tyle negatywne, iż lepiej spychać je w strefę niepamięci. Na szczęście, wiele wskazuje na to, że zdarzeń pozytywnych jest ostatnio znacznie więcej, na co wskazuje run na karnety na wiosnę przy Reymonta, a także wczorajszy nalot na serwery, na których sprzedawano akcje klubu. Były one do nabycia na ogólną kwotę 4 milionów zł, a z informacji podanych wczesnym popołudniem wynika, że sprzedano za 1,6 mln. Szansa na to, że sprzedadzą się wszystkie, jest zatem duża. No i że z tych m.in. pieniędzy i drużyna, i sam klub zdołają przetrwać. A właśnie o przetrwanie wciąż jeszcze trzeba walczyć.

Widzew to inna bajka, wywodząca się z – nazwijmy to – oazy stabilizacji, bez żadnych objawów destrukcji, a wręcz przeciwnie, czego wyrazem była plotka, że Sławomirowi Peszce zaproponowano tam jakoby 80 tys. zł miesięcznie i że byłby tam poszedł, gdyby to nie była II liga. Plotka jak to plotka, niewiele była warta, ale że przy Piłsudskiego jest jednak co najmniej stabilnie, dowodzi transfer Daniela Tanżyny z Tychów do Łodzi i argumentacja tegoż stopera, że robiąc krok w tył (z I do II ligi), robi krok w przód. Nieważne; ważne, że wczoraj sportowa Polska żyła informacją, że karnety na Widzewską wiosnę sprzedały się w ciągu 10 minut. Po bliższym przyjrzeniu okazało się, że to było raptem 500 karnetów, ale tylko dlatego, że ponad 15 tys. kibiców po prostu przedłużyło te nabyte jeszcze przed rundą jesienną.

Tak czy owak – dwie informacje z wczoraj i obie w swojej wymowie sympatyczne; pokazujące, że kibicowska miłość jest ponad wszystko, w tym ponad status gnijącego bankruta i ponad status II-ligowca, czyli de facto piłkarskiego prowincjusza.

W takich okolicznościach można grać. To właśnie ta moc i ta magia (futbolu)?